Wczoraj, w jednym z komentarzy, poruszono temat importowanego do Polski miodu. Warto pochylić się nad tym problemem, bo przecież Polacy miód uwielbiają, a Polska od wieków uchodziła za „krainę mlekiem i miodem płynącą”, jak pisał Gall Anonim. Pewnie trochę się od tego czasu zmieniło, ale pszczelarze cieszą się od wieków, w kraju nad Wisłą, wielkim szacunkiem i poważaniem.
Dlaczego w ogóle do Polski sprowadza się tysiące ton miodu z Chin, Argentyny, Ukrainy, Bułgarii czy Węgier? Ano dlatego, że pszczelarstwo w Polsce, jako rzemiosło, niestety umiera!!! Jeszcze na przełomie lat 60. i 70. XX brzęczało w naszym kraju ponad 2 miliony rodzin pszczelich, a ostrożne szacunki podawały, że we własnych pasiekach pracuje blisko 100 tysięcy pszczelarzy. Nie minęło pół wieku, a liczby te brzmią odpowiednio: 600-700 tysięcy rodzin pszczelich i 35 tysięcy pszczelarzy. Pszczoły chorują! Przywleczone z Azji 40 lat temu roztocze Varroa jacobsoni, w pewnej chwili zdziesiątkowało pasieki w Polsce i na całym świecie. Dzisiaj potrafimy kontrolować te chorobę, ale koszty utrzymania pasiek znacznie wzrosły. Ekonomiczne zyski z prowadzenia pasiek także znacznie spadły po epoce realnego socjalizmu. Do rzemiosła nie garna się młodzi ludzie. Syn i wnuk nie przejmują dzisiaj gospodarstwa pasiecznego po swoim dziadku, czy ojcu. Polscy pszczelarze to dzisiaj najczęściej starsi panowie, „chodzący koło pszczół” z pasją i miłością, nieznaną w innych zawodach. A praca ta bywa bardzo nielekka. Trzeba dźwigać ciężkie korpusy i pracować najczęściej w trudnym terenie. Miodobranie nie jest już taką oczywistością jak przed laty, bo wystarczy, że wiosna będzie chłodna i mniszek lekarski, o którym pisałem na tej stronie nie będzie nektarował. Wystarczy, że podczas kwitnienia lip, czy akacji trafi się słota i nici z miodu. Loteria. A pszczoły, jak nie przyniosą nektaru do ula trzeba karmić. A cukier ile kosztuje każdy wie. A przeciętnie jedna rodzina pszczela potrzebuje ok. 20 kilogramów cukru rocznie. Liczbę tę na niekorzyść dla pszczelarza zmienia chłód, słota i niepogoda.
Sezon pszczelarski w Polsce mamy bardzo krótki, bo trwa on od kwietnia, najdalej do sierpnia, gdy pod koniec lata w niektórych częściach kraju pojawia się tzw. spadź albo nieliczni szczęśliwcy korzystają z pożytku wrzosowego (zachodniopomorskie, dolnośląskie). Jest wiele miejsc na ziemi gdzie pszczoły znoszą nektar do uli przez bez mała okrągły rok, np. w strefach tropikalnych. Polscy pszczelarze nie mają szans wytrzymać cenowej konkurencji z ich kolegami z Azji, Afryki, czy Ameryki Południowej. „Wyprodukowany” w Polsce miód musi być droższy!
Za to polskie miody są szczególnej urody i jakości. Nie tylko dlatego, że mamy jeszcze w Polsce wielkie, nieskażone chemią, w takim stopniu jak na przykład w zachodniej Europie, czy USA, tereny rolnicze, ale także dzięki wyjątkowej wiedzy i pasji polskich pasieczników. Do najczęściej w Polsce oferowanych miodów należą ich gatunkowe odmiany: miody gryczane, akacjowe, lipowe, mniszkowy, rzepakowy, wrzosowy, malinowy, nawłociowy, czy jedyny nienektarowy miód, zwany królewskim, miód spadziowy. U pszczelarza można kupić także rozliczne odmiany miodów wielokwiatowych. Niestety polskie pszczoły nie są w stanie zaspokoić popytu wewnętrznego na ten słodki produkt. Dlatego cały świat handluje miodem, także i kilku polskich przedsiębiorców. Prowadzą oni także skup miodu krajowego, ale oferowane ceny najczęściej nie satysfakcjonują polskiego pszczelarza, który sprzedając miód prosto z pasieki, może otrzymać znacznie wyższa cenę za 1 kilogram produktu. Dlatego pszczelarze „szarpią się” na wszystkie strony i kiedy kończa prace w pasiece, przeistaczają się w sprzedawców miodu z całym marketingowym dobrodziejstwem tego inwentarza. A importerzy, a zarazem najczęściej, rozlewnicy miodu, w swoich manufakturach mieszają miody z różnych stron świata i nazywają to standaryzacją. Bo produkt na półkach tzw. sklepów wielkoobszarowych musi wyglądać zawsze tak samo.
To temat rzeka, ale muszę go zakończyć, bo pojemność felietonu wstępnego ma swoje granice. Zakonczę apelem, który wypowiedziałem setki, a może tysiące razy nie tylko na łamach moich gazet pszczelarskich. Nie kupujcie miodu w supermarketach. To słodkie mieszanki miodowe wyprodukowane przez pszczoły najczęściej w innych strefach klimatycznych. Flora bakteryjna takich miodów obca jest naszym naturalnym przyzwyczajeniom. W takich miodach znajdują się pyłki roślin, które nie rosną w Polsce. I taki miód może alergizować, tj. uczulać. Ponadto takie miody, do zmieszania trzeba podgrzać. Najczęściej, to co najcenniejsze w miodach, a więc życiodajne enzymy, wyparowują w toku takiej grzewczej obróbki. Dlatego kupujcie miody bezpośrednio u polskiego pszczelarza. Nie bójcie się, gdy miód jest skrystalizowany (jak mówią laicy scukrzony). To najlepszy objaw, że mamy do czynienia z miodem wartościowym i prawdziwym. A ponadto kupując polski miód, ratujecie polskie pszczoły, a wiec i ekosystem tego kraju. Bo bez wielkiej pracy zapylania, którą wykonują pszczoły, ten świat roślin wyglądałby zupełnie inaczej.
I nie wierzcie kalumnii i potwarzy wypowiedzianym na tym portalu przez blogera Rusticulusa, że autor niniejszego felietonu jest komiwojażerem i naganiaczem jednej z firm importujących miody do Polski. Przypominam Ci, Rusticulusie, że czekam na oświadczenie nie tylko w tej sprawie i nie warto chować głowy w piasek!
Jak Bóg da, jeszcze nie raz opowiem Wam o pszczołach i pszczelarzach. Zresztą już kilka tekstów zamieściłem na ten temat na „3obiegu”, wystarczy spojrzeć do mojego archiwum.
Dziennikarz i wydawca. Twórca portali "Bobowa Od-Nowa" i "Gorlice i Okolice" w powiecie gorlickim (www.gorliceiokolice.eu). Zastępca redaktora naczelnego portalu "3obieg". Redaktor naczelny portalu "Zdrowie za Zdrowie". W latach 2004-2013 wydawca i redaktor naczelny czasopism "Kalendarz Pszczelarza" i "Przegląd Pszczelarski". Autor książek "Ule i pasieki w Polsce" i "Krynica Zdrój - miasto, ludzie, okolice". Właściciel Wydawnictwa WILCZYSKA (www.wilczyska.eu). Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.