Marcin P. – kolejny niemy świadek III RP
14/02/2017
1330 Wyświetlenia
10 Komentarze
5 minut czytania
A obrady sejmowej komisji śledczej do zbadania prawidłowości i legalności działań organów i instytucji publicznych wobec podmiotów wchodzących w skład Grupy Amber Gold toczą się leniwie. Na razie nie ustalono właściwie nic szczególnego. Średnio zorientowany, w korupcyjnych realiach polskiego wymiaru sprawiedliwości, obywatel już dawno przejrzał wszak na oczy (najpóźniej przy okazji afery Rywina, choć znam takich, którzy „oświecenia” doznali znacznie wcześniej) i nie dziwią go zapewne, mataczący na potęgę w zeznaniach prokuratorzy i sędziowie.
Tego mieszkańca kraju nad Wisłą nie dziwi także niemoc przedstawicieli innych instytucji państwowych, którzy przy okazji tej sejmowej komisji po raz kolejny udowadniają, że Bartłomiej Sienkiewicz miał rację nazywając Polskę krajem teoretycznym. Członkowie komisji z posłami: Małgorzatą Wassermann, Joanną Kopcińską czy Tomaszem Rzymkowski ochoczo udzielają wywiadów i głośno zastanawiają się kiedy, przed wysokie oblicze komisji, wezwani zostaną Donald i Michał Tuskowie oraz Marcin P. z małżonką. Sugestie dotyczące terminu ich przesłuchań nie napawają optymizmem. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że wyżej wspomniani mogą sobie na razie nie rezerwować biletów komunikacji publicznej do Warszawy (to dotyczy Tusków) a MSWiA planować antyterrorystycznego zabezpieczenia przesłuchania małżeństwa P. Czas sobie płynie leniwie nie tylko w sejmowej komisji, ale także w gdańskim Sądzie Okręgowym. A wszędzie pęcznieją tylko akta, nad którymi, jak znam życie bardzo trudno zapanować, bo ilość nie przechodzi w jakość. Na dodatek Jarosław Kaczyński zastanawia się czy poprzeć Donalda Tuska w batalii o europejskie stanowiska, czy też może nie poprzeć. Jeśli Donald Tusk dostanie drugą kadencję o przesłuchaniu, w sprawie Amber Gold, przewodniczącego Rady Europejskiej, będzie można sobie tylko pomarzyć. Bez obawy o popełnienie jakiegoś większego błędu można dzisiaj powiedzieć, że afera Amber Gold nie zniknie z czołówek polskiej prasy przez najbliższe kilka lat; i to jest wariant bardzo optymistyczny. Nie starczy PiS-owi jednej kadencji, żeby tę aferę „rozkminić”, a są tacy, którzy już dzisiaj wiedzą, że i tak nikt nie złapie tego króliczka, bo lud musi raczej ekscytować się nieudolnym pościgiem. Specyfika III RP wyklucza działania szybkie, zdecydowane i bezkompromisowe. Dlatego nadzieję, że w najbliższym czasie dojdzie w Polsce do autentycznej zmiany ustroju, można miedzy bajki włożyć. I afera Amber Gold od strony Marcina P. i od strony sejmowej komisji śledczej (niestety) stanowi symboliczną egzemplifikację tego stanu rzeczy. Gawiedzi rzuconych zostanie kilka ochłapów, na przykład prokurator Kijanko zostanie doprowadzona przed wysokie oblicze sprawiedliwości (nie wiadomo jeszcze z jakim skutkiem), ale takich prokuratorów wszędy ci u nas dostatek i dożyją oni sobie spokojnie wysokich emerytur, bo Zbigniew Ziobro dokonał właściwie tylko kosmetycznych zmian w terenie działania „czerwonych żabotów” i nie wykona ani kroku dalej. Czyli stara bajka: co zrobić, żeby nic nie zrobić…
Wróćmy do Marcina P. bo oczywiście przeszedł już do historii III RP i stał się jej symbolem jak Lew Rywin. Nawiasem powiedziawszy sam fakt, że Marcin P. nie niepokojony „rozkręcił” taki biznes jak Amber Gold, po doświadczeniach Lwa Rywina, dowodzi, że w Polsce o prawo i sprawiedliwość coraz trudniej, zamiast coraz łatwiej, chociaż czas płynie i ludzie powinni uczyć się na błędach. Jak widać nic bardziej mylnego… Ale Marcin P. musiał to wiedzieć wcześniej. Ma szósty, a może nawet siódmy zmysł. Boje się tylko czy wiadomość, upubliczniona w ostatnich dniach przez jeden z tygodników, że zaraz po zatrzymaniu Marcin P. zastanawiał się nad przyjęciem oferty ochrony świadków koronnych, nie była przypadkiem tym szczególnym pocałunkiem… Na dodatek w świat poszła wiadomość, że Marcin P. nie dotrze przed wysokie oblicze komisji najbliższym pendolino z Gdańska do Warszawy. Wygląda na to, że ktoś (przypadkowo?) daje starym kiejkutom, jak ich nazywa Stanisław Michalkiewicz, czas, żeby wyciągnąć wnioski i podsumować własne doświadczenia z afery Olewnika, żeby był wilk syty i III RP cała.
Ale ja nie chciałbym być złym prorokiem…