Puenta do tej opowieści pojawiła się znienacka podczas pisania tego artykułu. Jej bohater okazał się mieć rogi, kopyta, ogon i leninowską czapkę założoną na bakier. Chichotał przy tym niemiłosiernie. Taki sam złowieszczy śmiech roznosił się po Polsce w mroźną noc 13 grudnia 1981 roku a potężne, wszechobecne echo podtrzymuje ten śmiech do dzisiaj!
Na zdjęciu od lewej: przewodniczący PKW Stefan Jaworski i sędziowie: Stanisław Kosmal i Maria Grzelka
Motto:
(…) lecz piekło w tym czasie było jakie
mokry dół zaułek morderców barak
nazwany pałacem sprawiedliwości
samogonny Mefisto w leninowskiej kurtce
posyłał w teren wnuczęta Aurory
chłopców o twarzach ziemniaczanych
bardzo brzydkie dziewczyny o czerwonych rękach
(Zbigniew Herbert, „Potęga smaku”)
Jeśli ktoś jeszcze uważa, że wybory w naszym kraju są uczciwe, niechaj posłucha takiej historii. Bobowa w powiecie gorlickim jest miastem i wraz z kilkoma okolicznymi wioskami tworzy, na administracyjnej mapie Polski, tzw. gminę miejsko-wiejską. To dlatego, zgodnie z kodeksem wyborczym, Komisarz Wyborczy z Nowego Sącza, sędzia Sądu Okręgowego Tadeusz Piesowicz, powołał tutaj, przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi, tzw. Miejską Komisję Wyborczą (MKW). Zgodnie z prawem w takiej komisji może zasiadać od 7 do 9 osób. Członków takiej komisji w pierwszej kolejności zgłaszają zarejestrowane komitety wyborcze. W Bobowej takich komitetów mamy 4: PSL-u, PiS-u, Małopolskiego Ruchu Samorządowego Ziemi Gorlickiej i urzędującego burmistrza Komitet Wyborczy Wyborców (KWW) „Przyszłość”.
Na razie wszystko idzie jak z płatka. Każdy z komitetów zgłasza swojego kandydata. No i mamy już 4 członków MKW w Bobowej nie do zakwestionowania. Każdy komitet ma swojego reprezentanta. Miód, malina! Pojawia się jednak problem. W MKW w Bobowej musi być co najmniej 7 osób. Prawo stanowi, że w takiej sytuacji, gdy liczba zgłoszonych członków do komisji jest mniejsza niż 7, Komisarz Wyborczy, uzupełnia skład komisji dobierając kandydatów spośród wyborców gminy. Prawo mówi coś jeszcze. Mianowicie osobami , powołanymi w tym trybie do komisji wyborczej „nie mogą być pracownicy samorządowi jednostki samorządu terytorialnego, dla której właściwa jest komisja lub pracownicy jednostek organizacyjnych tej jednostki samorządu terytorialnego”. Klarowne prawda? Ale nie w naszym nieszczęśliwym kraju. Bo zaraz jakaś mądra papuga dopisała, „chyba, że brak jest zainteresowanych wyborców wyrażających zgodę na powołanie w skład komisji wyborczej”. Czyli nie można powoływać pracowników urzędu gminy/miejskiego do MKW, ale w zasadzie można. Taki sobie mały polski paradoksik. Przejdźmy do kolejnych autentycznych wydarzeń tej opowieści. Już wiemy, że mamy 4 członków MKW w Bobowej. Brakuje trzech. I co robi Komisarz Wyborczy sędzia Sądu Okręgowego z Nowego Sącza Tadeusz Piesowicz (można go zrozumieć, że nie zna nikogo w mojej gminie, bo z Sącza do Bobowej mamy 25 km)? Otóż sędzia Tadeusz Piesowicz zwraca się z wnioskiem do urzędującego burmistrza Bobowej Wacława Ligęzy o podanie nazwisk trzech osób, które on Komisarz Wyborczy powoła, w charakterze uzupełnienia, do składu bobowskiej komisji.
