Dzień dobry wszystkim. Będę wesoło świntuszył bom człek lekki. A jak weny nie stanie, to i coś na poważnie będzie.
Wszedłem tutaj przez Hyde Park, ciekawe… 😉
Mistyka Jasnozmysłowości
A tak naszło mnie nie dawniej niż onegdaj aby podumać o moich zmysłach i ich profetycznych możliwościach. To przy okazji terminu Jasnowidzenie, który nawiedził mój rozleniwiony wakacyjnym słońcem zwój mózgowy.
Z jasnowidzeniem to w zasadzie sprawa prosta – w jednej szczególnej chwili spostrzegasz przyszłość. Swoją, Wszechświata, to nie jest tutaj istotne. Błysk, otwarcie Wrót Czasu – i leci filmik science fiction. Jak w kinie, tylko za bilet nie płacisz. Przynajmniej kasiorką…
Identycznie Jasnosłyszenie – chociaż to podobno rzadziej rodzaj ludzki nawiedza. Pewnikiem, jako zbiorowość, słuch przytępiony mamy i od wzroku słabszy.
Ale to nie tylko o to mi szło. Bo skoro rozwiewa się od czasu do czasu nieprzebyta mgiełka otumaniająca zmysły, to dlaczego właściwie tylko te dwa zmysły?
Skoro przyszłość możemy zobaczyć czy usłyszeć, to czemu nie wywąchać, wysmakować, naprzeddotykać…? Nie jesteśmy zdolni dostrzec takich „wglądów zmysłowych” czy też (znowu jako zbiorowość) węch, smak i dotyk mamy uwstecznione? A może przejawia się to równie (albo i równiej) intensywnie jak ze wzrokiem i słuchem? Tego nie wiem.
Ale może jednak tak, tylko… wyrażamy to np. w naszej mowie czy też w jakiejkolwiek formie komunikacji.
No bo taki pierwszy z brzegu Jasnowęch materializuje się lingwistycznie np. w stwierdzeniu
– „Pachnie mi to kolejnym, wielkim zwycięstwem”! Jeszcze nic a victorii zapaszek już czuć. Nawet samemu Nostradamusowi w żadnej z jego Centurii nic nie waniało.
Czyli każdy z nas lepszym jest, o!
Jasnosmaczliwość zaś jest esencją popędów, obyczajów i kultury. Bo gdzie umieścić wypowiedziane „na przydechu” – „Mam na ciebie smaka”? Jeszcze, hmm…, nic – a ślinka cieknie.
Gorzej (u mnie) z Jasnoczuciem. To przewidywanie dotyku to raczej taka gra wyobraźni. Albo ogrody marzeń sennych. Tego nie jestem w stanie sobie przypomnieć, śpię przecie akurat… Szkoda. Pewnie jednak jest coś takiego, taki „senny jasnodotyk” gdyż towarzyszyć on musi czynności dotykania. Najlepiej kogoś, oczywiście.
No i strąciło mnie w czeluście dygresji…
W snach robimy wiele rzeczy, fantastycznych czynności niedostępnych bądź słabo dostępnych nam na jawie (bo na Borneo… dobrze, milczę…). Czy rzeczywiście wydzieją się czy nie – być mogą. Albo mogły bądź były – kolejna dygresja do dygresji, ot żarcik filuterny a nieistotny.
Opuszczając matrix dygresji do dygresji przypomnijmy sobie bezwstydnie, cóż to we snach wyczyniamy. Jakże łatwo przychodzi nam Jasnośpiewanie od codziennej udręki Ciemnozawodzenia odmienne. Jak lekko dostępujemy Jasnotańczenia. O tak, w tym boscy jesteśmy. Chyba że kto tam mniej ambitny, to mu Jasnopodrygi wystarczą.
Jasnożeglowanie i Jasnolatanie samą siłą woli to już rutyna, wspominać nawet nie warto.
Czyli co? Jak się gorąco czegoś pragnie – TO MOŻNA!!!
We śnie, wiadomo. Ale przecie bywa, że i na jawie się ziści. Albo na Borneo…
Tym bardziej, że warto profetyczne funkcje zmysłów sobie trenować. A jeszcze doznamy Jasnomowy i bliźni nas zrozumie. A i my siebie też. Zresztą przed Jasnomówieniem otwierają się całe oceany możliwości. Nie tylko lingwistycznych, wiecie przecie…
Nasz świat jest dualny. Plus i minus, dobro i zło, noce i dnie, zbrodnia i kara, mistrz i Małgorzata. Znowu dygresja, ech niepoprawny ja… Otóż najmilsi – oprócz korzyści, to można się od takich funkcji zmysłów na zawsze uzależnić. Bez nadziei na odtrucie i odwyk. W bólu acz bez nadziei.
Otóż istnieje Jasnomyślenie – kto raz doznał, ten przez ten paskudny nałóg po kres kresów powziętym jest.
Ale tego, to i sobie i Szanownym akurat serdecznie życzę.
PS. Moją ulubioną Jasnoperwersją jest multizmysłowa Jasnokopulacja na widok ponętnej dziewczyny. Ba, na myśl samą.
PS2. Tego też Wam życzę.
PS3. Mistyka czyli pozazmysłowość w odniesieniu do (jasno)zmysłowości, to oczywiście mój ulubiony oksymoron. Jasne?!
PS4. Wszelkie prawa do nowych terminów, określeń – jasno zastrzeżone. Niniejszym, znaczy.
PS5. Piątka to cifra mistrzowska. Jak ten Mistrz idę szukać swej Małgorzaty.
Sobie piszę a Muzom. Poważnie o sprawach niepoważnych, niepoważnie o poważnych. Najczęściej jednak vice versa i bez pointy.