Jednym z popularnych mitów współczesności jest tzw. "orientacja seksualna". Termin zupełnie nieznany jeszcze kilkadziesiąt lat temu obecnie święci triumfy w ustach tych, którzy z zapałem walczą z dyskryminacją ze względu na ową "orientację". Mało tego – dla niektórych staje się ona głównym wyznacznikiem tożsamości, a dla innych z kolei perspektywą, z której można oceniac dzieła sztuki czy literatury. Jeśli jednak się przyjrzec dokładnie, bez uprzedzeń, z czym tak naprawdę mamy do czynienia i to bez zaglądania do źródeł z konserwatywnym odchyleniem łatwo zauważyc, że samo istnienie orientacji seksualnej jest bardzo wątpliwe, a opieranie na niej własnej tożsamości bardzo przypomina budowę zamku na ruchomych piaskach. Nie muszę się tu powoływac na Foucalta, zwykły, w miarę rzetelny intelektualnie namysł wystarczy by […]
Jednym z popularnych mitów współczesności jest tzw. "orientacja seksualna". Termin zupełnie nieznany jeszcze kilkadziesiąt lat temu obecnie święci triumfy w ustach tych, którzy z zapałem walczą z dyskryminacją ze względu na ową "orientację". Mało tego – dla niektórych staje się ona głównym wyznacznikiem tożsamości, a dla innych z kolei perspektywą, z której można oceniac dzieła sztuki czy literatury.
Jeśli jednak się przyjrzec dokładnie, bez uprzedzeń, z czym tak naprawdę mamy do czynienia i to bez zaglądania do źródeł z konserwatywnym odchyleniem łatwo zauważyc, że samo istnienie orientacji seksualnej jest bardzo wątpliwe, a opieranie na niej własnej tożsamości bardzo przypomina budowę zamku na ruchomych piaskach.
Nie muszę się tu powoływac na Foucalta, zwykły, w miarę rzetelny intelektualnie namysł wystarczy by
zauważyc, że normy związane z seksualnością w danej kulturze mają silny wpływ nie tylko na sposób indywidualnej ekspresji, ale także przeżywanie jej przez daną osobę i na określanie swojego do niej stosunku. Pragnienie, choc ma źródło w ciele i biologii nie powstaje samo z siebie, zawsze jest pragnieniem czegoś/kogoś, karmi się fantazjami, podsyca zakazami i lękami, a te z kolei odnoszą się do doświadczeń, wychowania i klimatu w danej społeczności. Biologicznie każdy mężczyzna i każda kobieta zdolni są do wielu rzeczy, których przez skromnośc nie będę tu wyliczac. Cała reszta rozgrywa się w psychice, albo jak woleliby powiedziec inni – w duszy i nie trzeba miec Nobla z medycyny, żeby wiedziec, że złożoności i bogactwa naszej psychiki nie przynoszą nam na tacy nasze geny czy też poziom hormonów w łonie matki.
Jeśli zajrzec np. na stronę APA można się dowiedziec, że w sprawie orientacji seksualnej tak naprawdę nadal nic nie wiadomo. Po pierwsze – istnieje kontinuum seksualności, dla której wymiary homoseksualizm, biseksualizm i heteroseksualizm to tylko pewne orientacyjne punkty, znaczące uproszczenie. Po drugie – niektórzy uważają, że orientacja ta jest płynna, może ulegac fluktuacjom w trakcie życia jednostki czyli nie spełnia warunku predykcji zachowania. Po trzecie – jakby dwa powyższe nie były wystarczające – nie wiadomo, co tak naprawdę jest jej przyczyną. Wiemy na pewno, że jeśli geny to w małym stopniu – takie są wyniki badań nad bliźniętami. Ewentualne podłoże genetyczne zresztą nie determinuje orientacji stanowi jedynie predyspozycję. Jest oczywiście parę innych teorii o biologicznym podłożu, ale te badania są na tyle niekonkluzywne, że nadal nie ma konsensusu. Mówi się raczej o złożoności przyczyn, dialogu między naturą a wpływami środowiska. Jedno jest pewne – Ci, którzy twierdzą, że homoseksualizm jest wrodzony, bo tak ustalili naukowcy, po prostu mijają się z prawdą.
