Między Niemcami a Rosją
Spotykam się coraz częściej ze zdaniem, że UE należy opuścić jak najrychlej i szukać samodzielnie naszego usytuowania wykorzystując geograficzne i geopolityczne centralne położenie Polski w Europie.
Takie zdanie oparte jest na poczuciu własnej siły i możliwości rozwojowych w oparciu o nasze bogactwa. Myślę, że zanim przystąpi się do rysowania jakiejkolwiek koncepcji rozwiązań politycznych warto przeprowadzić rzetelny rachunek naszej rzeczywistej siły. Jesteśmy pod względem obszaru kraju i zaludnienia na 6 miejscu w Europie, ale pod względem dochodu obliczonego wg nominalnego PKB dopiero na 9. Nie wygląda to zbyt imponująco, ale usłużny jak zwykle wobec władz GUS pośpieszył z waloryzacją, która poprawia nasze położenie, ale niestety nie za, wiele bo tylko o jedno lub w najlepszym przypadku dwa miejsca.
Dla oceny zamożności kraju bardziej istotny jest dochód w przeliczeniu na mieszkańca, pod tym względem plasujemy się ciągle w końcówce UE za nami już tylko sami biedacy – Rumunia, Bułgaria i Litwa. Dla określenia pozycji państwa ma to jednak mniejsze znaczenie, Rosja ma jeszcze niższy dochód w przeliczeniu na mieszkańca a mimo to jest gronie liczących się potęg nie mówiąc już o Chinach.
Gorzej wygląda nasz udział w wymianie towarowej, po stronie eksportu figurujemy na 9 miejscu w UE, nieco lepiej z importem – 7 miejsce, a najlepiej z deficytem obrotów – 6 miejsce, czyli jak mówi klasyk najlepiej jest z „plusami ujemnymi”.
Wszystko to nie najlepiej świadczy o naszej pozycji, ale w moim przekonaniu nie to jest najgorsze, najgorzej jest z polską „demografią” ze względu na ubytek przeszło dwóch milionów ludzi w wieku od 20 do 40 lat przebywających na przymusowej emigracji zarobkowej. Ta grupa wiekowa to mniej więcej jedna trzecia narodu, ale najbardziej aktywna zarówno pod względem zawodowym jak i zapewnienia normalnego rozwoju życia rodzinnego i dalszej egzystencji narodu.
Statystycznie jest to ubytek jednej szóstej naszego potencjału sił ludzkich, w praktyce jest to o tyle więcej o ile ludzie emigrujący za chlebem są bardziej przedsiębiorczy od tych, którzy pozostają w kraju. Nieodwracalne są straty w normalnym rozwoju społeczeństwa, a także straty moralne wynikające z zaburzeń życia rodzinnego.
Mamy, jako atut nasze centralne położenie w Europie, a szczególnie, jako pomost między Europą zachodnią i wschodnią. Niestety nie wykorzystujemy tego zarówno z braku stosownej infrastruktury jak i może w wyższym stopniu z powodu braku inicjatywy ze strony rządzących Polską, których rola ogranicza się do akceptowania wszystkiego, co nam przynoszą zewnętrzne układy. Klasycznym przykładem jest gazociąg północny do powstania, którego dopuszczono nie stawiając z odpowiednim naciskiem sprawy na forum UE a także wobec naszych bałtyckich sąsiadów, przez których strefy ekonomiczne lub nawet wody terytorialne gazociąg przepuszczono, a wystarczyłby brak zgody Szwecji żeby do jego budowy nie doszło.
Sprawa sięga znacznie głębiej, rząd w Polsce nie zastrzegł sobie w konwencji bałtyckiej, że wszelkie inwestycje przynajmniej na obszarze poza wodami terytorialnymi na Bałtyku wymagają uzgodnień między członkami konwencji.
Naszym głównym walorem w stosunkach międzynarodowych nie są nasze bogactwa naturalne, ani potencjał przemysłowy, ale potencjał ludzki, inteligencja, przedsiębiorczość, chęć do pracy. Niestety te walory nie tylko, że nie są wykorzystywane, lecz wprost przeciwnie jak za PRL premiowane są „mierność, bierność, ale wierność” wobec władzy, co zresztą jest złudzeniem, bo najbardziej skorzy do zdrady są właśnie tego typu osobnicy.
A wszystko zaczyna się od jakby celowo zadekretowanych błędów wychowawczych i nauczania. Promocja konsumpcyjnego bezmyślnego stylu życia, nieprzystosowane do wymogów współczesności programy nauczania nie wykorzystują predyspozycji indywidualnych i redukują możliwości rozwojowe. Ponadto absolwenci najbardziej pożądanych kierunków nauczania nie znajdują zatrudnienia w Polsce i muszą pracy szukać zagranicą. Ponosimy z tego tytułu podwójne straty zarówno w darmowym dostarczaniu wykształconych ludzi jak i w owocach ich pracy.
