Jarosław Kaczyński był kiedyś dla Migalskiego mężem stanu i wizjonerem. Trafiając do PJN musiał nasz fruwający ornitolog licytować wyżej. Stanęło na Iron Lady i Lady Makbet. Co będzie dalej?
Po wyrzuceniu z PJN Adma Bielana przez Joannę Kluzik-Rostkowską, Marek Migalski tak napisał na swoim blogu:
Kluzik udowodniła, że to ona jest szefem naszej formacji. Wzięła na siebie pełną odpowiedzialność za ten ruch, bez względu na to, czy był on słuszny, czy nie. To pokazuje, że ci, którzy uważali, że jest liderem malowanym, muszą zrewidować swój pogląd. Pokazała siłę, geminację i zdecydowanie w działaniu. Nie zadrżała jej ręka przed podjęciem tej trudnej decyzji. W drodze do bycia Iron Lady już udowodniła, że jest, co najmniej Lady Makbet.
Jest to wielka przestroga dla niedoświadczonych polityków i zwykłych karierowiczów, którzy w wazeliniarstwie i lizaniu czterech liter liderom swoich ugrupowań tracą umiar. Co teraz musi wymyśleć Migalski by ukontentować nowego szefa PJN, Pawła Kowala?
Jarosław Kaczyński był kiedyś dla Migalskiego mężem stanu i wizjonerem. Trafiając do PJN musiał nasz fruwający ornitolog licytować wyżej. Stanęło na Iron Lady i Lady Makbet. Co będzie dalej?
Kim zostanie okrzyknięty Paweł Kowal? Współczesnym Mojżeszem, królem Dawidem, królem Salomonem? A co się stanie, jeżeli PJN padnie, a wszystko na to wskazuje?
No cóż, wtedy pozostanie tylko Platforma Obywatelska i Tusk, a kompletnie wystrzelany z komplementów Migalski będzie musiał złożyć Tuskowi hołd, jako bogu jedynemu.