I tu powinna zapalić się panu sędziemu Piesowiczowi pierwsza lampa alarmowa. Wszak urzędujący burmistrz jest równocześnie kandydatem na burmistrza w nadchodzących wyborach! I to jest wiedza sędziemu Piesowiczowi znana, bo przecież rejestrował KWW „Przyszłość” kandydata Ligęzy. Jednak co wynika z dokumentów, które zgromadził piszący te słowa, sędzia Piesowicz nie uznaje takiego działania za stronnicze i nieobiektywne. Sędzia Piesowicz idzie po linii najmniejszego oporu. Zna burmistrza Ligęzę, a przynajmniej wie kto zacz, no to wali do niego jak w dym po kandydatów na członków komisji. A dalej jest już tylko „piękniej” i jeszcze bardziej nieobiektywnie, stronniczo i na bakier z prawem. Burmistrz Bobowej Wacław Ligęza skwapliwie korzysta z okazji i podaje Komisarzowi Wyborczemu nazwiska trzech pracownic Urzędu Miejskiego w Bobowej: Zdzisławy Iwaniec (sekretarz UM w Bobowej), Karoliny Chmury-Urbaś i Agaty Wrony. Pamiętamy cytat z Kodeksu wyborczego, że właściwie należałoby się wystrzegać powoływania do takiej jak nasza komisji wyborczej pracowników samorządowych. Ale burmistrz Wacław Ligęza z Komisarzem Piesowiczem nie mają zamiaru się ich wystrzegać, bo nie mają zamiaru w ogóle sprawdzać, czy rzeczywiście inni, szeregowi obywatele rzeczywiście nie wyrażają zgody na udział w pracach komisji. Klamka zapada Panie Iwaniec, Chmura-Urbaś i Wrona, oczywiście wyrażają zgodę i zostają członkami MKW w Bobowej, a pani Zdzisława Iwaniec zostaje nawet wybrana na przewodniczącą tej komisji, wiceprzewodniczącym zostaje pierwszy kandydat zgłoszony przez KWW „Przyszłość” Wacława Ligęzy, niejaki Stanisław Siedlarz (obecnie jeszcze przewodniczący Rady Miejskiej w Bobowej). Koło, a właściwie kółko wzajemnej politycznej adoracji, z niezawisłym sędzia w tle, się domyka. Pikanterii dodaje jeszcze fakt, że ww. panie urzędniczki są działaczkami bobowskiego stowarzyszenia GRYF (Karolina Chmura-Urbaś jako wiceprzewodnicząca, Agata Wrona jako sekretarz zarządu, Zdzisława Iwaniec, szeregowy członek), które, za, między innymi środki z publicznej gminnej kasy, realizuje zadania publiczne z zakresu szeroko pojętej opieki społecznej. GRYF-a zakładał w swoim czasie urzędujący burmistrz, a dzisiaj kandydat na burmistrza Wacław Ligęza (był przez krótki czas nawet wiceprezesem stowarzyszenia). Od początku przewodniczącym GRYF-a jest natomiast pan Lucjan Broniek, szef i pełnomocnik KWW „Przyszłość” Wacława Ligęzy. Te układy personalne zaczynają być już chyba aż nadto wymowne.
Dla postronnego obserwatora życia publicznego bobowskiego grajdołka taka „metoda” uzupełnienia MKW musi wywołać obiektywny sprzeciw. Bo przecież sędzia Piesowicz, no dobrze, nie ma obowiązku znać wyborców z Bobowej, ale ma obowiązek nie być stronniczy i ma obowiązek być obiektywny. I dlatego, o przedstawienie trzech kandydatów do MKW, Komisarz Wyborczy z Nowego Sącza, na przykład, powinien zwrócić się do wszystkich komitetów wyborczych o ich wytypowanie, a nie tylko akurat do kandydata na burmistrza, członka jednego z komitetów. W przypadku większej liczby zgłoszonych osób niż 9, aspirujących do MKW, prawo nakazuje wykonanie procedury losowania. I byłoby po krzyku. „Obiektywne” działania Komisarza Wyborczego Tadeusza Piesowicza spowodowały, że układ sił w MKW w Bobowej jest następujący: KWW „Przyszłość” – 4 członków (w tym przewodnicząca i wiceprzewodniczący), PSL – 1 członek, PiS – 1 członek, MRS Ziemi Gorlickiej -1 członek. Niech żyje wolność, swoboda i demokracja!
