Polski parlament jest jednym z najsłabiej zabezpieczonych na świecie – alarmowało już w 2010 r. MSWiA. W raporcie na ten temat uznano, że budynek Sejmu może być jednym z głównych celów ataku terrorystycznego.
"Gazecie Wyborczej" udało się poznać treść raportu.
Pochodzący z 8 września 2010 r. raport "Zespołu zadaniowego ds. przeglądu systemów bezpieczeństwa w obiektach parlamentu na wypadek ataku terrorystycznego" napisało 21 specjalistów z BOR, ABW, policji, CBŚ, straży pożarnej i Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
Dwa lata temu zalecenia raportu zostały niemal całkowicie zlekceważone. Temat wrócił, gdy we wtorek ABW i prokuratura ujawniły, że zatrzymały w Krakowie Brunona K., z zawodu chemika, wykładowcę tamtejszej Akademii Rolniczej. Planował on wysadzenie pod parlamentem ciężarówki z czterema tonami materiału wybuchowego.
Raport ma klauzulę "zastrzeżone", ale "Gazecie" udało się poznać jego treść. Specjaliści, którymi kierował płk Ryszard Góran z BOR, badali cały obszar administrowany przez kancelarie Sejmu i Senatu. To kompleks budynków ogrodzony tylko z tyłu, od strony parku im. Rydza-Śmigłego. Front Sejmu nie ma żadnej bariery. Na osiem wjazdów na teren parlamentu tylko cztery wyposażone były w pełny system ochronny: barierki, kolczatki i wysuwane z ziemi zapory wysokie na blisko 40 cm.
Cały tekst w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej".