Marzenia mojego pokolenia
W stosunku do mego wpisu z 9 maja, „O co walczymy” otrzymałem uwagę, że w obecnej naszej sytuacji moje propozycje są de facto mrzonką. Otaczająca nas rzeczywistość przypomina nieco stan społeczeństwa, z jakim walczył Piłsudski przed odzyskaniem niepodległości nazywając go brutalnie „wychodkiem”. Ja raczej traktowałbym ten stan jako stan uśpienia spowodowany konfrontacją z nowym światem, z jakim zetknęliśmy się po 1989 roku, a szczególnie po 2004 roku, ale z każdego stanu uśpienia można wyjść jeżeli tylko znajdzie się ktoś kto zagra pobudkę. Między innymi po to piszemy o tym przy każdej możliwej sposobności.
Marzenia o niepodległości mogą się niespodziewanie ziścić podobnie jak miało to miejsce w 1918 roku. Wówczas jeszcze w 1916 roku detaszowany z austriackiego „Zweigstelle” do NKN niejaki kapitan Zagórski / późniejszy polski generał/ pisał w raporcie do austriackich władz, że brygadierowi Piłsudskiemu bzdurzy się niepodległa Polska. No i jak się okazało wystarczyło dwa lata, a może teraz uda się w podobnym terminie, a może, co daj Boże, wcześniej.
Dla przypomnienia pozwalam sobie załączyć wraz z pozdrowieniami tekst tego, co na ten temat pisałem już kiedyś:
„Moje pokolenie pierwszej połowy lat dwudziestych zaznało smaku Polski prawdziwie niepodległej. Wśród młodych ludzi panowało dumne przeświadczenie o naszej sile i dążeniu do Polski mocarstwowej, żyło się pierwszym wielkim i samodzielnym sukcesem militarnym odniesionym po blisko 250 latach, jakim była zwycięska wojna z bolszewikami nie licząc zwycięstw nad Ukraińcami, Niemcami czy Litwinami. Świadomość własnej siły i osiągnięcia takie jak budowa własnego portu w Gdyni, COP’u, rozwój własnego lotnictwa i jego sukcesy na światową skalę, a przede wszystkim tworzenie własnego wojska – tworzyły wśród młodego pokolenia Polaków nastrój pełnej satysfakcji i gotowości do poświęceń. Starsze pokolenie obdarzone chwałą za wywalczenie niepodległości przekazało ówczesnej młodzieży poczucie najwyższej wartości, jaką była odzyskana niepodległość. Niezależnie od sporów politycznych mieliśmy świadomość, że rządy w Polsce sprawują ludzie, którzy na to zasłużyli służbą i walką o wolność i niezawisłość. I sprawą drugorzędną było, że dla jednych na pierwszym planie byli Piłsudski i legioniści z I Brygady, a dla innych Haller, Korfanty, Dmowski, Daszyński czy Witos. Propaganda sanacyjna stawiała Piłsudskiego ponad wszystkimi innymi, ale też i jego historia, a właściwie legenda postaci była dla młodzieży najbardziej frapująca. Wprawdzie w domach o tradycjach narodowych i poglądach, jak się mówiło „endeckich”, Piłsudski nie był z pewnością bohaterem numer jeden, ale dla nas te wszystkie rozróżnienia nie miały większego znaczenia. Główny wpływ ideologiczny na nasze pokolenie miało harcerstwo skupiające 400 tysięcy druhów i druhen. Harcerskimi idolami byli „rycerze z nad kresowych stanic”, Zawisza Czarny, którego imię nosiła niemal co trzecia drużyna, Lis Kula, ksiądz Ignacy Skorupka i inni polegli w boju. Bohaterowie harcerstwa nie byli obciążeni odpowiedzialnością za sprawy bieżące ówczesnego życia, gdyż zginęli w chwale.
Zasługą harcerstwa było przygotowanie młodego pokolenia Polaków do ofiarnej walki i pracy na rzecz Polski bez jakichkolwiek określeń politycznych. W tej dziedzinie działały inne organizacje młodzieżowe jak TUR, Wici, Walka Młodych, a przede wszystkim najpopularniejsza przed wojną „Falanga”. W moim gimnazjum wpływy tych organizacji były niewielkie, ale „Falanga” liczyła się poważnie. Na okazjonalnych akademiach dawali o sobie znać wznosząc okrzyki i czyniąc tumult, co wprawiało we wściekłość dyrektora, który zgodnie z nazwą gimnazjum imienia Józefa Piłsudskiego, był piłsudczykiem. Po śmierci marszałka 19 marca każdego roku delegacja gimnazjum ze sztandarem udawała się do Wilna, aby oddać hołd jego sercu złożonym w grobie matki na Rossie. Nastroje młodzieży kształtowały się niezależnie od aktualnej sytuacji politycznej. Ważne były pryncypia zawarte w przyrzeczeniu harcerskim. I z tym dorobkiem wkroczyliśmy w stan wojny. Niewielu spośród ludzi urodzonych w Polsce niepodległej zdążyło służyć w regularnym wojsku, bowiem ostatnim rocznikiem, który dostał powołanie w 1939 roku był rocznik 1918. Wielu jednak zgłosiło się do wojska ochotniczo, lub pełniło służbę pomocniczą.