Piszący te słowa, lokalny Don Kichote z Jeżowa, tzn. walczący z wiatrakami, wydawca i autor portalu www.gorliceiokolice.eu, w obliczu tak bezczelnego naruszenia prawa wyborczego, składa kilka zdań w języku polskim do Komisarza Wyborczego sędziego Sądu Okręgowego Tadeusza Piesowicza i wnosi o weryfikację nominacji do MKW w Bobowej dla trzech urzędniczek UM w Bobowej. Staram się również nagłośnić tę, nie boję się użyć tego określenia, aferkę wyborczą, w felietonie http://gorliceiokolice.eu/2014/09/miejska-komisja-wyborcza-w-bobowej-do-zmiany-wniosek-do-komisarza-tadeusza-piesowicza/. Rozmawiam na ten temat z przedstawicielem PSL-u i ślę mejla informacyjnego do pani poseł Barbary Bartuś (szefowa PiS w powiecie gorlickim). Komisarz Wyborczy Tadeusz Piesowicz na mój wniosek odpowiada kuriozalnym pismem, w którym odmawia odwołania trzech zakwestionowanych przeze mnie członków. W uzasadnieniu nie pojawia się właściwie żadna analiza postawionych przeze mnie zarzutów. Argumenty, opisane w niniejszym tekście, a będące podstawą mojego obywatelskiego wniosku, sędzia Piesowicz kwituje lakonicznym i nie znoszącym sprzeciwu stwierdzeniem, że nie zaszły żadne okoliczności, uzasadniające reorganizację personalną już, przecież w pocie czoła, powołanej MKW w Bobowej. Nie wierzycie, to przeczytajcie. Treść postanowienia Komisarza Piesowicza przedstawiam oczywiście czytelnikom mojego portalu w kolejnym artykule – http://gorliceiokolice.eu/2014/10/komisarz-wyborczy-tadeusz-piesowicz-tworzy-mkw-w-bobowej-pod-dyktando-burmistrza-waclawa-ligezy/.
Moja głupota i naiwność nie zna jednak granic. Przecierając oczy ze zdumienia, po lekturze Postanowienia sędziego Tadeusza Piesowicza, postanawiam nadać sprawie charakter ogólnopolski i skorzystać z pouczenia Komisarza z Nowego Sącza (wyborczego oczywiście) i złożyć skargę na takie rozstrzygnięcie do Państwowej Komisji Wyborczej(PKW) do samej Warszawy. To niemożliwe – myślę sobie – żeby w takiej, w gruncie rzeczy prostej i błahej sprawie, wymiany trzech członków MKW, co do których pojawiła się uzasadniona wątpliwość, co do ich bezstronności i obiektywizmu (także w kontekście ich miejsca pracy zawodowej w UM w Bobowej i społecznej w GRYF-ie), jako nadzorców procesu wyborczego, PKW nie zareagowała i nie nakazała KW Piesowiczowi dokonać nowego uzupełnienia składu bobowskiej komisji. Komisarz Piesowicz nie musiał o wszystkim wiedzieć. Wszak kandydat na burmistrza Wacław Ligęza nie poinformował sędziego Piesowicza, gdzie pracują panie Iwaniec, Chmura-Urbaś i Wrona i że są członkami stowarzyszenia, któremu przewodniczy szef jego komitetu wyborczego. Ale jeśli objawiłem KW Piesowiczowi swoją skargę i ujawniłem te okoliczności, to należało uznać je za nowe w sprawie i wymienić trzech członków MKW. I tak sobie rozmyślając ze spokojem czekałem na werdykt PKW.
Chrystusie Królu, Jezusie Nazareński o jakże się myliłem! Wczoraj PKW udzieliła mi odpowiedzi. Czytajcie, czytajcie, a zostaniecie oświeceni bezkompromisową sprawiedliwością, płynącą z samego serca polskiego wymiaru sprawiedliwości (tutaj odpowiedź PKW – ZPOW-705-17-14). Zastępca przewodniczącego PKW sędzia Stanisław Kosmal stwierdził, jak widzicie, że Komisarz Wyborczy Piesowicz nie ma obowiązku niczego sprawdzać, a w stowarzyszeniach każdy może działać, że KW Piesowicz posiadał wiedzę, że tylko jedna z pań, zgłoszonych przez burmistrza jest pracownikiem UM w Bobowej, a to jak rozumiem stanowi logiczny argument, żeby pozostałe dwie panie utrzymać w składzie komisji, no i że w ogóle nie zachodzą tzw. okoliczności. Zmian w MKW w Bobowej nie będzie!
