Materiał opublikowany kilka tygodni temu, ale w świetle dzisiejszych wydarzeń, bardzo na czasie. Państwo znacie konotacje historyczne tej nazwy? Nie wątpię, że tak. Czasy bolszewików, terror jednostek obdarzonych nadmiarem władzy. Czy mamy z tym do czynienia w dzisiejszej Polsce? Odpowiecie, że nie – zapewne dziś słusznie. Jednak – gdy spróbujemy użyć wyobraźni – do jakich wniosków dojdziemy?
Odkąd Antoni Macierewicz został ministrem obrony narodowej, jesteśmy świadkami całego szeregu zachowań każących dalece wątpić w słuszność tej nominacji. Każde zastanawiające wydarzenie, o ile nie uda się go zamilczeć, jest obficie zalane potokiem słów ministra – z której to lawiny zawsze wynika, że wszystko jest w porządku, po całkowitą kontrolą, a sprawy idą w najlepszym z punktu widzenia interesów Państwa, kierunku. I tę narrację potwierdza i podtrzymuje cały obóz PIS.
Tymczasem – uważny obserwator zwróci uwagę, że deklaracje ministra coraz jawniej rozmijają się z rzeczywistością. Pan minister mówi – a masz, obywatelu coś zupełnie odmiennego. Mówi, że wojsko będzie miało dwa śmigłowce – a VIPY dostają dwa samoloty dla siebie – a śmigłowców ani widu. Mówi, że Polskie Wojsko się rozwija i wzmacnia swój potencjał – a jednocześnie zakupy są wstrzymane, nie tylko w zakresie śmigłowców ale i innego uzbrojenia, natomiast środki są kierowane na tworzenie tworu w obecnej sytuacji mało potrzebnego – czyli Obrony Terytorialnej. Ma ona, Obrona Terytorialna, oczywiście sens, ale jedynie wtedy gdy stanowi dopełnienie regularnego wojska – natomiast jeżeli występuje zamiast – to będzie jedynie mięsem armatnim dla potencjalnego agresora, a im lepiej będzie wyposażona i uzbrojona – tym lepszego sprzętu łatwym dostarczycielem będzie dla wroga. Z punktu widzenia np. Specnazu – to wystarczy tą jednostkę zrzucić gołą i bosą – a w krótkim czasie będzie świetnie wyekwipowana i uzbrojona – do tego za darmo. Jak wiemy z ostatniej chwili Specnaz będzie też miał specjalne wielofunkcyjne długopisy – liczone w tysiącach sztuk – i kosztujące grube tysiące za sztukę – które my właśnie kupujemy naszej obronie terytorialnej za nasze podatki. Nieświadomie kupujemy – wystarczy, że pan minister wie.
Pan minister obiecuje wzmocnienie wojska – a najwyżsi generałowie i wyżsi oficerowie tabunami uciekają do rezerwy. Pan prezydent zwraca się do żołnierzy, by otwarcie opowiedzieli o swoich bolączkach – a następnie ten, który się odważył – wylatuje ze służby. Należy wątpić, by nastąpiło to z inicjatywy prezydenta – raczej prawie na pewno to minister dowiedział się kto miał czelność…. Co oczywiście prezydenta nie usprawiedliwia – skoro żądał informacji, winien zadbać i o bezpieczeństwo informatora i o dyskrecję. Inaczej sam sobie wystawił marne świadectwo. Nie pierwsze i zapewne, niestety nie ostatnie – ale nie o prezydencie jest ta pieśń…
Pan minister za nic sobie ma opinie innych. Z całkowicie niejasnych przyczyn promuje w strukturach MON pulchnego pana-chłopczyka pozbawionego w równym stopniu kompetencji co autorytetu. Upokarza pan minister wojskowych każąc im traktować faworyta pana ministra z całkowicie nienależnymi honorami.
Pan minister upokarza również publicznie nie tylko swoich podwładnych – ale i przełożonych. Zwracali się do pana ministra w sprawie Misiewicza i prezydent i Pani Premier i Jarosław Kaczyński. I co? I, jak to się mówi – jajco. Pan minister odpowiada, że coś zrobi – po czym nie robi nic – dalej promuje swojego ulubieńca. Czyniąc w ten sposób publiczny afront swoim przełożonym – czyli dopuszczając się tego za co w cywilizowanym państwie dostaje się dymisję. Ale ministrowi Macierewiczowi włos z głowy nie spada. Robi, co chce – a inni mogą mu skoczyć. Ewentualnie naskoczyć. Taki jest przekaz, który dociera do ogółu obywateli, ale również do międzynarodowej wiedzy medialno- politycznej. A tu już żarty powinny się skończyć.