Szok po niespodziewanej i błyskawicznej klęsce wkrótce ustąpił miejsca potrzebie działania.
Zarówno konspiracja o charakterze wojskowym jak i inna, a przede wszystkim „Szare Szeregi” wciągnęły znakomitą większość młodzieży. Tak jak w każdym wojsku ochotniczym młodzież stanowiła większość sił armii podziemnej. Wprawdzie w ZWZ, a później w AK były ograniczenia wieku i w zasadzie nie przyjmowano młodszych niż 18 lat, ale w praktyce częstokroć łamano ten zakaz, co było ułatwione włączaniem do AK „Szarych Szeregów”. Ludzie, którzy przeszli szkolenie wojskowe w konspiracji lub partyzantce byli nie tylko wykonawcami najważniejszych akcji bojowych, ale z czasem zaczęli przejmować funkcje dowódcze. Zaufanie do Komendy AK powodowało, że podobnie jak i większość narodu oczekiwaliśmy zwycięstwa wywalczonego własnymi siłami i powrotu do Polski rządu londyńskiego. To przeświadczenie stopniowo gasło w miarę przesuwania się frontu wschodniego na zachód. Klęska „Burzy” na ziemiach wschodnich Rzeczpospolitej, a następnie tragedia powstania warszawskiego były jeszcze większym wstrząsem aniżeli klęska wrześniowa.
Powszechnie liczono już tylko na zdawało się nieuchronny konflikt amerykańsko sowiecki. Część młodzieży została wcielona do armii Berlinga i zapłaciła krwawą cenę za udział w sowieckim planie wyniszczania polskich sił zarówno w I Armii na wale pomorskim, jak szczególnie w II pod czołgami Schoernera. We wszystkich przypadkach walk polskich jednostek dowodzonych przez sowieckich generałów, począwszy od Lenino polskie jednostki były wysyłane do boju bez należytego rozpoznania i wsparcia artyleryjskiego i lotniczego. Część młodzieży z AK i NSZ przeszła do walki z nowym okupantem, włączyli się do niej również masowo „berlingowcy”, najwięcej podjęło naukę i studia wyższe korzystając z przywileju zwolnienia od służby wojskowej. Likwidacja oporu zbrojnego i prześladowania pociągnęły za sobą dalsze ofiary wśród tragicznego pokolenia zwanego przez jednych „kamieniami rzucanymi na szaniec”, a przez innych „pokoleniem Kolumbów”. Jednak ci, którzy przetrwali w Polsce i po różnych perypetiach życiowych zorganizowali sobie jakoś gorzej czy lepiej, częściej jednak gorzej – życie w PRL, zachowali w pamięci obraz Polski niepodległej.
Dla nas wszystkich warunkiem nieodzownym osiągnięcia niepodległości było oczywiście wyjście wojsk sowieckich, obalenie reżimu komunistycznego, powrotu ludzi z wychodźstwa i przeprowadzenia wolnych wyborów w oparciu o konstytucję gwarantującą ciągłość niepodległego państwa polskiego. Oczywiście w miarę upływu lat z naturalnych względów zrealizowanie tej idei było coraz trudniejsze. Sięgając do wspomnień osobistych pamiętam, że w rozmowach politycznych prowadzonych z rządem Mazowieckiego, zaproponowałem ministrowi Hallowi ażeby zamiast niefortunnego wyboru Jaruzelskiego, przekazać tymczasowo prezydenturę Kaczorowskiemu akcentując w ten sposób ciągłość państwa. Reakcja była natychmiastowa i zdecydowanie wroga, zrozumiałem wówczas, że państwo tworzone w wyniku porozumienia z komunistami nie jest tą niezawisłą Polską, którą mieliśmy w swojej pamięci i o którą walczyliśmy
Ogromny wysiłek został wykonany ażeby z pamięci narodu wykreślić fakt zasadniczej różnicy między Rzeczpospolitą przedwojenną a obecną. Tamta odzyskała niepodległość zawdzięczając trudowi i krwi polskiego żołnierza, ta została zaoferowana przez przywódców PRL*/, a w stosunku do nich obowiązuje zasada „timeo Danaos et dona ferentes”. Stąd mogą niektórzy uważać, że mamy jakąś niepodległość, ale z pewnością zbudowana jest ona z dużo podlejszego kruszcu. Nic zatem dziwnego, że nie jest ona zbytnio ceniona i oddana została nawet nie za miskę soczewicy.
