Odwrotna strona ekranu. Dość szokujące wiadomości wyciekły ostatnio z laboratoriów na zachodzie…
Oto do zabaw z klonowaniem, doszły jak, podają rozliczne media, eksperymenty z krzyżowaniem. Pół biedy, póki dotyczyło to roślin, zajmował się tym (zresztą głownie na wschodzie ) niejaki Miczurin, o którym krążyły dziesiątki dowcipów jak to po udanej krzyżówce pomarańczy z brzozą polarna, skrzyżował jeża z wężem i tak powstał drut kolczasty, przydatny przy grodzeniu łagrów, a na koniec sam tak skrzyżował własne nogi ze umarł na uremię.
Nie budziły też większych oporów eksperymenty ze zwierzętami, w końcu dziecię konia i oślicy – muł jest wynalazkiem starożytnym, a nawet krzyżówki roślin i zwierząt. W końcu komu przeszkadza tytoń który świeci, ewentualnie ogórek który śpiewa jak słowik.
Tym razem jednak chodzi o krzyżowanie ludzi ze zwierzętami…Prace są dośc zaawansowane.
I tu zapachniało grozą jako, że po pierwsze wszelkie tego typu zabawy (np. górala z owieczką) od niepamiętnych czasów objete były absolutnym tabu,a majstrowanie na poziomie zarodków budzi jeszcze większe opory.
Nie jest ich w stanie pokonać ponętna wizja wyhodowania mitycznych syren czy centaurów. Obawiam się, że częściej udałoby się wyhodować babę z głowa ryby i faceta z głową konia niż na odwrót.
Zwolennicy tego typu eksperymentów przekonują, że majstrowanie genetyczne na poziomie zarodków czy embrionów mogłoby pomóc w walce z wieloma chorobami czy też wzbogacić człowieka o możliwości których dotąd nie posiada. Pozornie wydaje się o atrakcyjne – posiadanie teściowej która fosforyzuje czy podwładnych kierujących się owczym pędem. Sądzę jednak że jako pierwsi zainteresowaliby się tego typu wynalazkami działacze sportowi i armia. Jakież nowe, wielkie możliwości przed sportem wyczynowym otworzyliby pływacy zaopatrzeni w skrzela, lekkoatleci z genem pospolitej pchły, która jak wiadomo może paręset razy przeskoczyć własną wysokość. Inna sprawa że skoczek skaczący wzwyż 500 metrów miałby spore trudności z lądowaniem…Drużyna olimpijska spidermenów byłaby po prostu niepokonana.
A w wojsku – jakież możliwości miałby uniwersalny żołnierz wzbogacony genami wielbłąda (wytrzymałość), tygrysa agresywność (sokola) wzrok czy lisa (węch). Kombinując dalej, gdyby jeszcze mógł mieć skórę jak pancernik, posiadał zdolność latania jak nietoperz, pływania jak foka kończyny odrastały by mu jak u jaszczurki…Byłby niepokonany. Oczywiście dobrze by było aby przejął również psychiczne cechy dawców – był wierny ja pies, samodzielny jak kot, zręczny jak małpa, wytrwały jak osioł…
Tyle, że nie ma pewności na temat rezultatu finalnego, bo materia delikatna i zawsze jest możliwość, że efekt genetycznych zabiegów dziedziczy wprawdzie cechy "dawców" genów ale nie dokładnie te o które chodziło z cech kota pozostał mu wstręt do wody, z małpy załatwienie się gdzie popadnie, z osła upór a z foki bezustanne balansowanie piłką , jak nie przymierzając nasz pan premier.
Stąd zrozumiałe ostrzeżenia przed zabawa w Pana Boga.
Kiedy istnieją wątpliwości przed podejmowaniem ryzykownych doświadczeń dobrze jest pamiętać o dwóch słówkach "lepiej nie"
Eksperymenty na ludziach są w końcu podejmowane od pewnego czasu, często w dużej skali. A efekty? Cóż…
W gigantycznym laboratorium ościennym nie udało się jakoś przez 70 lat wyhodować idealnego "człowieka radzieckiego", za to wyszedł odporny na jakiekolwiek zmiany "homo sovieticus"
Blog przeznaczony do publikacji materialów dziennikarzy obywatelskich przygotowanych na zlecenie Nowego Ekranu lub artykulów i listów nadeslanych do Redakcji