Klasycznym przykładem służą tu informatycy, lekarze, ale także hydraulicy i spawacze i inni.
Wszystkiemu winna jest celowa degradacja poziomu naszej inwencji na rzecz importu byle czego, a także ograniczanie dostępu do wysokokwalifikowanych usług. Jak za czasów Generalnej Gubernii jesteśmy sprowadzani do możliwie najniższego poziomu, a jeżeli już produkujemy coś bardziej skomplikowanego, to wyłącznie jako podrzędni wykonawcy cudzych projektów, lub po prostu monterzy.
Temu celowi służy między innymi drenaż polskiego „rynku pracy”.
W tej sytuacji wymagane jest wykonanie wielkiej pracy przywrócenia Polsce pozycji intelektualnej należnej naszym wrodzonym zdolnościom i dorobkowi kultury. Promocja należy się szczególnie tym dziedzinom, które rokują najlepsze nadzieje i mają oparcie w historycznych osiągnięciach jak polska architektura, informatyka, medycyna, chemia i nauki przyrodnicze, ale przecież i też humanistyka.
Należy podkreślić, że nie możemy się rozwijać w izolacji, we współczesnym świecie funkcjonują wyłącznie wielkie systemy gospodarczo kulturowe i dlatego wyjście z UE bez włączenia się w inny system jest skazane na niepowodzenie. Dotyczy to nie tylko obrotów towarowych i usług, ale też wymiany poznawczej i kontaktów osobistych, nie wyobrażamy sobie już możliwości powrotu do zamkniętych granic, wiz itp. na obszarze objętym konwencją z Schengen.
Polska jest uzależniona od importu różnego rodzaju surowców z energetycznymi na czele, ale też ciągle musimy korzystać z obcych technologii, najlepiej w trybie wymiany na nasze własne osiągnięcia, Ponadto nikt współcześnie nie produkuje wszystkiego, nawet takie potęgi gospodarcze jak Stany Zjednoczone, Japonia czy Niemcy zmuszone są do importowania wielu produktów najwyższej technologii.
Polska w ciągu ostatnich dwudziestu lat związała się mocno z wymianą z krajami unijnymi i nie może pozwolić sobie na gwałtowne zerwanie tych więzi.
Niektóre z nich są bardzo cenne i dlatego warto postarać się o to żeby je rozwijać w optymalnych warunkach, które można stworzyć w miejsce obecnej biurokracji unijnej funkcjonującej dla dobra swoich mocodawców ze szkodą dla krajów członkowskich.
Zbudowanie europejskiej wspólnoty powstałej na bazie wspólnego rynku przestrzegającego równych praw członkowskich i rzeczywiście wolnego obrotu, jest z pewnością warte wysiłku, jaki w to dzieło należałoby włożyć.
Jaką mamy alternatywę? Niektórzy uważają, że nasze miejsce jest, jeżeli nie we wspólnocie gospodarczej z Rosją to przynajmniej w bliskich z nią związkach.
Można wyrazić zastrzeżenie, że już w tej „wspólnocie” byliśmy ze skutkami widocznymi po dzień dzisiejszy, a nawet, jeżeli uzna się, że to już nie to samo to można jedynie zaobserwować jakie są jej pozostałości choćby po poziomie życia we wszystkich krajach z Rosją związanych i samej Rosji. Poza tym Rosja nie jest w stanie zaoferować współpracy w dziedzinie rozwoju technologii.
Jako jedyne, co jest nam potrzebne w stosunkach z Rosją to wzorem Gudzowatego poszerzona wymiana barterowa, ale na to nie trzeba żadnych bliższych związków.
Próby tworzenia związków w Europie środkowej były już czynione przed wojną i nie dały żadnych rezultatów, obecnie wcale nie jest lepiej. Bardziej perspektywicznie wyglądają możliwości zacieśnienia współpracy w dawnej strefie funtowej, czyli z krajami skandynawskimi i Wk. Brytanią, ale też nie jako wyłączność, lecz jako element większej wspólnoty. Nie ma bowiem szans na rozwój i konkurowanie na światowym rynku dla izolowanych, małych organizmów gospodarczych.
Na całe szczęście dla nas jest konkretne wyjście z obecnej pułapki bez potrzeby wpadania z obszaru dominacji niemieckiej w obszar dominacji rosyjskiej co do którego też zachodzi obawa, że jest sterowany z Berlina. Nie jesteśmy wprawdzie w stanie stworzyć dostatecznie silny własny układ, a to ze względu na nasze niedostatki, ale jesteśmy wystarczająco silni na tworzenie wspólnoty z krajami, którym obecny kształt UE nie odpowiada.