Skoro jednak się nie kończą, to pojawiają się pytania o przyczyny tego stanu rzeczy. Na przykład takie pytanie: KTO STOI ZA ministrem Macierewiczem – że jego pozycja jest tak mocna, że za mocna i dla Prezesa i dla Pani Premier i dla prezydenta?
Czyżby prawdę pisał Tomasz Piątek o przedziwnych polityczno-biznesowo-mafijnych kontaktach międzynarodowych ministra Macierewicza? Sięgających od Waszyngtonu przez Chicago, Tel Aviv – do Moskwy? Czy stąd płynie siła Antoniego Macierewicza? Czy to jest siła korzystna dla Narodu i Państwa Polskiego? Stawiajmy takie pytania – i szukajmy na nie odpowiedzi. Żądajmy odpowiedzi na te pytania.
Ja oczywiście nie przesądzam o tym jak wygląda prawda. Tylko rzecz w tym, że na publiczne stawiane zarzuty i wątpliwości nie otrzymujemy ŻADNEJ odpowiedzi. Nie słyszymy o procesach wytaczanych Tomaszowi Piątkowi. Więc nasuwa się kolejne pytanie: czyżbyśmy mieli do czynienia ze znaną nam już techniką ZAMILCZANIA niewygodnych kwestii? Dlaczego WSZYSTKIE MEDIA na takie zamilczanie pozwalają?
Pan minister składa sążniste deklaracje na temat swego patriotyzmu, równie sążniste deklaracje na temat rozwoju wojska – rzecz w tym, że żadne konkrety tego nie potwierdzają. Wojsko, jak się wyżej rzekło, raczej się zwija niż rozwija, rok stracono na przebudowę floty śmigłowców. Dalej tego sprzętu nie ma. Zakupy dla wojska są szczątkowe lub pozorne, pisałem o tym wyżej – zmierzam do kolejnego wątku.
Równolegle z zapaścią personalno-inwestycyjną w Wojsku Polskim pojawiły się u nas ciężkie oddziały wojsk amerykańskich. Ma to (chyba) oczywiście swoje dobre strony – lepiej z dwojga złego być pod nadzorem (okupacją?) amerykańską, niż sowiecką. Znam oczywiście takich, którzy się z tym nie zgodzą, ale z tego, co wiem, jest ich kilku, chyba trzech.
Nasuwa się jednak pytanie o cel – czemu – i komu? – to miałoby służyć? Są na naszym terytorium obce wojska, naszych za bardzo nie widać, do tego jest świetnie uzbrojona i wyposażona Obrona Terytorialna o nie do końca jasnych kompetencjach. To, że OT zna doskonale lokalny teren, ludność i infrastrukturę – jest zaletą – gdy służy ona interesom swojego Narodu. Jest gorzej, gdy zostanie ona związana współpracą z obcym wojskiem i podległa personalnie z pominięciem struktur Wojska Polskiego. Z drugim elementem już mamy do czynienia, z pierwszym wynikającym z drugiego możemy mieć do czynienia w każdej chwili. To powinno dawać do myślenia. Przypominam, że cały czas obracamy się w sferze podległości władzy pana Macierewicza i jego ewentualnych mocodawców.
Gdzieś w tle tych rozważań majaczy niesłusznie schodząca w niepamięć sprawa tragedii smoleńskiej. Sposób jej wyjaśniania przez czynniki oficjalne i stronę rosyjską urągał i urąga wszystkim cywilizowanym standardom. Problem w tym, że RÓWNIEŻ sposób wyjaśniania okoliczności tego zdarzenia prze kolejne zespoły, komisje czy podkomisje sygnowane przez Antoniego Macierewicza – nosi wszelkie cechy celowej dezinformacji – z tą jedynie różnicą, że ścieżki prowadzą w innych kierunkach. Miller malował jedne ścieżki, Lasek trochę inne, Anodina też nieco inne. Pełen profesjonalizm. W świecie służb nazywa się to mnożeniem tropów, krzyżowaniem ścieżek, zadeptywaniem śladów – cel jest jeden: żeby wszystkich postronnych zniechęcić do zajmowania się sprawą. Tak to wygląda. Ostatni rok działania podkomisji jedynie potwierdza te moje odczucia – panowie siedzą i biorą pieniądze za nic, za dawanie alibi, nie ma żadnych efektów ich działania. Można odnieść wrażenie, że nikomu z władz nie zależy na poznaniu prawdy o Smoleńsku.
Zaś natarczywa uporczywa konsekracja przy każdej dobrej i złej okazji ofiar i sprawy smoleńskiej – powoduje narastające zniechęcenie opinii publicznej. Zupełnie jakby komuś o to chodziło, jakby komuś na tym ZALEŻAŁO.
