Bez kategorii
Like

Ministrze Sikorski, nie funduj nam drugiej Jugosławii! Europa może być wolna i zamożna!

01/12/2011
396 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
no-cover

Polski minister spraw zagranicznych chce Europy federalnej. Polska i inne kraje mają stracić suwerenność by mogło przetrwać euro.

0


           Szef MSZ Radosław Sikorski w Berlinie na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej w swym przemówieniu dokonał trafnej diagnozy kryzysu euro zwracając uwagę, że Pakt Stabilizacji i Rozwoju (Stability and Growth Pact) był łamany ponad 60 razy przez większość krajów europejskiej Unii Gospodarczej i Walutowej, w tym także Niemcy i Francję, które obecnie krytykują Grecję czy Włochy. Tym samym to wszystkie kraje strefy euro odpowiadają za spadek zaufania rynków finansowych do europejskiej waluty. Nie jest też oczywiście prawdą, że rozszerzenie UE odpowiada za kryzys, ponieważ zwiększył on zakres wymiany handlowej pomiędzy gospodarkami całej Europy. Tak naprawdę wolnorynkowa strona Unii Europejskiej (pomijając wiele biurokratycznych i absurdalnych regulacji) złagodziła kryzys i odwlekła go w czasie. Izolacja gospodarcza nie jest dla nikogo niczym dobrym.

            Niestety minister Sikorski widzi przyszłość Europy tylko w dwóch skrajnych barwach. W swym przemówieniu porównał on upadek strefy euro do upadku Jugosławii. Koniec unii monetarnej jest dla niego równoznaczny z końcem Unii Europejskiej. Wieści on, że tylko pełna integracja i likwidacja suwerenności państw narodowych jest jedyną pozytywną alternatywą dla Europy. Szef naszego MSZ jednak zapomina, że Jugosławia od początku swego istnienia (od czasów powstania po I wojnie światowej Królestwa SHS) była targana walkami pomiędzy interesami tworzących je narodów co ostatecznie przerodziło się w krwawą wojnę i ludobójstwo na tle etnicznym. Za czasów socjalistycznych Jugosławię trzymały razem strach przed kapitalistycznymi krajami Zachodu i ZSRR oraz terror dyktatury charyzmatycznego marszałka Josipa Broz Tito. Śmierć przywódcy oznaczała koniec socjalistycznej federacji. To właśnie coraz większa centralizacja Jugosławii i zmniejszający się zakres autonomii narodów tworzących bałkańską federację wzmagał nienawiść. Także kryzys gospodarczy i rosnąca rola Serbów w życiu politycznym kraju pogarszała i tak wzajemną niechęć między krajami członkowskimi

Niestety to właśnie Radosław Sikorski chce nam zafundować drugą Jugosławię proponując przekształcenie Unii Europejskiej w państwo federalne. Dalsza integracja europejska jest już przeprowadzana ponad głowami społeczeństw, odrzucając tym samym demokratyczną zasadę samostanowienia narodów. Wrogość obywateli krajów członkowskich do własnych elit politycznych rośnie. Problemy związane z zadłużeniem poszczególnych krajów tylko wzmagają egoizm, a nasz minister proponuje na to likwidację suwerenności państw Europy gdzie i tak niezadowolenie jest wysokie. Siedzimy na beczce prochu, a minister chce ją podlać benzyną.

Przykładami niechęci wobec dalszej integracji są Francja, Holandia oraz Irlandia. Dwa pierwsze kraje odrzuciły w referendum Traktat ustanawiający Konstytucję dla Europy chociaż dzisiaj uchodzą za tzw. „twardy rdzeń” UE. Co ważne referenda odbyły się tylko w 4 państwach, w przypadku pozostałych 16 przypadkach zadecydowały parlamenty. Co ważne w przypadku Francji zanim odbyło się głosowanie Trybunał Konstytucyjny orzekł niezgodność traktatu z Konstytucją V Republiki, wprowadzono więc konieczne poprawki. Co ciekawe prezydent Jacques Chirac uważał, że Konstytucja dla Europy uchroni Francję przed „brytyjskim liberalizmem” co wydaje się argumentem kuriozalnym i przemawiającym przeciw poparciu dla tego dokumentu (zdarzały się też absurdalne argumenty także po stronie jego przeciwników, szczególnie ze strony socjalistów straszących domniemanym rynkowym liberalizmem traktatu).