Ktoś może uznać, że nie warto było czepiać się o takie duperele. Ale wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację, że kandydat na burmistrza Wacław Ligęza wygrywa wybory jednym głosem, a jego potencjalny kontrkandydat składa uzasadniony protest wyborczy do MKW o powtórne podliczenie głosów. Co robi MKW w Bobowej w takim, jak teraz składzie? Nie mam wątpliwości, że protest odrzuca. A skargę kontrkandydata PKW też oddala! Taki mamy klimat, i takie będziemy mieć wybory. Oszustwa wyborcze zaczynają się właśnie na takim poziomie, od spraw najprostszych, jak np. przemanipulowanego składu lokalnych komisji wyborczych, czy od przezroczystych urn do głosowania, których nie ma chyba w żadnej obwodowej komisji wyborczej w Polsce. Do dzisiaj korzystamy „realsocowych” skrzynek dla niepoznaki pomalowanych w barwy narodowe, oklejonych papierową taśmą i siermiężnie opieczętowanych, żeby gawiedź myślała, że nikt nie ma dostępu do takiej urny; nawet media mainstreamowe pokazywały, co z takim zabezpieczeniem można zrobić w trakcie trwającego głosowania.
No, ale miała być puenta, a ja brnę w dygresje. No to proszę, oto puenta.
Już kończyłem pisać ten, pewnie mało ważny przyczynek do historii „demokratycznych’ wyborów w III RP, gdy postanowiłem wpisać w wyszukiwarce internetowej nazwisko wiceprzewodniczącego PKW sędziego Stanisława Kosmala, który udzielił mi tak ważkiej odpowiedzi na moją skargę. No i oczom moim ukazał się, na stronie ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego taki oto artykuł, autorstwa Jerzego Bukowskiego z 2 listopada 2011 roku. Przeklejam obszerne, faktograficzne fragmenty tego tekstu:
Sędzia ze stanu wojennego wiceprzewodniczącym PKW |
Korespondencja z Krakowa. Wiceszef Państwowej Komisji Wyborczej major Stanisław Kosmal w stanie wojennym skazywał za rozpowszechnianie ulotek „mogących budzić niepokój społeczny”, o czym można przeczytać na stronach internetowych Instytutu Pamięci Narodowej – poinformował „Nasz Dziennik”. „Sprawa przeciwko Ireneuszowi Sinkiewiczowi oskarżonemu o to, że w dniu 11 czerwca 1982 r. w Warszawie przenosił w celu rozpowszechniania ulotki i pisma zawierające fałszywe wiadomości mogące wywołać niepokój publiczny. Skazany na 8 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu warunkowym na 2 lata (na poczet orzeczonej kary zaliczono okres tymczasowego aresztowania)” – cytuje „ND”. W składzie sędziowskim orzekającym w tej sprawie figuruje sędzia zawodowy Sądu Najwyższego Izby Wojskowej mjr Stanisław Kosmal. „Są jeszcze inne sprawy, w których dzisiejszy wiceprzewodniczący PKW orzekał w latach 1982-1983: o prowadzenie nielegalnej działalności w ramach członkostwa w NSZZ Solidarność, o kontynuowanie działalności związkowej NSZZ Solidarność i rozpowszechnianie nielegalnych wydawnictw w 1981 i 1982 roku, o działalność w Międzynarodowym Robotniczym Komitecie Solidarności po wprowadzeniu stanu wojennego oraz śledztwo przeciwko Jackowi Marczewskiemu podejrzanemu o przechowywanie wydawnictw NSZZ Solidarność” – napisał autor artykułu w „ND” Jacek Dytkowski.
