Maseczki, szczepionki – ściema, bo nadchodzi globalny kataklizm?

Dziwne rzeczy dzieją się na świecie, jedni mówią o NWO, inni o celowej depopulacji. Chciałbym przybliżyć trzecią hipotezę, lansowaną przez niektórych, czyli mozliwego kosmicznego kataklizmu

Dziwne rzeczy dzieją się w Polsce i na świecie. Niby szaleje morderczy wirus, a jednak śmiertelność tylko z jego powodu jest bardzo niska. Co nie przeszkadza władzom krajów, praktycznie całego świata, na wprowadzanie jakiś restrykcji sanitarnych: noszenie maseczek, dystans społeczny, zamykanie biznesów itp. Jakieś dziwne organizacje podsycają niepokoje społeczne i wzniecają zamieszki. Chaos totalny i to na całym świecie. Wyjściem z pandemii maja być szczepienia. Kilka firm już zgłosiło, że ma szczepionki gotowe. Członkowie rządu mówią raz, że szczepionki będą obowiązkowe, potem, że nieobowiązkowe i tak na przemian. Szwajcaria już odrzuciła szczepionki. Polski minister zdrowia zapowiedział przetestowanie na covid-19 mieszkańców województw: małopolskiego, podkarpackiego i śląskiego, ale nic się nie dzieje. Jakby sobie zapomniał o całej sprawie. Całe to zamieszanie wygląda na odwracanie uwagi społeczeństwa od istotnych spraw. Na pewno od przekrętów grupy cwaniaków do których należą z całą pewnością polskie władze, ale i rekiny światowego biznesu i finansjery.

Przekręty przekrętami, ale od czego jeszcze może być odwracana uwaga społeczna?

Maseczki nie chronią przed wirusem, ale mogą ochronić przed cząstkami mikrometrowymi i submilimetrowymi. Takie rozmiary mają cząsteczki pyłu wulkanicznego lub popiołów unoszących się w powietrzu z gigantycznych pożarów.

Ale skąd pył wulkaniczny i popioły?

Jakiś czas temu w jednym z moich postów przywoływałem hipotezę Artura Lalaka o cyklicznych resetach co 676 lat. Rosjanie w swoich jutjuberskich programach lansują hipotezę katastrof, które wydarzyły się w XIX, XVII i wcześniejszych wiekach. Według Artura Lalaka wielki reset, czyli jakaś ogólnoświatowa katastrofa, ma się wydarzyć w roku 2024 plus minus kilka lat.

I co to może być, jeśli on ma rację?

Wiemy, że Księżyc powoduje pływy morskie i potrafi podnieść skorupę ziemską nawet o 30 cm. Załóżmy, że w okolice Ziemi przylatuje obiekt o masie naszego Księżyca. Wcale nie musi być taki duży jak nasz Księżyc. Jeśli będzie miał większą gęstość, to może być dużo mniejszy. Siła grawitacji na Księżycu jest 6 razy mniejsza niż na Ziemi. Jeśli chcielibyśmy, żeby grawitacja na Księżycu była taka jak na powierzchni Ziemi, to nasz Księżyc musiałby mieć promień około 1070 km, a nie 1740 km, jaki ma w rzeczywistości. Oczywiście obiekt kosmiczny mógłby mieć większą gęstość niż Ziemia i byłby jeszcze mniejszy. A jeśliby przelatywał w odległości dwukrotnie mniejszej niż odległość z Ziemi do Księżyca, to jego oddziaływanie grawitacyjne na Ziemię byłoby cztery razy większe. Poniżej zwizualizowałem sytuację żeby ukazać wzajemne odległości. Oczywiście dla szczególnego przypadku, Obiekt oczywiście może nadlecieć nad bieguny lub minąć Ziemię pod każdym innym dowolnym kątem.

Obiekt może bardzo silnie pochłaniać światło widzialne, albo być dla niego przeźroczysty i przez to jest trudny do zaobserwowania przez teleskop optyczny.  Czyli przeciętny śmiertelnik nie jest w stanie go zauważyć, ale ci, co mają dostęp do innych rodzajów teleskopów – już tak.
I teraz zastanówmy się nad skutkami, które by mogło wywołać takie ciało niebieskie na Ziemi. Nie musi trafić w Ziemię. Jeśliby ten obiekt przeleciał w odległości  dwukrotnie mniejszej niż odległość do Księżyca to nie dość że znacząco podniósłby fale pływowe w oceanach światowych, to jeszcze dość znacznie odkształciłby grunt. Powstałaby jakaś  chwilowa oś obrotu układu Ziemia – obiekt i powierzchnia Ziemi odkształciłaby się. Poniżej zilustrowany został układ  Ziemia – Księżyc zaczerpnięty z portalu fizyka.net.pl.

Co to może spowodować?

Ruchy skorupy ziemskiej mogą spowodować trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów, a co za tym idzie – gigantyczne pożary. Większe fale pływowe mogą spowodować tsunami praktycznie na całym świecie. Skutki zależą też od prędkości kątowej z jaką na niebie będzie się poruszał ten obiekt. Im większa będzie ta prędkość tym odkształcenia skorupy ziemskiej będą szybsze i ataki fal gwałtowniejsze. Może też zostać zachwiany lub nawet zmieniony kąt nachylenia osi obrotu Ziemi, co zmieni klimat ziemski. Że nie wspomnę o lokalnych spadkach ciśnienia atmosferycznego, podczas przelotu obiektu, powodującego silne wiatry.
I jeśli faktycznie takie cało niebieskie zbliża się do Ziemi, to światowe rządy maja problem. Jeśli powiedzą ludziom o zagrożeniu, to skutki tego mogą okazać się dużo gorsze niż samego przelotu ciała niebieskiego. Tajemniczy obiekt może minąć Ziemię w takiej odległości i pod takim kątem, że praktycznie nic groźnego dla ludzkości się nie stanie. Za to ludzie, gdy się dowiedzą o grożącym im kataklizmie, mogą wpaść w panikę i rozpoczną się rabunki, gwałty, mordy i ogólna dewastacja mienia.  I będzie jak w dowcipie o bosmanie, który miał w delikatny sposób przekazać załodze statku, że za chwile zostaną storpedowani:

„Kapitan powiedział bosmanowi, że łódź podwodna wystrzeliła w ich kierunku torpedę i nie zdążą przed nią uciec. Kazał mu przekazać tą informację załodze w taki sposób, żeby nie wywoływać paniki. Bosman szybko zwołał załogę do mesy i powiedział, że gdy uderzy w stół, to statek się rozpadnie. Bosman uderzył w stół i statek się rozpadł.
I dalsza sytuacja: kapitan płynie trzymając się jednej deski, bosman drugiej. Kapitan mówi do bosmana:

„Idioto, torpeda nas minęła”.”

I tutaj możemy mieć do czynienia z sytuacją, że ciało kosmiczne nie wyrządzi wielu szkód na Ziemi, za to histeria ludności świat może doprowadzić do zagłady cywilizacji.
I być może to jest jednym z powodów dziwnych zachowań i decyzji władz większości państw świata.
​O innych możliwościach pisałem w poprzednich postach.