Towarzyszący panu Adamowi, reżyser nie został przez .:braci:. na Kreml wpuszczony – mniemam, iż z Niego był i pozostał, pomimo zewnętrznych oznak przywództwa Salonu… „za cienki Bolek”?
Zawarłem w nim tezę, iż Pan Janusz Korwin-Mikke, jako wybitny przedstawiciel nurtu – jak to określiłem – rewizjonistyczno-zachowawczego, jest idealnym kandydatem do kolejnej tragifarsy ustrojowej, jaką widzę w przygotowaniach do Magdalenki_Bis, a która ma na celu zabezpieczenie interesów finansowych i politycznych systemu przywiślańskiego w nadchodzącej przyszłości.
System polityczno-gospodarczy Magdalenki_1 funkcjonuje bez większych zgrzytów od roku 1989, w którym to „otrzymał błogosławieństwo” upadającego w sposób kontrolowany systemu sowieckiego, a dokładniej pisząc: gwarancje samego KCKPZR (wyjaśnienie dla Młodzieży: Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego), któremu to osobistą i – jak mniemam, na podstawie dokumentów IPN (szyfrogramy, nadsyłane w 1989 przez szefa Grupy Operacyjnej „Wisła” – placówki moskiewskiej kontrwywiadu PRL) – .:braterską:. wizytę złożył sam pan Adam Michnik. Na marginesie warto dodać, iż towarzyszący panu Adamowi, najwybitniejszy reżyser filmowy nie został przez .:braci:. pseudo-masonów na Kreml wpuszczony – mniemam, iż z Niego był i pozostał, pomimo zewnętrznych oznak przywództwa Salonu… za cienki Bolek(?) Popularne to – w pewnych kręgach – Imię, może nawet jakiś nowoczesny, Ichni świecki święty? 🙂
Przy nadarzającej się okazji, sugeruję nowoczesnym przywódcom, aby nie lekceważyli profesjonalizmu Fachowców (pełne uznanie, Panowie!) przygotowujących operację Magdalenka_Bis, w której „do władzy” dojdą przedstawiciele umiarkowanej prawicy.
Panom Fachowcom zaś, przypominam szkic własny, pod tytułem „Podwyżki dla Wojska i Policji”, w którym wyraźnie zapowiadałem, a jak niezbyt wyraźnie, to zapowiadam teraz, iż Myśl konserwatywna docenia Fachowość i zamierza Pracownikom różnorodnych Służb państwowych przekazać w użytkowanie obiekty „po-resortowe” na cele mieszkaniowe, w ramach Wynagrodzenia, z prawem do uzyskania Własności tych lokali, w przypadku nienagannej służby oraz zapewnić bezpieczeństwo Osobiste i godne warunki Ich pracy. Powyższe wydaje Mnie się ważne na tle nadchodzących przemian, więc jeszcze raz sugeruję, aby przemyśleli głębiej kwestię, iż nie istnieją „strony” konfliktów politycznych, lecz jest tylko przeszłość i Przyszłość.
Przykładem takiego, fachowego działania, jest – Moim zdaniem – „przemalowywanie” wizerunku Osoby, która do niedawna, w głównych środkach „masowego przekazu” (gdyby problem nie był poważny, napisałbym „środkach przeczyszczających”) uchodziła – Tu będę delikatny! – co najmniej za ekscentryczną i niezbyt poważną, czyli Pana Janusza Korwin-Mikke.
Ponieważ ścisłe dowództwo Sił Fachowych działa – Moim zdaniem – według schematów bolszewickich, więc rozpoczęło „proces uwiarygodniania” Pana Janusza Korwin-Mikke, „w oczach szerokich mas”… już może dzisiej nie robotniczo-chłopskich, lecz… schemat się nie zmienił 🙂
Budynek redakcji Rzeczpospolitej przy ulicy Boduena 2, w Warszawie
Aby zdjąć z Jego Osoby, jako polityka, odium niszowości, Fachowcy (jeszcze raz wyrazy uznania!) posłużyli się bolszewicką (to przez moskiewskie wychowanie Ich dowództwa) metodą kreowania autorytetów, dzięki której jest ich – jak okiem sięgnąć – co niemiara, jak łatwo rozpoznać po usłużnym gęganiu i klangorze, w wymienionych powyżej środkach…
Sposobem bolszewickim, nie tylko wykreowano za PRL takie mega-gwiazdy, jak na przykład „nasz Michniczek”, czy „Stokrotka” (ups!, to był tylko cytat 🙂 etc., lecz hoduje się także obsadę tragifarsy politycznej pod tytułem Magdalenka_Bis.