Dokument odrzucono, a faktycznie zmieniono jego nazwę i poddano kosmetycznym modyfikacjom w zakresie treści. Od tej pory postanowiono go „przepychać” pod potoczną nazwą „traktatu lizbońskiego” (oficjalne brzmienie dokumentu to Traktat z Lizbony zmieniający Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską). Taka zmiana miała pozwolić na ratyfikację bez konieczności rozpisywania narodowych referendów, lecz plan nie powiódł się do końca. Irlandia w swej konstytucji obliguje do tego by pytać o zgodę obywateli w tak ważnych kwestiach. Początkowo traktat przepadł, lecz nie na długo (zgodnie z początkowymi ustaleniami jego odrzucenie miało oznaczać całkowity upadek tego dokumentu). Zdeterminowani eurokraci rozpoczęli szantażować Irlandczyków marginalizacją ich kraju, a nawet wyrzuceniem go ze wspólnoty. Władze Irlandii pod deszczem coraz to wymyślniejszych gróźb (oczywiście Dublinowi zaoferowano też pewne ustępstwa) ponownie rozpisały referendum, które tym razem było zwycięskie dla zwolenników federalnej Europy. Jednak nie tak do końca.

 Ostatni śmiertelny cios dla europejskich federalistów pojawił się niespodziewanie. Na drodze stanęły nieoczekiwanie Niemcy, a dokładnie Federalny Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe. Wyrok niemieckich sędziów powinien ostatecznie przekreślić sny federalistów o Stanach Zjednoczonych Europy. Uznali oni bowiem, że UE jest związkiem suwerennych państw, a Niemiecka Republika Federalna nie będzie nigdy mogła w sposób konstytucyjny zrezygnować ze swojej państwowości. Trybunał nakazał także niemieckiemu parlamentowi zabezpieczyć swoje interesy względem Brukseli i umocnić swoją pozycję (to niemieckie izby Bundestag i Bundesrat mogą dawać zgodę na wszelkie zmiany zawarte w unijnym prawie). Zaś wszelkie decyzje mające wpływ na ograniczenie suwerenności Niemiec powinny być skonsultowane z suwerenem czyli narodem poprzez referendum, które zmieniłoby Ustawę Zasadniczą Niemiec. Na kim więc Radosław Sikorski chce opierać europejską federację skoro najpotężniejsze państwo członkowskie zgodnie ze swoją obecną konstytucją może być tylko suwerennym państwem narodowym? Wszak minister wskazuje właśnie na Berlin jako lidera europejskiego superpaństwa. Czyżby zamach stanu?

Z tych marzeń o federacji wyłania się tak naprawdę nowosocjalistyczny potworek, który ma zrodzić się ponad głowami Europejczyków. Eurokraci znają słabo historię własną, oraz innych krajów federalnych. W bólach, krwi i ogniu rodziły się federalne Stany Zjednoczone, których nie ominęła bratobójcza wojna secesyjna (a przecież więcej łączyło północną Unię z południową Konfederacją niż obecnie Francję i Niemcy). Także różnorodna pod względem językowym, kulturowym i religijnym Szwajcaria mimo swojego dziś bardzo demokratycznego oblicza przeszła wojnę domową. Narody Europy dotknęły znacznie większe burze i wichury. Tysiąc lat wojen w tym dwie wojny światowe nie dadzą się łatwo zapomnieć. A przecież Europejczycy to nie Szwajcarzy, to nie młody i dumny naród amerykański. Europa powinna jednoczyć się zupełnie inaczej.