Warunkiem uznania pełnej niezawisłości państwa polskiego było i pozostaje:
– uznanie ciągłości państwa polskiego przez przyjęcie konstytucji nawiązującej do historycznych aktów tworzenia państwa polskiego: Konstytucji 3 Maja, marcowej z 1921 roku i kwietniowej z 1935 roku,
– całkowite obalenie reżimu komunistycznego i zastąpienie go władzą pochodzącą z wolnych wyborów,
– uznanie PZPR i jej agentur za przestępcze i pociągnięcie do odpowiedzialności karnej winnych zdrady i prześladowań narodu polskiego,
– dokonanie kodyfikacji prawa na wzór sporządzonej po I Wojnie Światowej,
– zweryfikowanie traktatów międzynarodowych zawartych przez PRL ze szczególnym uwzględnieniem stosunków z Niemcami i Rosją występującą, jako spadkobierca ZSRS,
– podjęcie skutecznych działań dla zadośćuczynienia pokrzywdzonym przez reżim komunistyczny, a także okupantów sowieckich i niemieckich,
– odkłamanie historii i pełne ujawnienie zatajanych przed narodem faktów,
– czasowe lub całkowite pozbawienie praw wykonywania zawodów związanych z publicznym zaufaniem przez ludzi, którzy brali czynny udział w działaniach szkodliwych dla narodu i państwa polskiego
– odbudowa polskiej gospodarki narodowej, ofensywne wejście na rynki światowe, wprowadzenie innowacji i zdobycie polskich specjalności o znaczeniu międzynarodowym,
– podniesienie standardu życia materialnego, bezpieczeństwa i poczucia sprawiedliwości,
– odrodzenie moralne narodu według najszlachetniejszych wzorców z naszej tradycji historycznej.
Ważnym elementem obrazu państwa polskiego zawartego w odczuciach naszego pokolenia jest dobór personalny ludzi, którym powierza się przodującą rolę w państwie.
Kryteriom, które nas obowiązują nie odpowiada prawie nikt z ludzi, których tak zwany „proces transformacji” wyniósł na kierownicze stanowiska w państwie. Już sama przynależność do PZPR i jej przybudówek dyskwalifikuje każdego pod tym względem, pozostają jeszcze ludzie zhańbieni kolaboracją, lub wręcz agenci służb bezpieczeństwa PRL. Wysokie wymagania moralne i patriotyczne nie pozwalają również na tolerowanie postaw słabości charakterów, karierowiczostwa i zwykłego tchórzostwa. Ludzie kierujący nawą państwową muszą być nieposzlakowani, nie mówiąc już o konieczności wykazania się działaniem na rzecz Polski niepodległej.
Nie trudno zatem zauważyć, że Polska o którą walczyło moje pokolenie różni się zasadniczo od tej z którą mamy do czynienia w wydaniu tak zwanej „III Rzeczpospolitej” Nic też dziwnego że to pokolenie zostało całkowicie wyłączone z procesu przemian ustrojowych.
Powstaje pytanie czy mamy w ogóle szansę na odzyskanie Polski niepodległej w pełnym wymiarze tego pojęcia będąc członkiem Unii Europejskiej. Odpowiedzią może być sytuacja Niemiec, Francji, czy Hiszpanii, które mają dostatecznie silną pozycję w Unii, ażeby zachować atrybuty niepodległości nawet w tym układzie. Polska musi zatem podjąć skuteczną walkę zarówno z siłami wewnętrznymi jak i zewnętrznymi stojącymi na przeszkodzie w drodze do niezawisłości.
Problem organizacji tej walki polega na tym, że nie mogą prowadzić ją ludzie i organizacje zbytnio związane z istniejącym układem władzy. Każdy, kto taką walkę podejmuje musi wyraźnie zadeklarować o osiągnięcie, jakich celów mu chodzi. Tylko w warunkach otwartego zobowiązania się wobec narodu do pełnej odpowiedzialności i prowadzenia otwartej walki można oczekiwać spełnienia marzeń mojego pokolenia o Polsce.
*/ Niektórzy uważają, że obecna niepodległość / de facto quasi/ jest zdobyta wysiłkiem tak zwanej „opozycji” w stosunku do reżimu komunistycznego, lub zrywu „Solidarności”. Jest to nieporozumienie, niewątpliwie zasługą „Solidarności” jest stworzenie sytuacji bankructwa politycznego ustroju komunistycznego, jego faktyczne obalenie w skali międzynarodowej zostało dokonane łącznym wysiłkiem działań wewnętrznych i zewnętrznych. W Polsce w 89 roku inicjatywę „przemian ustrojowych” podjęli komuniści we własnym interesie wykorzystując propagandowo między innymi dorobek „Solidarności” i nie mając zamiaru realizowania rzeczywistych warunków niepodległości. Dokonali tego zresztą w ostatniej chwili, bowiem w kilka miesięcy później nie mieliby najmniejszych szans na przetrwanie.”