Rajmund Pollak, były szef Solidarności w Fiat Auto Poland, zapytał bezpośrednio przewodniczącego PKW Stefana Jaworskiego, czy zna przeszłość mjr. Kosmala. Uderzyło go bowiem, że sędzia stanu wojennego jest drugą najważniejszą osobą, jeśli chodzi o decyzje wyborcze. „- Jeżeli major Kosmal jest wiceprzewodniczącym PKW, to gdzie mamy tę odnowę w państwie? Stoimy przed sytuacją, w której sędzia stanu wojennego sprawdza legalność wyborów. Skoro Trybunał Konstytucyjny w marcu 2011 r. uznał, że Dekrety Rady Państwa PRL o wprowadzeniu w 1981 r. stanu wojennego są niekonstytucyjne, to powinno za tym pójść rozliczenie wszystkich prokuratorów i sędziów z orzekanych wówczas aresztowań i wyroków. Akurat ten sędzia nie miał odwagi wówczas powiedzieć: <Nie, nie będę sędzią według nielegalnego prawa>. Mógł złożyć dymisję. Była przecież grupa ludzi odważnych, którzy tak postępowali” – powiedział na łamach „ND” Pollak. W oficjalnym piśmie z 4 października 2011 roku Stefan Jaworski zaznaczył, że w stanie wojennym Kosmal orzekał w Izbie Wojskowej Sądu Najwyższego „tylko” w składach odwoławczych i został pozytywnie zweryfikowany w 1990 roku do składu Sądu Najwyższego. Sprawę przeciwko Tadeuszowi Wypychowi, Jackowi Marczewskiemu i innym, w której orzekał mjr Kosmal, wprawdzie umorzono, ale tylko dzięki amnestii. „- Sprawa rozpoczęła się 10 lipca 1982 r., a dopiero 7 listopada 1983 r. Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego umorzył postępowanie karne na podstawie ustawy z 21 lipca 1983 r. o amnestii. Czy można sobie wyobrazić ogrom cierpień, jakich doznawali ci dzielni ludzie przez ponad rok rewizji, aresztowań, przesłuchań? A co przeżywały wtedy ich rodziny? Natomiast pan sędzia Stanisław Kosmal nie miał jakoś skrupułów, wydając pół roku od rozpoczęcia sprawy postanowienia o utrzymaniu aresztu tymczasowego dla ludzi, których jedyną winą była kontynuacja działalności w NSZZ Solidarność” – powiedział Dytkowskiemu Pollak. Sprawa piastowania funkcji zaufania publicznego przez sędziego orzekającego w czasach stanu wojennego wywołuje oburzenie wśród kombatantów i ofiar represji komunistycznych. – Dla mnie to kuriozum. Mija właśnie 30 lat od wprowadzenia stanu wojennego. Większość zwykłych obywateli, którzy nie znali wówczas przepisów, nie wiedziała, że było to niezgodne z prawem. Natomiast każdy sędzia i prokurator miał pełną świadomość, że wprowadzenie stanu wojennego jest nielegalne. Kiedyś mówił o tym Janusz Krupski, kierownik Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, że są to przestępcy w togach” – oburzył się w wypowiedzi dla gazety przewodniczący Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Internowanych i Represjonowanych Jan Olewiński. Zbulwersowany jest także Władysław Walec, który od 1981 roku był aktywnym działaczem Solidarności, za co poddano go inwigilacji, dostał też wyrok więzienia za odmowę pełnienia służby wojskowej. Do tej pory nie doczekał się rehabilitacji. Jego zdaniem, sprawiedliwości nie będzie, „bo ten system ma przedłużone ręce”. Przypadek Kosmala to ewidentny efekt braku lustracji środowiska sędziowskiego. Pozytywna weryfkacja w 1990 roku oznacza tylko tyle, że orzekający w stanie wojennym sędziowie zostali dopuszczeni do dalszej pracy w zawodzie. Po tylu latach można jednak bez problemu – chociażby z racji wieku – znaleźć sędziów nieuwikłanych w żenującą przeszłość z okresu PRL, zwłaszcza do pełnienia tak prestiżowych funkcji jak w Państwowej Komisji Wyborczej.
Tak więc kończę tę opowieść. Na początku miało być lokalnie, ale wyszło globalnie. Już to kiedyś napisałem, ale muszę się powtórzyć. Porzućcie wszelką nadzieję. Sędzia major Stanisław Kosmal ciągle czuwa i wspiera kolegów sędziów z Nowego Sącza w potrzebie, zresztą nie tylko z Nowego Sącza, przeciwko słusznemu interesowi publicznemu. Sędzia major Stanisław Kosmal pozostanie nieśmiertelny, bo idea Włodzimierza Ilicza Lenina jest wiecznie żywa. Sędzia major Stanisław Kosmal wychował oczywiście całe rzesze następców; bezkompromisowych oportunistów zdecydowanych na wszystko. Wystarczy nawet niemy rozkaz! |
Dziennikarz i wydawca. Twórca portali "Bobowa Od-Nowa" i "Gorlice i Okolice" w powiecie gorlickim (www.gorliceiokolice.eu). Zastępca redaktora naczelnego portalu "3obieg". Redaktor naczelny portalu "Zdrowie za Zdrowie". W latach 2004-2013 wydawca i redaktor naczelny czasopism "Kalendarz Pszczelarza" i "Przegląd Pszczelarski". Autor książek "Ule i pasieki w Polsce" i "Krynica Zdrój - miasto, ludzie, okolice". Właściciel Wydawnictwa WILCZYSKA (www.wilczyska.eu). Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.