Marian Miszalski: “Z kim walczyliśmy?”
23/07/2011
411 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
Kto właściwie odpowie za wprowadzenie stanu wojennego w Polsce?
( „Najwyższy Czas”, 20 lipca 2011) Gdy sejmowa komisja kanonizacyjna Barbary Blidy próbuje zawlec Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobro pod Trybunał Stanu, wchodząc zarazem w rolę komisji inkwizycyjnej – zastanawiam się, kto właściwie odpowie za wprowadzenie stanu wojennego w Polsce? Czy w ogóle opowie? Pytanie to nabiera aktualności po niedawnym orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, który po 20 latach był uprzejmy stwierdzić urzędowo bezprawność wprowadzenia stanu wojennego, oczywistą w z punktu widzenia prawnego już 13 grudnia 1981 roku… Ale po tych dwudziestu latach nie mamy jeszcze odpowiedzi na proste pytanie: kto wprowadził stan wojenny? Dzisiaj „niezależna prokuratura” wzywa przed oblicze sądów a to gen.Jaruzelskiego, a to gen.Kiszczaka, wyglądałoby zatem na to, że to Jaruzelski z Kiszczakiem, we dwójkę, wprowadzili w Polsce stan wojenny, czyli wygląda na to, jak gdyby stan wojenny właściwie sam się wprowadził. I z tą „moguczuju dwojkoj” walczyła przez 9 lat cała podziemna „Solidarność”?
Pytanie to zadałem także sobie – „z kim ja walczyłem?” – bo właśnie otrzymałem z IPN zaproszenie, abym wyraził zgodę na przedstawienie mnie przez prezesa IPN prezydentowi do odznaczenia Krzyżem Wolności i Solidarności. Wedle ustawy „o orderach i odznaczeniach” z 2010 roku „Krzyż Wolności i Solidarności jest nagrodą dla działaczy opozycji wobec dyktatury komunistycznej”.
Jeśli walka z „dyktaturą komunistyczną” nagradzana jest państwowymi orderami i odznaczeniami – tym bardziej warto wiedzieć, kto właściwie tworzył „dyktaturę komunistyczną w Polsce”, czy tylko Jaruzelski z Kiszczakiem we dwójkę, czy może jeszcze ktoś, kto konkretnie, no i jakie poniesie konsekwencje? Bo jak ordery za walkę z „komunistyczną dyktaturą”– to i chyba odpowiedzialność „komunistycznej dyktatury”, nieprawdaż?
3 lata temu Sejm w swej nieprzebranej łaskawości uchwalił ustawę przewidującą ustawowe odszkodowania dla osób represjonowanych w stanie wojennym, aliści z górnym limitem odszkodowania w wysokości 25 tysięcy złotych (równowartość mniej więcej 2 diet poselskich i 1 diety euro-nygusa). Wyglądało to, jakby nie patrzeć, na próbę hurtowego otarcia łez represjonowanym: Mata i odpiep… się od „dyktatury komunistycznej”, już więcej nie pytajcie głupio, kto w Polsce wprowadził stan wojenny, etc.!
Warto zauważyć, że wielu represjonowanych nie skorzystało z tej oferty wychodząc z założenia, że – po pierwsze – nie podejmowali działalności opozycyjnej z myślą o ewentualnych odszkodowaniach w wolnej Polsce, po wtóre – mając moralne skrupuły wobec sięgania po pieniądze Skarbu Państwa, więc po pieniądze dzisiejszego podatnika.
Potem zaszły jednak dwie nowe okoliczności.
Po pierwsze – Trybunał Konstytucyjny uznał, że górny limit odszkodowawczy w wysokości 25 tysięcy złotych jest sprzeczny z prawem, bo odszkodowanie, jeśli ma być odszkodowaniem, a nie jałmużną, powinno uwzględniać faktycznie doznane szkody. Toteż kilka miesięcy temu zniósł ów limit. Teraz zatem „niezawisłe sądy” mogą już rozpatrywać pełny wymiar ewentualnych odszkodowań.
Po wtóre – Trybunał Konstytucyjny uznał właśnie, po 20 latach i tylko dzięki inicjatywie ś.p. zmarłego tragicznie w tzw. katastrofie smoleńskiej Piotra Kochanowskiego, rzecznika praw obywatelskich – że stan wojenny „wprowadzony został bezprawnie” (cośmy właśnie i akurat wszyscy wiedzieli od początku).
W związku z tym orzeczeniem TK powraca ze zdwojoną, a nawet zwielokrotnioną siłą pytanie o to, kto jeszcze, poza „moguczuju dwojku” Jaruzelski-Kiszcak, odpowiada za to bezprawie?
Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego bowiem otwiera dla Skarbu Państwa (za pośrednictwem „niezawisłej prokuratury”) możliwość tzw. roszczeń regresywnych. To znaczy: sądy mogą przyznawać pełne odszkodowania osobom pokrzywdzonym tym bezprawiem, które będą wypłacane z pieniędzy podatkowych, więc ze Skarbu Państwa – ale tenże Skarb Państwa ma odtąd roszczenie zwrotne wobec osób odpowiedzialnych za wprowadzenie i realizowanie tego bezprawia. Inaczej mówiąc – to, co Skarb Państwa wypłaci represjonowanym jako odszkodowanie, może sobie odebrać od sprawców bezprawia. Represjonowani nie muszą już zatem żywić skrupułów moralnych względem należnych im odszkodowań.
Aby Skarb Państwa mógł odebrać sobie te pieniądze od przestępców komunistycznych, od „dyktatury komunistycznej”, muszą być spełnione dwa warunki: przede wszystkim „niezależna prokuratura” (dziś pod p. Seremetem) musi przejawić wolę występowania w imieniu Skarbu Państwa przeciw przestępcom tworzącym „dyktaturę komunistyczną” – o ten zwrot pieniędzy, wypłacanych pokrzywdzonym w charakterze odszkodowań. Z ta wolą nie powinno być żadnych, najmniejszych nawet kłopotów, bo wystarczy jedna wiążąca dyrektywa Prokuratora Generalnego. Na razie jej nie ma… Po wtóre – tak IPN, jak niezależna prokuratura powinny jak najprędzej ustalić, kto jeszcze, poza Jaruzelskim i Kiszczakiem, dopuścił się orzeczonego wreszcie oficjalnie przez Trybunał Konstytucyjny bezprawia… Bo kiedy myślę sobie, że miałbym odebrać państwowy Krzyż Wolności i Solidarności od prezydenta za walkę z samym ino Jaruzelskim i Kiszczakiem, ogarnia mnie mimowolna wesołość: ależ z tymi dwoma dżentelmenami poradziłbym sobie tak dobrze, jak sam, ewentualnie z pomocą brata albo kolegi („a jesli bolsze – z drugom pa pałam”… – jak śpiewał niezapomniany Wołodia Wysocki).
Zanim zatem przyjmę ewentualny, zaszczytny Krzyż państwowy – chciałbym wreszcie dowiedzieć się, z kim my właściwie walczyliśmy: dowiedzieć się urzędowo i oficjalnie, na miarę tego urzędowego, zaszczytnego wyróżnienia.
Więc – „nazwiska, podać nazwiska!”… Bo „o co walczyliśmy” – to wiemy, ale z kim?! Z cieniem?…
Marian Miszalski