Człowiek, który potrafi pisać po polsku
Tę umiejętność każdy przeciętny Polak zdobywa w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Nie trzeba do tego zwojów mózgowych ponad miarę siedmiolatka. Do tego, by napisać coś, co odzwierciedla przemyślenia piszącego, trzeba nieco więcej. Najistotniejsze, w przypadku rozpoczęcia przedstawiania swoich myśli, są owoce użycia szarych komórek.
Pod jednym ze swoich tekstów doświadczyłam czegoś szczególnego – komentator ewidentnie odłożył ad acta „nadzionko” czaszki i napisał, pod pretekstem komentarza (zupełnie nie a propos tego, co w poście), coś, co było afirmacją jego zachwytu, podziwu dla cechy ludzkiej – skuteczności. Ta, przecież, w zależności od materii, w której działania są skuteczne, może być oceniana pozytywnie lub wręcz przeciwnie. Tak jak i np. ręce – mogą tworzyć wspaniałe dzieła, ale mogą i np. perfidnie czynić zło. Efekty, efekty skuteczności winny być oceniane, a nie sama cecha – skuteczność!
To jakby „oczywista oczywistość”.
Osoba, która tego nie rozumie, a zapatrzona w swoje guru, w jego cechę, przez którą, zresztą, dzieje się zło, nie warta tego, by w ogóle zawracać sobie nią głowę i czytać dyrdymały pisane nie na temat, a będące jedynie epatowaniem zapatrzenia się w swojego idola.
PS. Nie „wytykam palcem”, ale mam nadzieję, że „skasowanie” „komentarza” będzie dla autora tegoż, zrozumiałe. Tuszę.
Z dystansu i w uproszczeniu