Hodowlą autorytetów prawicowych, „trzymanych” na czas Wariantu_Rezerwowego, zajmuje się – nie od dzisiaj – skradziony Mojej Rodzinie (i Innym, podobnie pokrzywdzonym) przez komunistów tytuł prasowy Rzeczpospolita.
Kogo do tej pory „wyciągnięto z niszowatości” i jakie Owoce, np. w postaci programów politycznych(?) dzieło owo wydało oraz jaki jest ich poziom, pozostawiam indywidualnej ocenie Czytelnika…
W tym miejscu proszę Pana Janusza Korwin-Mikke, aby zawrócił z drogi wykreowania Go na autorytet moralny prawicy, do pozycji którego „rychtowany” jest poprzez współpracę w U-Rze i powrócił do Swojej niszowatości.
Co Pan Janusz Korwin-Mikke z Moją, grzeczną prośbą uczyni – Jego sprawa i Wolny Wybór, ale niech się później nie tłomaczy, że nikt Go nie przestrzegł…
Powracając jednak do własności tytułu Rzeczpospolita, to Pradziad Mój: Jerzy Ledkiewicz, był długoletnim dyrektorem centrali warszawskiej Rzeczpospolitej i udziałowcem, czyli współwłaścicielem tego pisma, budynku przy Boduena 2 i tytułu prasowego. Dokumenty potwierdzające powyższą tezę, nie spłonęły – na szczęście – w pożarach Powstania Warszawskiego, którym przyglądał się bezczynnie Josif Wissarionowicz Dżugaszwili licząc, iż Elity Polski Niepodległej stracą w nim nie tylko życie, ale i Tożsamość.
Pradziadek Mój, Jerzy Ledkiewicz, zanim zakupił udziały gazety Rzeczypospolita, był wice-dyrektorem Spółdzielni Wydawniczej Prasa Demokratyczna, a po zamknięciu Rzeczpospolitej, założył i wydawał takie czasopisma, jak "Wiadomości Codzienne" oraz "Przegląd Egzekucyjny" – a więc nie był "golasem przywiezionym do redakcji w teczce", ani "systemowym gołodupcem" wzbogaconym na "układach" i od łaski "układu" zależnym, co się współcześnie ponoć przydarza wielu redaktorom, a nie wykluczone, że i właścicielom merdiów.
W roku 1932, gazeta Rzeczpospolita przestała wychodzić wskutek decyzji swoich Właścicieli, którzy Nikomu nie sprzedali prawa do nazywania jakichkolwiek gazet, Ich „znakiem towarowym”, zwanym współcześnie: Brand.
Powstanie Warszawskie, pozbawione pomocy wojsk sowieckich, etc., w roku 1944 zostało krwawo stłumione, a Warszawa zniszczona w 95%.
Losu sąsiednich kamienic nie uniknął budynek, przy Boduena 2, więc nie roszczę sobie pretensyj do jakiegokolwiek majątku w wymiarze materialnym, który przestał istnieć.
Plac Napoleona z widokiem na ulicę Boduena w roku 1945
Po roku 1989, nastąpiły różnorodne „przekształcenia własnościowe”, po których obecny właściciel gazety Rzeczpospolita stał się właścicielem – czego nie kwestionuję – majątku ruchomego i nieruchomego Wydawnictwa, finansowanego z podatków wydartych Obywatelom, ale nie tytułu prasowego.
Z analizy publikowanych treści, etc. wynikło, iż dzięki powyższemu znacznie i wymiernie finansowo wzrósł nakład owego dodatku. Nie pisałbym ni słowa o plagiacie, gdybym nie wysłał redakcji Rzeczpospolitej wydania elektronicznego traktatu, w dniu 17.09.br. z nieśmiałą prośbą o recenzję…
Tak więc, jest Konserwatyście niezmiernie miło, iż nabyty od złodziei tytuł prasowy, powiela Myśl etyczną i cywilizacyjną prawowitego właściciela części „znaku towarowego”, a satysfakcję tę pogłębia fakt, iż „ów tytuł” nie wymienia przy tym Mojego Nazwiska, chroniąc Moją Osobę przed wciągnięciem w gnojówkę autorytetów moralnych.
Przed czym właśnie, szczerze i z głębi serca przestrzegam Pana Janusza Korwin-Mikke…
… oraz Innych prawiczków Tam piszących, bo Tak, To się skończy… 🙁
Ceterum censeo Conventum esse delendum.