Bez kategorii
Like

Mazurek w PJN, czyli ciemność w południe. Zdradzić, by ocaleć

17/04/2012
500 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

Robert Mazurek jest jak PJN. A przynajmniej był – przez tydzień.

0


I choć wiem, jak bardzo zaboli go to porównanie i jak bardzo nie będzie się na nie zgadzał, chciałbym się dowiedzieć, czy w tym, co go spotkało, widzi choć trochę swojej winy (na którą dzielnie pracował ostatnie dwa lata) i czy widzi, że zdradzając Kaczyńskiego, nie zdradził siebie.  

 

 
Publicysta Rzepy napisał mniej więcej to, że nie spodobało mu się, że w drugą rocznicę tragedii smoleńskiej została ona zagospodarowana przez Jarosława Kaczyńskiego, a ceremonia żałobna przekształciła się w partyjny wiec PiS. Zapytam naiwnie – a czego się tam spodziewał? Modlitwy za zmarłych, wspólnego wspominania ofiar z różnych obozów politycznych? Solidarności i budowania wspólnoty narodowej? Jeśli tak, to gdzie Mazurek był przez ostatnie dwa lata? Nie widział tego, jak Kaczyński buduje swoje polityczne przywództwo na szczuciu i oskarżaniu innych? Nie czytał tego, za kogo przywódca PiS uważa premiera i prezydenta? Nie zaglądał do netu, żeby pooglądać, co się tam wyprawia pod blogami ludzi, którzy zostali wyrzuceni z PiS, bo okazali się niegodni, zdradliwi i załgani?
 
Czy felietonista Rzepy słyszał coś o tym, jak Paweł Kowal jest publicznie określany przez Kaczyńskiego? Czy wie, że ten polityk – tak bliski Lechowi Kaczyńskiemu i tak ważny w dniach po 10 kwietnia 2010 roku – był odsądzany od czci i wiary, oskarżany o najgorsze rzeczy, tylko dlatego, że stanął w obronie swojego środowiska polityczno – przyjacielskiego i miał w sobie odwagę mówienia własnym głosem? Gdzie był Mazurek, kiedy środowisku PJN odmawiano prawa do powoływania się na dziedzictwo zmarłego prezydenta? Czy aby nie uważał, że dobrze nam tak, że się nam należy, bo jesteśmy mięczaki i nie rozumiemy realpolityk i tego, że "jedyną alternatywą dla fatalnych rządów Tuska jest PiS"? Dlaczego biernie się przyglądał, jak naszej grupce odmawia się prawa do uczciwości, prawości, przyzwoitości, tylko dlatego, że odmówiliśmy udziału w tym, co tak bardzo zniesmaczyło jego samego 10 kwietnia 2012 roku? Co więcej, nie tylko biernie się przyglądał, ale też parę razy zamachnął się na nas młotkiem uderzająco (nomen omen) podobnym do tego, którym wymachiwali ideowcy z Nowogrodzkiej
 
Dostrzegliśmy to, co Mazurek zobaczył dopiero przed tygodniem, już wiele miesięcy temu i mówiliśmy o tym głośno. W odpowiedzi słyszeliśmy, że jesteśmy chorzy na Kaczyńskiego, że go niepotrzebnie atakujemy, że jesteśmy przystawką PO. No to zapytam – jak się dzisiaj czujesz, jako sługus Tuska, jako osoba atakująca pogrążonego w żałobie człowieka, jako poputczik zdrajców? Fajnie? Że to nieprawda? Że przecież masz prawo do własnego zdania i do jego upublicznienia? Wolne żarty, kolego Mazurek! Na tyle jesteście dorośli, żeby wiedzieć, komu obiektywnie służycie, kogo obsługujecie! Ładnie przeproście, to może was nawet na powrót przyjmiemy do naszej rodzinki, ale naszego zaufania to jeszcze długo nie odzyskacie. Ale aplikujcie, aplikujcie….Wytarzajcie się w popiele i pełznijcie w naszą stronę.  
 
Ale w istocie Robert Mazurek jest już stracony, bo on naprawdę zdradził. Sam tego jeszcze nie wie, ale jest zdrajcą i już. Bo chciał mieć prawo do samodzielnej oceny tego, co zdarzyło się dwa lata temu i tego, co dzieje się dzisiaj. Chciał osądzać i od czasu do czasu napisać, coś krytycznego o Kaczyńskim czy jego partii. Ale właśnie na tym polega jego zdrada – z punktu widzenia szefa PiS i wyborców tej formacji, tego typu uzurpacja jest prostą drogą do zdrady. Jeśli dzisiaj Kaczyński mówi, że inspiracja do zamachu mogła płynąć z Polski, to znaczy, że mogła płynąć. A jak jutro powie, że to nie był zamach, a jedynie komplikacja ruskiego burdelu z polskim "jakoś to będzie", to tak właśnie trzeba będzie to interpretować. Jak prezes zacznie grzać, to należy grzać, a jak zacznie się uśmiechać, to trzeba razem z nim rozdziawiać gęby. A tego Mazurek, cokolwiek o nim powiedzieć, nie potrafi (a chyba nawet nie chciałby). I dlatego jest zdrajcą. Tak, jak politycy PJN są zdrajcami. Zrozumiałem to dosyć późno, ale – po ponownej lekturze "Ciemności w południe" – stało się to dla mnie jasne: wszyscy, którzy nie podążają za Kaczyńskim w jego kolejnych woltach i politycznych wygibasach, są – z jego punku widzenia i z punktu widzenia jego wyborców – zdrajcami. Co więcej – oni  tymi zdrajcami naprawdę są.
 
Dlatego namawiam Mazurka do zaakceptowania tego faktu – tak, zdradziłeś Kaczyńskiego. Ale mam pocieszającą wiadomość – są sprawy i wartości, od Kaczyńskiego ważniejsze: prawda, wolność, swoboda myślenia. No i Polska. Zdradziłeś Kaczyńskiego i PiS. Ale nie zdradziłeś siebie i swojego zawodu. To naprawdę ważniejsze. Uwierz mi – na razie na słowo.
 
P.S. Tytułem wyjaśnienia – nabijałem się na twitterze z histerii, która wybuchła wokół tekstu Mazurka. Wielu blogerów i blogerek (ze szczególnym uwzględnieniem tych drugich) stawało w obronie publicysty, współczuło mu, trzymało za niego kciuki. Bardzo mnie to śmieszyło – i dałem temu wyraz pisząc, że wszyscy dziś jesteśmy z Mazurkiem, że solidaryzujemy się z nim, że po prostu – w tak ciężkim dla niego czasie – wszyscy jesteśmy Mazurkami. W związku więc z tym, że chyba część twitterowiczów nie załapała ironii, oświadczam, że tamte głupoty były nie na poważnie. Dzisiejszy tekst jednak proszę potraktować wprost.

 

0

Marek Migalski

283 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758