Bez kategorii
Like

Między Tygodnikiem Powszechnym a Frondą bitka o ewolucję.

29/08/2012
428 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
no-cover

Jest jasne, że jeżeli naukę zdefiniujemy jako ateizm, to żaden teizm nie będzie naukowy. Tyle, że idąc za tą logiką, nawet zwykłe odmówienie „Ojcze nasz” będzie atakiem na naukę – przekonuje o. Michał Chaberek

0


w odpowiedzi na artykuł Artura Sporniaka.

Pan Artur Sporniak na łamach Tygodnika Powszechnego zdecydował się podjąć polemikę z kwartalnikiem Fronda (nr 63) z tego powodu, że „pismo dołączyło do nielicznych w polskim Kościele środowisk o otwarcie antyewolucyjnym nastawieniu”. Czy diagnoza ta jest słuszna, to inne pytanie. Swoją odpowiedź na tekst pana Sporniaka chciałbym skoncentrować na tych fragmentach, które uważam za merytoryczne. Można w nim zauważyć trzy takie „merytoryczne” tezy. Po pierwsze, jest to polemika z koncepcją nieredukowalnej złożoności Michaela Behe, po drugie, twierdzenie, że koncepcja inteligentnego projektu nie ma znamion naukowości, gdyż jest „niefalsyfikowalna” i po trzecie, Sporniak przedstawił krótką apologię „teorii ewolucji”, która – jak uważa – jest obecnie jedną z trzech globalnych teorii przyrodniczych. Zdaniem Sporniaka, w przeciwieństwie do inteligentnego projektu, teoria ewolucji spełnia „metodologiczne wymogi”, „znajduje nowe empiryczne potwierdzenia” a atak na nią to „atak na naukę”.

 

Nieredukowalna złożoność i „przypadkowe algorytmy”

 

Ad 1. Pan Adam Sporniak referuje nieredukowalną złożoność poprawnie, to znaczy unika powszechnego błędu utożsamienia „nieredukowalnej złożoności” z „niewiarygodną złożonością”. Istotną cechą układów nieredukowalnie złożonych nie jest to, że są bardzo skomplikowane, lecz to, że są złożone nieredukowalnie, to znaczy, że wszystkie części danego układu muszą być obecne (i odpowiednio dopasowane), aby układ mógł spełniać swoją podstawową funkcję. W istocie układ taki może być całkiem prosty, jak na przykład pułapka na myszy, ale to, co sprawia, że nie może powstać na bazie mechanizmu darwinowskiego to nie jego złożoność, lecz właśnie nieredukowalna złożoność. To, że układy nieredukowalnie złożone, które odkrywamy w przyrodzie (jak np. wić bakteryjna) są ponadto „niewiarygodnie skomplikowane” tylko wzmacnia argument z nieredukowalnej złożoności, ale nie rozstrzyga o jego wartości. Pan Sporniak, odpowiadając na ten argument powołuje się na biologów ewolucyjnych, którzy wskazali, że „te same białka, z których zbudowana jest wić, u innych szczepów bakterii tworzą np. pokładełko przy pomocy którego bakteria wstrzykuje toksyny […] jest zatem prawdopodobne, że moduły wici bakteryjnej wcześniej pełniły ewolucyjnie inne funkcje”. No właśnie. Jest to prawdopodobne. Ale czy rzeczywiście owi biologowie (podobnie jak i sam pan Sporniak) konsekwentnie wypowiadają się o swojej teorii jedynie w kategoriach prawdopodobieństwa? Behe wie (i wiedział zanim opublikował swoją książkę), że część białek tworzących wić bakteryjną występuje w innych organellach komórkowych pełniąc inne funkcje. Szkopuł w tym, że to nie jest odpowiedź na jego argument. To, że samochód, rower i motocykl mają wiele części wspólnych z samolotem (zębatki, zawory silnika, czy aluminiowe rurki) nie oznacza, że z tych trzech można zbudować jakikolwiek samolot. W ewolucji typu darwinowskiego miało się to stać na bazie czysto przypadkowego procesu (!).

Problem darwinizmu w kontekście nieredukowalnej złożoności leży w samej logice procesu ewolucyjnego. Twierdzenie, że „przetrwają organizmy lepiej przystosowane” jest tautologią. W końcu jest to oczywiste. Ale, co to znaczy, że organizm jest lepiej przystosowany? Ostatecznie nie znajdzie się tu innej definicji, jak ta, że „organizm lepiej przystosowany to ten, który… przetrwa”. Zatem cała idea „przetrwania najlepiej przystosowanych” opiera się na klasycznym błędzie logicznym zwanym circulum vitiosum (błędne koło). Czasami jednak definiuje się „lepsze przystosowanie” jako posiadanie dodatkowej funkcji (takiej, która na przykład pozwala przetrwać). Problem w tym, że, aby organizm mógł przetrwać musi tę „nową funkcję” spełniać, a organizm w trakcie „naturalnej selekcji” jeszcze tej funkcji nie spełnia, więc nie może przetrwać. Organy nieredukowalnie złożone wymagają istnienia wszystkich elementów od razu dla spełniania funkcji. Tymczasem proces ewolucyjny może postępować tylko „małymi krokami” drogą stopniowych ulepszeń. Organy nieredukowalnie złożone to takie, które nie mają stopniowych ulepszeń, gdyż spełniają swoją funkcję dopiero, gdy wszystkie ich części znajdują się precyzyjnie dopasowane na swoim miejscu. Nie mogą więc powstać na drodze przekształceń. Behe wykazał w swojej książce, że żaden biolog nie przedstawił realnego ewolucyjnego schematu powstania wici. Było tak w 1996 roku, kiedy amerykański biochemik opublikował swoją książkę po raz pierwszy, a mógł to potwierdzić również w 2006 roku, kiedy pojawiło się drugie wydanie książki wraz z suplementem obejmującym kolejne dziesięć lat badań. Mimo więc istnienia dziesiątek tysięcy artykułów z zakresu biochemii, bardzo niewielu autorów podejmuje istotne pytanie, a żaden nie przedstawia realnego (nie opartego na domysłach lub upraszczających schematach) ewolucyjnego scenariusza powstania wici. Zatem argument Behego nie został sfalsyfikowany. Jednocześnie argument ten falsyfikuje teorię Darwina. W końcu sam Darwin pisał: „Gdyby można było wykazać, że istnieje jakikolwiek narząd złożony, który nie mógłby powstać drogą licznych następujących po sobie drobnych przekształceń – moja teoria musiałaby absolutnie upaść”. Współczesna biochemia wykazała, że istnieje wiele takich narządów. (……..)

Pan Sporniak nie dopuszcza myśli, że być może to, co nazywa „teorią ewolucji” wcale nie jest jakąś określoną teorią tylko niezwykle obszerną zbitką często sprzecznych i zazwyczaj nieuzasadnionych twierdzeń. Dawid Berliński porównuje „teorię ewolucji” do pokoju pełnego dymu – tam nie jest nic jasno określone, nic rzetelnie zdefiniowane. Zdaniem pana Sporniaka teoria ewolucji jest „teorią spełniającą metodologiczne wymogi, znajdującą nowe empiryczne potwierdzenia, nie tylko wyjaśniającą coraz szerszy zakres zjawisk, ale także przewidującą nowe zjawiska”. Jeżeli tak jest, to dlaczego w USA około 70% a w Wielkiej Brytanii (ojczyźnie „wielkiego badacza”) około 50% społeczeństwa nie akceptuje tej teorii?1 Dane te nie zmieniły się znacząco na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Czy istnieje jakakolwiek teoria naukowa, która budziłaby tak szerokie społeczne niedowierzanie? Czy jest w ogóle sens robić badania na temat akceptowalności ogólnej teorii względności lub mechaniki kwantowej? Czy jakakolwiek inna teoria wzbudza społeczne kontrowersje? Już same te fakty sugerują, że z „Darwinem coś jest nie tak” i większość ludzi po prostu intuicyjnie to wyczuwa. Kiedyś sądzono, że brak akceptacji dla darwinizmu w społeczeństwie amerykańskim wynika z niskiego poziomu edukacji. W związku z tym teorii Darwina naucza się od przedszkola po studia wyższe. W efekcie przeciętny uczeń (tak w USA, jak i w Polsce) może przejść wszystkie szczeble edukacji podstawowej i średniej nie usłyszawszy nawet o głównych założeniach mechaniki kwantowej, ale o ewolucji Darwina słyszał każdy. Mimo to przeciętny uczeń nie ma problemu z akceptacją jakiejkolwiek teorii naukowej, ale z teorią Darwina taki problem pojawia się nader często. Być może więc nie mamy tu do czynienia z jakąś rzetelną teorią a raczej zespołem postulatów o materialistycznej proweniencji, które wzbudzają spontaniczny sprzeciw środowisk co bardziej odpornych na nachalną propagandę. Sami ewolucjoniści przyznają, że ewolucja jest raczej założeniem z jakim podchodzą do zgromadzonego materiału, niż wnioskiem z badań.