Alternatywą dla europejskiej federacji jest Europa, której narody współpracują na zasadzie dobrej woli. Hasłem Unii Polityki Realnej w wyborach do Parlamentu Europejskiego było „Niesiemy Europie wolność!”. Nie zapomnieliśmy i przypominamy o nim dzisiaj. Chcemy integracji europejskiej opartej na swobodzie przemieszczania się, edukacji, nauki, wymianie handlowej, wspólnym rynku. Tam gdzie istnieje współpraca gospodarcza tam nie ma konieczności wojny, pierwsi ojcowie zjednoczonej Europy o tym wiedzieli dlatego zaproponowali powstanie Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, a potem Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Kwestie swobód nie wzbudzają kontrowersji, a handel odbywa się przecież dobrowolnie i służy wszystkim. Pragnienie stworzenia unii monetarnej wbrew ostrzeżeniom ekonomistów jak laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii Milton Friedman oraz wielu innych może stać się tak naprawdę końcem pięknej idei Europy wolnej od totalitaryzmów, wojen i wspólnie działającej na rzecz pokoju, dobrobytu i rozwoju nauki. Decentralizacja jest lepsza niż centralizacja, im więcej samorządności tym więcej odpowiedzialności. Dlaczego gdy rząd PO-PSL promuje decentralizację na poziomie narodowym, chce większej centralizacji w Europie? Czy polski rząd nie dostrzega niedemokratycznego i biurokratycznego oblicza Brukseli? Otóż kantony i gminy małej Szwajcarii mają więcej niezależności (częste referenda, własne obywatelstwo, odmienne ustroje, różne systemy podatkowe, możliwość odrzucania prawa federalnego i wiele innych) niż miałaby ją Polska w Unii Europejskiej jaką proponuje Radosław Sikorski.

Dziś Unia Europejska jako federacja miałaby oblicze prezydenta Sarkozy’ego, który w chwili wybuchu kryzysu finansowego chciał wrócić do egoistycznej polityki gospodarczej i zakazać przenoszenia działalności francuskich firm do krajów „nowej UE”. Niech przywódcy wielkich państw Europy jak Francja czy Niemcy nauczą się najpierw zrozumienia dla wolnego rynku i tego jakie korzyści płyną z kooperacji gospodarczej zanim będą narzucać innym jakie podatki powinni wprowadzać i jak decydować w sprawie budżetów. Dziś Niemcy chociaż sami łamali zasady na jakich miała się opierać strefa euro nie chcą pomagać Grecji. Kraje „starej UE” chcą podnosić podatki w całej wspólnocie mówiąc o „dumpingu podatkowym” w nowych krajach członkowskich. Będzie to też Europa, w której unijny bank centralny (EBC) finansował będzie rosnące zadłużenie co tylko doprowadzi do głębszego kryzysu i rozprzestrzenia go na cały kontynent. A co stanie się z planami rządu z jakiego wywodzi się minister Sikorski gdy federacja europejska zakaże wydobycia gazu łupkowego pod presją Francji (już teraz UE ma taki zakres władzy, że może to uczynić)?

           Unia Europejska może przetrwać, musi jednak wrócić do swoich korzeni i stać się na powrót Europejską Wspólnotą Gospodarczą, zbogaconą być może o wspólną politykę obronną, a nawet zagraniczną (przy zachowaniu równowagi interesów), ale zostawiającą jak największy zakres samodzielności i odpowiedzialności obywatelom państw narodowych. To oni mają prawo głosu, to oni powinni decydować o obliczu kontynentu, na którym mieszkają. Budowanie federacji przy braku ich zgody spowoduje, że wizja Radosława Sikorskiego spełni się raczej jako koszmar upadającej Socjalistycznej Republiki Jugosławii niż europejska wersja „American dream”. Rozwiązaniem jest Europa wolnych obywateli i wolnej gospodarki, gdzie wszyscy mogą realizować swoje marzenia, którym limitów nie narzuca unijna biurokratura. Postawmy na współpracę tam gdzie nie ma kontrowersji, gdzie zawsze płyną korzyści dla wszystkich stron (nauka, gospodarka, kultura, obrona). W sposób jasny i zdecydowany zakreślmy minimum władzy dla UE, zostawiając resztę dla parlamentów narodowych, regionów, samorządów i po prostu obywateli. Wówczas zjednoczona Europa przetrwa stojąc na najbardziej trwałych fundamentach bo zbudowanych przy pełnej zgodzie i dobrowolności.

0

Ariel M. Rashed

Sekretarz Centralnej Komisji Rewizyjnej i Kierownik Sekcji Marketingowej Unii Polityki Realnej. Zwolennik klasycznego liberalizmu i eurorealista.

1 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758