Spotkanie w Lublinie pRezydenta Komorowskiego z jaczejką, czyli z wybranymi przedstawicielami środowisk studenckich.
Jak przystało na zaangażowanych komunistów, hunwejbini, czyli wybrani do zadawania pytań "przedstawiciele" studentów, "zaatakowali" swego idola i mentora gradem "trudnych" i "podchwytliwych" pytań.
wiadomosci.onet.pl/kraj/prezydent-na-spotkaniu-ze-studentami-musimy-gonic-,1,5054127,wiadomosc.html
Na podstawie zestawu tych pytań, możemy z łatwością zdiagnozować poziom intelektualny pewnej części studiującej młodzieży oraz poznać nurtujące ich problemy …
Na przykład, okazuje się, że bardzo ich dziwi, "dlaczego studenci bez doświadczenia nie są postrzegani jako odpowiedni kandydaci do pracy" … Teraz korzystają z okazji i proszą, by prezydent im to wreszcie wytłumaczył.
Z kolei w kategorii pytań zawierających od razu odpowiedź – pewne by nie wpędzić swego gościa w zbytnie zakłopotanie – "przedstawiciel" "samorządu" odważnie zapytał: "Czy inkubatory przedsiębiorczości są szansą dla studentów?" Na takie dictum pan prezydent oczywiście odpowiedział również bez bulu …
Równie "boleśnie prosta" była odpowiedź na pytanie o "projekty realizowane na Lubelszczyźnie w zakresie Programu Rozwoju Polski Wschodniej" i o przyczyny, że jest ich tak mało. Komorowski autorytatywnie stwierdził, że to co wszyscy widzą wyraźnie, nie jest prawdą a"Lubelszczyzna w największym stopniu korzysta i w największym stopniu potrafiła wykorzystać ekstra środki unijne, które są przeznaczone na wsparcie dla województw wschodnich w Polsce".
W tym miejscu należy zauważyć, że nawet tak bezczelne zaklinanie rzeczywistości nie wywołało choćby lekkiego szmeru dezaprobaty na sali, choćby chwili refleksji, że te proste odpowiedzi, zgromadzeni studenci łykali, niczym prawdziwie wygłodniałe lemingi. Czyżby żaden z nich nigdy w życiu nie włączył telewizora i nie widział śmigających tam w zeszłym roku reklam, ukazujących, jak po terenach wschodnich pędzą superszybkie, superwyposażone pociągi? I nikt z nich nie porównał tych reklam z tym, co naprawdę widzi wokół siebie codziennie?
Jednak szczytem hipokryzji i kłamstwa, na jaki wspiął się podczas dzisiejszego spotkania Bronisław Komorowski, była odpowiedź na pytanie o tak liczną reprezentację historyków w kręgach polityczno – rządowych Platformy Obywatelskiej. Otóż ten pęd w czasach PRL-u do nauk historycznych, Bronisław Komorowski tłumaczy ówczesną "chęcią przeciwstawienia się kłamstwu", czyli pragnieniem docierania do źródeł wiedzy. I to niby ta właśnie chęć "była powodem, że tylu historyków jest teraz w polityce"– stwierdził Komorowski.
By dowieść, jak bezczelne jest to kłamstwo ze strony prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, wystarczy przypomnieć jego wrogość wobec lustracji i obronę WSI a głównie zachowanie jego, jako marszałka Sejmu oraz premiera Tuska, wobec Uniwersytetu Jagielońskiego, który obaj "historycy" chcieli ukarać z powodu ukazania się książki Pawła Zyzaka "Lech Wałęsa. Idea i historia".
www.rmf24.pl/fakty/polska/news-uj-pod-lupa-z-powodu-pracy-magisterskiej-pawla-zyzaka,nId,148671
Ale najbardziej haniebnym wątkiem działań tych platformianych "historyków" – w tym także Bogdana Borusewicza, marszałka Senatu! – było zastraszanie urzędników, animatorów kultury … w terenie, którzy śmieli z okazji jakichś historycznych rocznic, zapraszać na spotkania z dziećmi i młodzieżą na przykład Annę Walentynowicz lub Andrzeja Gwiazdę! O tym, pRezydent aż do Bulu, "zapomniał" wspomnieć studentom podczas lubelskiego spotkania!
A już przywoływanie po czymś takim (w związku z popołudniową prezydencką wizytą w Puławach) historii jednego z Żołnierzy Wyklętych, Jerzego Slaskiego
i przedstawienie jego jako osoby bardzo bliskiej Bronisławowi Komorowskiemu – który nie omieszkał przy tej okazji przypomnieć, że więzienia dla niego to nie pierwszyzna (pewnie miał na myśli "więzienie" w Jaworzu) – było już przekroczeniem wszelkich standardów.
A na koniec, zamiast – w związku z problemem demograficznym – pleść głupoty o tym, " że wychował z żoną piątkę dzieci i wszystkie z nich ukończyły studia" i zamiast wmawiać studentom, że w obecnej Polsce – stojącej (a raczej leżącej!) nierządem Tuska – "to jest generalnie bardzo fajna rzecz w życiu mieć dużo dzieci", mógł opowiedzieć o swoich bohaterskich czynach i o swoim wyjątkowym poświęceniu w czasach internownia. Dlaczego w tym momencie nie wspomniał o swoim wyczynie w "więzieniu" w Jaworzu, gdzie podobno udało mu się uśpić czujność, pilnie strzegącej jego i jego małżonkę, Służby Bezpieczeństwa i spłodzić, w czasie jednej z wizyt, kolejnego potomka???
I zostawmy na razie te pytania bez odpowiedzi …
Przyjdzie czas, że przed Trybunałem Stanu staną ci, którzy powinni tam się znaleźć i m.in. Bronisław Komorowski będzie wtedy musiał odpowiedzieć szczerze na wszystkie pytania!
Link do zdjęcia wprowadzającego:
Nie musisz komentować. Wystarczy, że przeczytasz ... i za to Ci również dziękuję.