Te 300 miliardów zł. na fundusz spjności w przyszłej perspektywie budżetowej, to w tej chwili już dowód na utratę twarzy przez Lewandowskkiego, Buzka i Tuska (aktorów wystęopujacych w klipie wyborczym). UE ma wprawdzie kilka planów awaryjnych, ale np. roczne prowizoria budżetowe, to oczywiście niesamowita udręka i ryzyko przy podejmowaniu wiekszych inwestycji (o dluższym czasowym horyzoncie). Deficyt finansów publicznych, którego obniżenie do poziomu 3% PKB w 2012 r. było zakładane przez rząd – nie osiągnie tego zmniejszenia; będzie dobrze, gdy osiągnie 3,2%. Są odgłosy z Komisji Europejskiej, że z Polski nie będzie zdjęta formuła naprawcza, która uniemożliwia wszelkie reformy majace wpływ na stan budżetu – zatem zagrożone są dodatkowe ulgi prorodzinne, które mają być wprowadzone w 2013 r zgodnie z drugim ekspose premiera. Rostowski gwałtownie pożycza i epatuje Polaków, że z coraz niższą rentownościa (co u niego oznacza więcej jednak niz 4 %). w zestawieniu z przyrostem PKB w przyszłym roku – ok. 1,8 % – wyglada to na zaciskającą się pętlę zadłużenia na szyi finansów Polski. Obsługa długu (odsetki od pożyczek), to już 43 mld. zł.rocznie. Te długi będą spłacać jeszcze nasze wnuki (o ile greckim wzorem wszystko nie posypie sie prędzej.

Należy zatem coś zrobić, by nie psuć społecznych nastrojów, by mieć dobre słupki poparcia; więc w spolegliwych mediach niekonczace się opowieści o znikajacej matce Madzi; ale to mało – należało zrobić coś wiecej i jak na zamówienie znalazł sie terrorysta-zamachowiec z Krakowa – miał zamiar zlikwidować prezydenta, sejm i rząd za jednym zamachem. Nieasamowicie zdolna bestia – mógłby sie u niego uczyć sam Osama bin Laden. Miał to zrobić chyba sam, bo nic o terrorystycznej grupie nie słychać. Mamy więc o czym debatować, a kłopoty finansowe Polski – po cichu się to załatwi – wprowadzi się nowe podatki od deszczu, śniegu, od powietrza, jakaś nowa akcyzyjka, a może VAT procencik do góry – byle cichaczem – po co ludzi denerwować, a rząd – rząd i tak sie wyżywi.

To napisałem rano; teraz doszły informacje o czynnym udziale funkcjonariuszy ABW – dali się przez owego terrorystę in spe zwerbować, a potem – nie wiadomo – namawiali do czynów, czy coś w tym stylu; wiadomości dochodza dość fragmentaryczne. Premier mówił, że to ani dobry, ani zły czas na powiadomienie społeczeńtwa o przygotowaniach do zamachu. Oczywiście – jak tylko można było (po zakończeniu sledztwa) – natychmiast sprawę ujawniono. Ma naród o czym rozprawiać. Znamienna jest tylko hipokryzja premiera, który klika dni wstecz nazwał największą opozycyjną partię – sektą. No więc unikajmy jezyka nienawiści.