Z napisaniem na ten temat nosiłem się od jakiegoś czasu, bezpośrednim impulsem były trzy zdarzenia.
Pierwsze, to szarża kolumny samochodów Antoniego Macierewicza pod Lubiczem. Sposób w jaki Macierewicz porusza się po polskich drogach i się tym chełpi, przypomina jako żywo jego sposób poruszania się w świecie polityki – w tym sposób poruszania się wśród ludzi. Pan Macierewicz rozpycha się z butną miną, jest nieustannie napompowany władzą. Porusza się z ochroną przypominającą ochronę prezydenta USA. Wypowiada się niechętnie, z demonstracyjną wyższością, na pytanie dziennikarzy odpowiada tak, jakby robił jakąś niesłychaną łaskę – zresztą jeżeli nawet odpowiada, to i tak nie na temat, lub obok tematu. Emanuje impertynencją, pławi się w niej, upaja się nią. Takie mam narastające wrażenie. Zachowuje się jak człowiek, który otrzymał władzę znacznie przekraczającą jego możliwości intelektualne i nie rozumie czemu ona ma służyć. Że jest to służba i zobowiązanie. Nie czas na próżną autokreację.
Drugie zdarzenie, to wczorajszy wypadek Pani Premier. Wydaje się, że skutki będą nieznaczne, głupia szarża BORowców rozejdzie się po kościach. Ale taka sytuacja skłania do postawienia pytania o następczość władzy w sytuacjach krytycznych. Pani Premier mogła odnieść cięższe obrażenia.
Trzeci element, a właściwie pierwszy – to sen. Sen przyśnił mi się w nocy po „szarży pod Lubiczem”. Przyśniła mi się niewyraźna ciemna tablica, na której coś było napisane. Początkowo nie mogłem się doczytać, po dłuższym wpatrywaniu się odczytałem pierwsze zdanie. Tam była napisana informacja: „Jarosław Kaczyński nie żyje”. Dalej nie czytałem, bo się obudziłem i natychmiast włączyłem telewizor, żeby zobaczyć, co leci na żółtym pasku…
Nic nie leciało – uuuffff!.
Obudziłem się tak gwałtownie i niemal panicznie, bo pierwszym skojarzeniem, jeszcze we śnie, było – że władzę przejął Macierewicz. W świetle posiadanej już wiedzy i obserwacji byłoby to bardzo prawdopodobne – i niezmiernie moim zdaniem niebezpieczne. Z dużym prawdopodobieństwem nastałyby czasy o których jest tytuł tego felietonu.
Warto pamiętać o Smoleńsku również i w tym kontekście, że Lech Kaczyński, gdy zaczął zanadto przeszkadzać – został bez zbędnych ceregieli usunięty. Z tego warto wyciągnąć wniosek, że KAŻDY kto będzie zanadto przeszkadzał – też może zostać usunięty.
Wyraziłem tym felietonem swoją opinię, bo uważam, że trzeba o tym publicznie powiedzieć. Tym bardziej, że wszyscy dziennikarze niepokorni i niezależni, wszyscy ci, którzy mają decydujący wpływ na prawicową opinię publiczną, jakoś tak niepostrzeżenie przeistoczyli się w nieprzytomnych wazeliniarzy i lizodupców władzy. To jest wprost niewiarygodne jak można się upodlić i nawet tego nie zauważać. Uważałem, że trzeba o tym napisać TERAZ – kiedy jeszcze Macierewiczowszczyzna jest groźną ale jedynie hipotezą. Trzeba o tym pisać i mówić.
Uważam – i piszę to z pełną powagą, że – w dobrze pojętym narodowym interesie – ludzie powinni wyjść na ulice – jeśli trzeba, to w wielomilionowych manifestacjach – by wymusić na rządzie jedno: trwałe i całkowite odsunięcie Macierewicza od władzy – i to natychmiast.
Ten rząd nie jest idealny, ale jest niezły – i najlepszy z możliwych dostępnych. Gdyby z jego składu został usunięty Antoni Macierewicz – ten rząd stałby się – w mojej opinii – lepszy o jakieś 80%.
Można nawet zaryzykować twierdzenie, że jakieś 60-80% głosujących na PIS nie zagłosowałoby nań – gdyby wiedziało, że Macierewicz będzie w składzie rządu.
Stąd mój apel do Prezesa Kaczyńskiego i Pani Premier Szydło: apel o niezwłoczne usunięcie Antoniego Macierewicza z rządu.
przeczytałeś, poleć innym
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Pingback: Macierewiczowszczyzna