Od rekonstrukcji rządu, która niektórzy specjaliści nazywają zawracaniem dupy, minęło kilka dni. Premier wręczył nominacje i odebrał przysięgę nowych partyjnych specjalistów od finansów, dróg i autostrad, edukacji i … zresztą jakie to ma znaczenie? Żadne, prawda.
Tym prostym zabiegiem – rekonstrukcja rządu – Donald Tusk kupił sobie kolejny rok laby.
Nowi ministrowie mają rok na zgłębienie tajników, a wtedy, jak chciałby tego premier, wejdziemy kalendarzowo w czas przedwyborczy.
No nie wiem, czy pobożne życzeniowe myślenie Donalda, który coraz bardziej przypomina disnejowskiego kaczora, się spełni.
Nie wiem, czy po drodze nie sypnie się koalicja z „chłopami” jaką ciągnie na siłę zaprzężoną w cztery pary wołów. Ale to już problem Tuska, i nadzieja zdecydowanej większości Polaków, że ten chocholi taniec wreszcie się skończy.
Kilku ministrów zachowało swoje ciepłe posadki w tym minister zdrowia, Bartosz Arłukowicz.
Czy to może oznaczać, że ten resort działa be zarzutów, czy też istnieje być może inny powód, a jeśli tak, to jaki?
Jeśli przyjąć, że cała ta kolejna rekonstrukcja to li tylko zabieg mający gwarantować przetrwanie przy władzy disnejowskiego Donalda, to nie byłoby większego sensu zajmować się którymkolwiek z ministrów i darować sobie czas na snucie przypuszczeń i budowanie hipotez.
Tylko powodów jest co najmniej kilka.
W sferze finansów jeszcze tak źle, jak za obecnej koalicji, w całej powojennej historii państwa polskiego nie było, a zapowiedź katastrofy i bankructwa państwa jest coraz bardziej realna i w każdej chwili może okazać się, że Grecja przy nas, to pikuś – mały pikuś.
Ministra Sławomira Nowaka już nie ma i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że już nie będzie, ale nie oznacza to, że problemy, jakie za czasów jego panowania stały się klęską „urodzajów”, zniknęły. Problemy nie zniknęły. Jeśli coś zniknęło to wiele tysięcy miejsc pracy, setki firm tyrających w pocie czoła i to o suchym pysku i pustym brzuchu przy budowie kilku odcinków autostrad skonało lub kona w męczarniach i bezlitosnych objęciach fiskusa.
Takiego przekrętu, jaki miał miejsce na okoliczność organizacji piłkarskiego turnieju, Euro 2012, jak dotąd nie odnotowano nigdzie na świecie. Czy oznacza to, że Polska jest mistrzem świata?
Nie, to nie oznacza, że Polska jest tym niechlubnym mistrzem świata. To oznacza, że ludzie premiera z nim samym na czele osiągnęli ten ze wszech miar „zasłużony” tytuł. Czy tak potężna korupcja, w wielu gałęziach gospodarki jest możliwa w państwie, w którym działają rozmaite służby? Nie, to niemożliwe.
Zatem, co się stało, że do takich numerów doszło? Wystarczy, że ministerstwo odpowiedzialne za pieniądze ma powiązania ze zorganizowanym światem przestępczym. Wystarczy, że niektórzy funkcjonariusze z pionów śledczych i odpowiednich służb są z tym światem powiązani lub nim (pośrednio) kierują.
Budowa polskich odcinków autostrad, na Euro 2012, od samego początku, zaraz po tym jak została ogłoszona i ustalona w budżecie państwa kwota, którą na ten cel przeznaczył polski rząd, stanęła w obliczu katastrofy. Od samego początku było widomo, że kroi się jakaś „gruba sprawa”.
Skanska, na ten przykład nie była w ogóle zainteresowana by stanąć do przetargu.
Dlaczego?
Doskonale wiedzieli, że przy tej inwestycji przekręt został dawno zaplanowany, że podział publicznych środków został dokonany, a wykonawcy i podwykonawcy pójdą z torbami.
Skąd wiedzieli?
Powiedzmy, że informację pozyskali z dobrze poinformowanych źródeł zbliżonych do kręgów rządowych.
Tyle o drogach. Potem przejdę do mafii, która ten numer wykręciła.
Teraz na kilka chwil pozwolę sobie przyjść do sektora, który budzi równie wielkie emocje, jak ten, którym kierował amator podróbek makowych zegarków.
Ministerstwo zdrowia miało i ma się doskonale. Tak oczywiście postrzega to premier i minister, który tym cyrkiem kręci. Gdyby nie „sprawa smoleńska”, to najpewniej tym biznesem kręciłaby dalej specjalista od kopania na metr w głąb aby niczego nie stwierdzić… Wtedy Arłukowicz dostałby na stałe inne ministerstwo, być może kultury i sztuki i dziedzictwa narodowego, a może inne.