 

W tym kontekście tym wyraźniej objawia się ideologiczne zaplecze twierdzenia pana Sporniaka, że „atak na współczesny neodarwinizm jest po prostu atakiem na naukę”. W tego typu twierdzeniach wyraża się przewrotność myślenia „piewców ewolucji”. Nie jest bowiem ważne jakimi argumentami dysponują przeciwnicy „ewolucji”. Jeżeli stawiają niewygodne pytania, to atakują nie teorię ewolucji, lecz samą naukę. Dlaczego tak? Ponieważ nauka utożsamia się tutaj z ewolucją. Ewolucja nie jest już jakąś wybraną teorią, lecz fundamentem, optyką, założeniem, religią naukowców-ateistów. Zgrabnie operując definicją nauki, wstawia się założenia w miejsce wniosków, utożsamia się „teorię ewolucji” nie tylko z wytłumaczeniem określonych zjawisk, ale z samą nauką, a ostatecznie z wszelkim racjonalizmem. Jest jasne, że jeżeli naukę zdefiniujemy jako ateizm, to żaden teizm nie będzie naukowy. Tyle, że idąc za tą logiką, nawet zwykłe odmówienie „Ojcze nasz” będzie atakiem na naukę. Tymczasem to czego oczekują przeciwnicy darwinizmu, to nie żonglowanie definicją nauki tak, aby wykluczała inne niż darwinistyczne wyjaśnienia, lecz raczej odpowiedzi na konkretne argumenty. Szkoda, że pan Artur Sporniak nie podjął nawet próby udzielenia takiej odpowiedzi.

 

Na koniec podzielę się cytatem z książki, która we wrześniu ukaże się w USA. Tytuł: Mind and Cosmos: Why the Materialist Neo-Darwinian Conception of Nature Is Almost Certainly False (Umysł i kosmos. Dlaczego materialistyczna neodarwinistyczna koncepcja przyrody jest prawie na pewno fałszywa?). Choć autorem książki jest filozof-ateista, Thomas Nagel, to tytuł nie jest ironiczny. Nagel nie akceptuje wprawdzie inteligentnego projektu, ale jednocześnie widzi, że teoria ta stawia poważne wyzwanie darwinizmowi:

 

„[…] Do rozważenia tych zagadnień zostałem zachęcony przez krytykę obowiązującego obecnie obrazu świata […] prowadzoną przez obrońców inteligentnego projektu. Nawet jeśli pisarze tacy jak Michael Behe lub Stephen Meyer kierują się choćby w części swoimi motywacjami religijnymi, argumenty empiryczne, które przedstawiają przeciwko prawdopodobieństwu, że początki życia i jego ewolucyjna historia mogą zostać całkowicie wyjaśnione przez fizykę i chemię, są same w sobie najbardziej godne zainteresowania. Inny sceptyk, Dawid Berlinski, podniósł te same zastrzeżenia bez odniesień do wnioskowania o projekcie. Nawet jeżeli ktoś nie skłania się do wyjaśnienia poprzez działania projektanta, problemy, które stawiają ci „ikonoklaści” wobec ortodoksyjnego konsensusu naukowego powinny być traktowane poważnie. Nie zasługują na pogardę z jaką się powszechnie spotykają. Jest to w sposób jawny nieuczciwe”2.

Michał Chaberek OP

 

Więcej;

www.fronda.pl/news/czytaj/tytul/odpowiedz_na_artykul_artura_sporniaka_nowi_poszukiwacze_zaginionej_arki_%28tp_26_viii_2012%29_23555

0

circonstance

Iza Rostworowska. Crux sancta sit mihi lux / Non draco sit mihi dux Vade retro satana / Numquam suade mihi vana Sunt mala quae libas / Ipse venena bibas

719 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758