Bez kategorii
Like

Majster Lis idzie na wojnę z „kibolstwem”

21/05/2011
445 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
no-cover

„Słońce Kaszub”, tak jak kiedyś „Słońce Karpat” musi lśnić pełnym blaskiem niezakłócanym przez jakieś chmury krytyki w internecie czy transparenty na piłkarskich stadionach…

0


 

Jak wiadomo ograniczenie subwencji oraz zakaz emitowania płatnych spotów wyborczych przez partie polityczne rządzący tłumaczyli oszczędnością. Zamykanie stadionów z kolei rząd nazwał walką z chuligaństwem.

Teraz wrażliwiec, znany z deklaracji o „dożynaniu watah”, Radek Sikorski żąda cenzurowania internetu gdyż nagle go olśniło i po latach dostrzegł tam wszechobecny kloaczny język, który spędza temu znanemu wzorowi politycznej kultury, sen z powiek.

Oczywiście tak naprawdę chodzi o coś zupełnie innego.

Lawinowo narasta krytyka rządzących, psuja się społeczne nastroje i nagle to, co kiedyś zupełnie nie przeszkadzało establishmentowi III RP gdyż skierowane było głównie przeciwko pisiorom, teraz rani ich wrażliwe oczy, uszy, dusze i serca. Oni bija na trwogę i alarmują „koniec z kibolstwem politycznym i stadionowym”.

Jeszcze nie tak dawno świetnie się to całe towarzystwo bawiło przy świńskich ryjach wnoszonych do telewizyjnego studia. Ileż było radości z haseł typu „Giertych do wora, wór do jeziora”. Nie trzeba było zapuszczać się aż do internetu gdyż z ekranu telewizora można było się dowiedzieć, że Jarosława Kaczyńskiego trzeba zastrzelić i wypatroszyć, a śp. Prezydent to alkoholik i sprawca tragedii pod Smoleńskiem.

Dlaczego te dzisiejsze lamenty i udawane oburzenie nad chamstwem nie pojawiły się po mordzie politycznym na Marku Rosiaku z PiS, a dopiero teraz przed wyborami?

Dlaczego nie bito na alarm, kiedy do Grzegorza Miecugowa i jego gościa ze „ szkła kontaktowego” dzwonił widz z apelem, aby wykończyli oni „tych parchów Kaczyńskich”? Skąd ta milcząca aprobata dla Dominika Tarasa, kiedy to podczas tak zwanego „rozrywania kaczki” skandowano po kibolsku „Jeszcze jeden”,  mając na myśli śmierć prezesa PiS i życzenie aby jak najszybciej dołączył do brata?

To, czego życzono Lechowi i Jarosławowi Kaczyńskim na internetowych forach wielokrotnie przekraczało granice wyobraźni normalnego człowieka. Dlaczego salon ocknął się dopiero teraz? Dlaczego nie opamiętano się po smoleńskiej tragedii czy choćby po wspomnianym już mordzie politycznym w Łodzi?

Moi kochani sprawa jest zupełnie prosta. Na czas kampanii wyborczej, a może i na najbliższe lata trzeba zawiesić na kołku ten fragment Konstytucji RP:

Art.54

1.      Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.

„Słońce Kaszub”, tak jak kiedyś „Słońce Karpat” musi lśnić pełnym blaskiem niezakłócanym przez jakieś chmury krytyki w internecie czy transparenty na piłkarskich stadionach. W zaprzyjaźnionych telewizjach oraz tej przejętej, publicznej nie potrzebne są żadne opozycyjne spektakle.

A teraz będzie komicznie.

Wyobraźcie sobie, że na czoło walki z chamstwem wysforował się nie kto inny jak Tomasz Lis, tak wiarygodny w swym oburzeniu, jak pamiętny majster ze skeczu kabaretu „Dudek”, grany przez Jana Kobuszewskiego. Lis podobnie jak ów majster tłumaczy zbiorowemu polskiemu uczniowi Jasiowi, że:

Jasiu, chamstwu w życiu należy siem przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom

W artykule „Chamy i kibole w sieci” naczelny majster „Wprost” pisze:

„A co z tekstami ocierającymi się o groźby karalne, z serdecznymi życzeniami śmierci składanymi mnie i bliskim mi osobom („rak, najlepiej płuc, bo zabija najskuteczniej", „niech jego dzieci zginą pod pociągiem" – to cytaty)? Dlaczego szumowiny, które coś takiego wypisują, miałyby się czuć bezkarne?

Panie majster Lis, po co sięgać gdzieś do przepastnych otchłani internetu? To pan często gościł w swoich programach i dokarmiał politycznego trolla i szumowinę Palikota, który nie w sieci, lecz wprost do kamer przed milionami Polaków wzywał do zastrzelenia i wypatroszenia Jarosława Kaczyńskiego.