Jeśli mamy mówić o służbie zdrowia, to musimy zaznaczyć, że strasznie się owa rozchorowała i cierpi na chroniczną przypadłość, którą śmiało można określić mianem patologii, gdyż korupcja nie jest dziedziną którejkolwiek z nauk, jest patologią, która może być jedynie muzą hochsztaplerów i mafiosów.
W nadmorskim kurorcie, Sopocie, jest sporo mniej lub bardziej okazałych hoteli o ustalonej renomie. W jednym z takich hoteli wczasy spędzają lekarze, od których decyzji zależy sporo. Z reguły trafiają tam na zasłużony odpoczynek kierownicy placówek: przychodnie, ośrodki, itp.. Mieszkańcy tego kurortu doskonale wiedzą o jakim ośrodku wczasowym tutaj piszę. Innych zachęcam do pewnego intelektualnego wysiłku – szukajcie, a znajdziecie, pytajcie, a się dowiecie. Wczasy te są nagrodą za osiągnięcie odpowiednich wyników, czyli upraszczając sprawę, od tego ile rozmaitych produktów firm farmaceutycznych udało się wcisnąć pacjentom. Oczywiście, że w ślad za osiągnięciami idą też inne gratisy: wyposażenie dla prywatnych gabinetów, wczasy zagraniczne, jakieś drobiazgi ze świata elektroniki i mechaniki, i wiele, wiele innych.
Lobby farmaceutyczne jest jednym z większych w Polsce i zajmuje drugie miejsce zaraz za lobby rynku paliw. Jakiego rzędu są to pieniądze trudno sobie wyobrazić.
Co wspólnego z rynkiem farmaceutycznym i paliw może mieć mafia, czy też, jak kto woli zorganizowana grupa przestępcza?
odpowiedź jest prosta. Tematem runku paliw zajmowała się już jedna komisja śledcza. Zatem coś niecoś wiemy w temacie. Wiemy na przykład, że dla mafii lub zorganizowanej grupy przestępczej, jak kto woli, najważniejszym są odpowiednio wysokie akcyzy i podatki. To właśnie one (akcyza i podatki) są siła napędową nielegalnego obrotu paliwami i dojeniem publicznej kasy.
A jak to wygląda w przypadku rynku farmaceutycznego? Dokładnie tak samo, tylko w drugą stronę. Z listy leków i usług refundowanych skreśla się pod danego producenta, dajmy na to Staraka, te leki, które w obrocie pełnej odpłatności przynoszą krocie. I tutaj pieniądze są porównywalne z tymi pochodzącymi z rynku paliw. O ile od czasu do czasu o nieprawidłowościach w obrocie paliwami się mówi, o tyle w przypadku medykamentów jest cicho.
Czy to znaczy, że tutaj wszystko jest w jak najlepszym porządku? Nie. Wręcz przeciwnie. Ale… na podwórku Arłukowicza działają inne służby, które jeszcze za „tamtej Polski” opanowały całkowicie ten sektor.
Teraz jeszcze kilka zdań o zorganizowanych grupach przestępczych. To, że od polityki, również kadrowej, zależy wiele, to fakt, który jest nie do zaprzeczenia. Mafia sama w sobie jest dość specyficznym ciałem – nie lubi nieuczciwości i nie znosi zdrady.
Być może minister Nowak nie wiedział, lub zdążył sobie tych zasad przyswoić, i stąd ta prymitywna wtopa z zegarkiem. A być może, że zaufany człowiek premiera, myślał, że może „grupę” wyrolować, że jest na tyle silny i pod ochroną, że może kręcić swoje „lody”. Przeliczył się. Widocznie nie udało się Nowakowi uczciwie rozliczyć z tych dróg i autostrad i „grupa” postanowiła skompromitować ministra dając mediom cynk o jego kontaktach i lewym zegarku.
Czy podobnie rzecz się miała z niejakim Vincentem, który dążył do obniżenia podatków i akcyz na paliwa, co zagroziłoby lokalnym „biznesmenom” czarnego rynku paliw?
Czy raczej poszło o inne działania Vincenta, które zagrażały interesom bonzów?
Tak czy siak, to nie premier decyduje o obsadzeniu wymienionych resortów: swoich kandydatów proponują ludzie ulokowani o wiele wyżej niż gabinet premiera. On, premier może tylko wręczyć nominację lub na życzenie „klienta” przyjąć rezygnację.
Gdyby było inaczej, to zapewne bylibyśmy świadkami dziwnych wypadków… Ale, że mamy demokrację, więc takie sprawy załatwia się w sposób bardziej cywilizowany.
A w spawie byłego już ministra Nowaka, może się niebawem okazać, że zostanie ulgowo potraktowany po tym, jak premier spełnił warunki „grupy” rekonstruując swój rząd po myśli ludzi ulokowanych wiele wyżej…
3 komentarz