Marsz Niepodległości. Na ławie oskarżonych: Policja oraz Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Byłeś w ZOMO, byłeś w ORMO, teraz jesteś za Platformą…

Obserwujemy właśnie w pełnej krasie proces przerzucania się tym "gorącym kartofelkiem" – jakim jest obecnie odpowiedzialność za przebieg wydarzeń w Święto Niepodległości A.D. 2011.

Sprawa jest całkiem prosta. I szkoda, że nam tak łatwo umyka. Usystematyzujmy:

1. Marsz Niepodległości wraz z trasą przemarszu – zostały zgłoszone władzom Warszawy.

2. Hanna Gronkiewicz-Waltz wydała zgodę na konkurencyjną, kolidującą z Marszem imprezę (tu warto zapytać, czy wydałaby zgodę na krzyżujące się ze sobą pętle dwóch różnych biegów ulicznych)

3. Za tzw. "dupochron" – robiła zgoda dla "Kolorowych" na zajęcie tylko jednej jezdni Marszałkowskiej oraz sugestia, że MN przemaszeruje drugą jezdnią. Już wtedy dla każdego przytomnego człowieka powinno być jasne, iż to klasyczna prowokacja. Pani Gronkiewicz-Waltz powinna z tego zostac rozliczona.

4. Kontrmanifestacja początkowo faktycznie zajmowała tylko jedną stronę Marszałkowskiej. W pewnym momencie postanowiła jednak zająć obie jezdnie.

I TO BYŁ WŁAŚNIE TEN MOMENT, w którym Policja dopuściła się złamania obowiązujących ustaleń (złamania prawa?). W konsekwencji stała się prowodyrem późniejszej eskalacji napięć.
Wtedy oczywiście okazało się, że ZOMO – wbrew pozorom – nadal pamięta, jak sprawnie pałować. Nadal potrafi strzelać z armatek wodnych. Nadal potrafi potraktować gazem łzawiącym.

Więc nic dziwnego, że niektórym aż się łezka w oku zakręciła… Wszystko jak za starych, "dobrych" czasów…

Winnym zajść jest: POLICJA (a ściślej: ZOMO).

I jeszcze konkluzja ogólna:
Tak długo, jak ogół rodaków nie odkryje, że znowu: "Telewizja Kłamie" – jesteśmy na przegranej pozycji.