Gdzie wtedy podziewała się pańska wrażliwość panie majster? Czy życzenie panu raka płuc czy śmierci pańskim dzieciom pod kołami pociągu różni się diametralnie czymś od zastrzelenia i wypatroszenia Jarosława Kaczyńskiego? Czy ubaw w internecie z „kaczki po smoleńsku z krwawą Mary”czy „Zimnego Lecha”był uzasadniony skoro siedziałeś pan wtedy cicho jak mysz pod miotłą?

Czy setki życzeń „powolnego zdychania wszystkim pisowcom” to uzasadnione ataki na podludzi, a pańska czaszka po drobiazgowych pomiarach oceniona została, jako nordycka i bardziej wartościowa?

 Dalej Tomasz Lis pisze:

„Przytulanie się kibolstwa politycznego do kibolstwa stadionowego jest zjawiskiem poniekąd naturalnym – lgnie swój do swego – ale i znaczącym. Ta symbioza pokazuje bowiem, że kibolstwo stadionowe jest tylko jedną z odmian kibolstwa, do tego wcale nie najważniejszą. To stadionowe nie jest wcale groźniejsze niż na przykład kibolstwo internetowe.”

Kiedy się Panu tak odmieniło panie majster Lis?

Zapewne nie wtedy kiedy do telewizyjnego studia ściągnął pan majster i wziął w obronę menela i alkoholika, Huberta H. i jednocześnie „bohatera”, który zbluzgał śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Masz pan rację: „lgnie swój do swego”.

Przypomina mi się rok 2007 i audycja w radiu TOK FM prowadzona przez Pawła Wrońskiego z Gazety Wyborczej, w której Joanna Lichocka wystąpiła właśnie w obronie Prezydenta Lecha Kaczyńskiego przed chamskimi i obrzydliwymi atakami.

Nazajutrz w tej samej rozgłośni radiowej trzech rycerzy idących dzisiaj w awangardzie walki z chamstwem urządziło sobie już nie jak kibole, ale zwykli żule spod monopolowego sklepu, spektakl kpin i żartów z „głupiej Lichockiej”, która nie rozumie, co to jest wolność słowa.

Kiedy Tomasz Lis rżał na antenie, co miało niby parodiować głos dziennikarki, Jacek Żakowski i Tomasz Wołek pękali z radości zagrzewając „wybitnego” dziennikarza do kontynuacji.

Oto „dziennikarska elita” III RP. Oto główny frontman walki z kibolstwem, majster Lis.

 Koń by się uśmiał.

Część środowiska zareagowała wtedy na to chamstwo listem protestacyjnym o treści:

"W piątkowej porannej dyskusji w Radiu TOK FM doszło do niemającego precedensu zachowania Tomasza Lisa. Publicysta Polsatu posunął się do wulgarnego przedrzeźniania kobiety, naszej koleżanki Joanny Lichockiej. Nie spotkało się to z żadną reakcją prowadzącego dyskusję Jacka Żakowskiego, który zachęcał jeszcze do tak ordynarnego zachowania. Nie nastąpiła także żadna reakcja ze strony uczestniczących w dyskusji Tomasza Wołka i Jacka Rakowieckiego. Nie przypominamy sobie, by w ostatnim czasie miał miejsce podobny wybryk, świadczący o braku kultury. Trudno nam znaleźć odpowiednie słowa na wyrażenie naszego niesmaku i oburzenia."

Dzisiaj ci wszyscy cmokierzy władzy kibicują pełzającemu totalitaryzmowi i kneblowaniu społecznej krytyki przed zbliżającymi się wyborami.

 Oto dożyliśmy czasów gdzie moralności uczą nas alfonsi, uczciwości złodzieje, szczerości kłamcy, patriotyzmu zdrajcy, a walki za chamstwem sam majster Lis, który kiedyś gdzieś spod wiaduktu wyciągnął na salony zwykłego żula by przedstawić go jako ofiarę kaczyzmu.

Taki koniec był do przewidzenia już w 1989 roku, kiedy to „ojcami” polskiej demokracji uczyniono zdrajców i zaprzańców, czyli renegatów i sowieckich generałów poprzebieranych w polskie mundury.

O co więc chodzi Lisowi i spółce?

Oczywiście o to samo, co podczas „nocnej zmiany” w 1992 roku i zagrożeniu ujawnieniem agentury i utratą władzy.

Tomasz Lis, tak jak wtedy do Wałęsy zdaje się dziś krzyczeć do Tuska:

-„Niech nas Pan ratuje Panie Premierze”

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie (20/2011)

 

0

kokos26

„Drzewo wolnosci trzeba podlewac krwia patriotów i tyranów”

174 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758