Ciekawym aspektem tego pojęcia jest fakt, że badacze przytaczają subiektywne poczucie "braku wyboru" u osób badanych. To z kolei stanowi inny argument w ustach obrońców ofiar nieistniejących "orientacji" – nawet jeśli okazałoby się, że nie jest to wrodzone – to i tak jednostka nie ma na to wpływu. Nie może pewnego dnia sobie ot tak wybrac i zostac gejem. Ostatecznie przenikająca współczesne myślenie "postępowe" niewiara w wolną wolę nie dotyczy tylko orientacji seksualnej, ale to temat na osobną notkę. Wspomniane wyżej subiektywne poczucie "braku wyboru" dotyczy głównie gejów, homoseksualizm kobiet wyraźnie się od męskiego różni między innymi w tym względzie. Jest to interesujące z punktu widzenia teorii queer, ponieważ jak łatwo zauważyc – poczucie subiektywnego wyboru współwystępuje ze społecznym przyzwoleniem na dane zachowanie. Innymi słowy – geje mają większą motywację by głosic, że "coś ich zmusza" mniejsza o to, co to jest czy to wychowanie, czy geny czy długośc palca u lewej ręki. W ten sposób bowiem bronili się/bronią się przed znacznie silniejszym społecznym ostracyzmem. U kobiet tej motywacji nie ma i raczej nigdy nie było, bo ich homoseksualne zachowania były co najwyżej traktowane jako odmiana rozwiązłości, nigdy zbyt poważnie. Mogą więc otwarcie głosic, że jest to kwestia osobistego wyboru.
Wśród gejowskich aktywistów na Zachodzie pojawia się pewna ostrożnośc, by nie nadużywac quasi-etnicznej retoryki opartej na rzekomym wrodzonym charakterze homoseksualizmu. Ten kij (biologiczne podłoże) ma dwa końce – z jednej strony przekonujący argument w debacie o tzw. "prawa gejów", a z drugiej – potencjalne narzędzie przeciwko gejom – z uwagi na możliwośc wtórnej medykalizacji w najlepszym razie, a w najgorszym – rozmaite nadużycia z pogranicza eugeniki (selektywna aborcja, terapia hormonalna w ciąży, operacje mózgu itp.) Widac w związku z tym pewną tendencję, aby odchodzic od opierania się na biologicznym argumencie w zamian za to kierując się w stronę argumentu quasi-religijnego. Homoseksualna orientacja jako "life-style", do którego wyboru każdy ma prawo. Ewolucja geja od buntowniczego burzyciela zastanego porządku, odmieńca, queer, do miłego sąsiada w domku z ogródkiem, adoptującego dzieci ma w sobie jednak ukryte pułapki. Myślę, że nieprzypadkowo w takiej Danii, która chlubi się jednym z najbardziej tolerancyjnych dla gejów społeczeństw odsetek zaburzeń psychicznych wśród nich jest wysoki. Oto "orientacja" przestaje byc sposobem na eksternalizację wewnętrznych konfliktów, staje się jednym z wielu społecznych uniformów, które sprawiają, że musimy sobie z konfliktami radzic sami, a nie walcząc z urojonymi prześladowcami. To, co obiecywało wyzwolenie od drobnomieszczańskiej moralności w ostatecznym rozrachunku przemienia się w jej karykaturę. Nowym queer są już raczej aseksualiści, i trudno się dziwic ich pojawieniu, bo aż prosi się by uciec daleko od tego przeseksualizowanego na wylot dyskursu.
“It matters not how strait the gate, how charged with punishment the scroll.
I am the master of my fate: I am the captain of my soul" – William Ernest Henley
Zapraszam na częśc kolejną pt. "Homofobia", już wkrótce!