„- Krew się o nich upomni! nie ważne czy jutro, czy wczoraj – jeden po drugim… nie minie lat trzy z hakiem… jeden po drugim… wszyscy jak jeden mąż, oczywiście z przyczyn absolutnie naturalnych… Krew się o nich upomni!” verte…
ciąg dalszy pozanurcianej gdybanki w konwencji political fiction we fragmencie już wcześniej na tym blogu zamieszczonym, bez jakiegokolwiek powiązania z matrycą kształtowania realności… za to pełna znaków i dwuznaczności dla tych, którzy potrafią zejść trzy piętra niżej z chodników słów i korytarzy komunikatów prasowych:
szkolenie ruchu fraktalnego, lasy parczewskie, wschodnia rubież republiki
"- Szanowni Państwo, jak przypuszczalnie wiecie, dezinformacja to doskonałe i niezwykle skuteczne narzędzie w rękach ludzi bez zasad i jakichkolwiek skrupułów moralnych… stosowane jest od tysięcy lat, a za jego twórcę, a w zasadzie nie tyle twórcę, co pierwszego teoretyka uważa sie mistrza Sun Tzy w Imperium Kraju Środka… ale odbiegamy od tematu więc… czy zapoznaliście się wszyscy z referatem doktora Brzeskiego na temat dezinformacji? jest dostępny w paru miejscach, a ostatnio odkopał go ze znikniętych Trzech skowronków w całodobowym pigalaku Janko Walski na niezależnej… warto się wczytać i dokładnie zapoznać z sowitą bibliografią, aby w wolnych chwilach poszperać w bibliotekach i to, co ad acta nie dla maluczkich wrzucono odzyskać. Szczególnie pragnę zwrócić Państwa uwagę na fragmenty poświęcone działalności obywatelskie… w największych upadkach człowieczeństwa znajdujemy jednostki, które swoimi działaniami pokazują prawdziwą wielkość obrazu i podobieństwa Stwórcy… przypomnę działalność rotmistrza Pileckiego… zapamiętajcie ten blask i niezłomny upór w jego oczach na zachowanych, nielicznych fotografiach… dziś, w sytuacji nieporównywalnie mniejszego zdegenerowania systemu… każdy z was może znaleźć sobie jakiś swój odcinek walki o Wolną Ojczyznę… jeżeli dzieje się coś straszliwie skurwiałego… coś, co jest maskowane ogromnym aparatem bezpieczeństwa i pozorami wymiaru sprawiedliwości… coś, co wydawałoby się, że jest chronione wręcz nieludzką zmową kilku wysoko postawionych w międzynarodowej hierarchii fiutogłowych zarządców mas ludzkich przeznaczonych na tanią siłę roboczą… dziś otwiera się dla was nowy wymiar walki o Wolność i Godność. Tam gdzie nie macie szans stosujcie bierny opór… za to w tych dziedzinach, w których jesteście naprawdę dobrzy róbcie swoje… róbcie swoje z pasją i oddaniem… oni nie dorównują wam nawet do pięt… postępujcie tak, jakby Powstanie Warszawskie nie zakończyło się upadkiem… jakby nasze Państwo Podziemne trwało i wzmacniało swoje struktury z każdym nowym pokoleniem… odtwarzajcie drukarnie i portale… odtwarzajcie szkoły i organizujcie kursy przydatne do…
– khmm… bardzo dobre to ciasto kokosowe… pełne swoistych rodzynków treści… ukłony przesyłam poprzez siostrę Beatrix… czegoś mi tu…
– przepraszam najmocniej, ale dobre ciasto do kawy, to coś, od czego warto zacząć każdą obronę niezależnie od wydziału i tematyki…
– tak więc uczcie się taktyki i metodologii stawiania barykad… słownych… uczcie się robienia koktajli i wyszukiwania słabych punktów pancerzy skorupiaków, które roznoszą czerwoną zarazę… to wciąż ta sama, choć mocno zmutowana zaraza… odkopujcie w ogródkach pamiątki po dziadkach i wymieniajcie koniecznie stare smary w skrzypiących zawiasach od półwiecznych szaf… no i zadbajcie o zapasy kosmetyków i środków pielęgnacyjnych… nie znamy dnia, ani godziny… i pamiętajcie:
o zamordowanych z szyderstwem i pogardą na ustach rodaków upomni się ich przelana zdradziecko krew… Krew się o nich upomni! nie ważne czy jutro, czy wczoraj – jeden po drugim… nie minie lat trzy z hakiem… jeden po drugim… wszyscy jak jeden mąż, oczywiście z przyczyn absolutnie naturalnych… Krew się o nich upomni! Zdrada o świcie… tam w tym ciemnym lesie… runo pamięci…"
***
No i polecieli…
tam… do Ciemnego Lasu
Runo nicości
Ostatnia Droga
Polecieli nie po to aby żyć…
Dać świadectwo…
Tu pole we błocie
tam serce narodu
Pamiętaj… Bez przebaczenia
zdrada o świcie
tam…
w tym ciemnym lesie.
***
budynek wewminu, stolica republiki, dzień czwarty przesłuchania w sprawie przecieku węgierskiego
– my mamy czas, dużo czasu… w odróżnieniu od ciebie… rozumiesz?
pytam ostatni raz:
z kim spotkałeś się w sylwestra w wąwozie pod Wysoką w Pieninach? co otrzymałeś od oficerów węgierskiego wywiadu? komu to przekazałeś? czy robiłeś jakiekolwiek kopie tych materiałów? kto jeszcze z tobą uczestniczył w tym spotkaniu?
– daj spokój on znowu jest nieprzytomny… pewnie za duży zastrzyk dostał… nigdy nie miałeś umiaru…
– spieprzaj… jeżeli ta przesyłka to to o czym myślimy, to za kilka dni można się spodziewać przecieków sieci… wszyscy jesteśmy wtedy ugotowani…
– niemożliwe… bruksa obiecała, że nie dostaną ani grosza na gospodarkę jeżeli coś w sprawie Smoleńska służby Orbaniusa wypuszczą na światło dzienne…
– no i co, że obiecała… tam w zarządach siedzą zjełczali tetrycy o rafowskich korzeniach… oni mają budyń zamiast mózgów i żyją w urojonych światach, które nie istnieją… a my tu musimy sie wciąż paprać z syfem z przeszłości… akta miały być czyste, a miesiąc w miesiąc coś wypływa…
– Orbanius się stawia, bo stoi za nim kilka milionów ludzi, którzy pójdą sie o niego bić… a w zasadzie nie o niego, a o ideę… może czas zmienić stronę?
– nie słuszałem tego, rozumiesz…?
– zawołaj noszowych niech go wsadzą z powrotem do kabiny deprywacyjnej… skruszeje za kilka dni…
***
budynek wewminu, wnętrze komory deprywacyjnej na poziomie minus cztery, niewiele więcej poza tym…
skupić się na czymś… podtrzymywać świadomość… taka kotwica dla umysłu… chyba nie śpię… nie wiem… coś mi podali w kroplówce w przerwie na przesłuchanie…oni myślą, że ja coś wiem… że coś dostałem… tam w wąwozie za Chomolem… zamykam oczy… i tak nie ma żadnej różnicy… oszczędzać energie… skupić się na czymś… rytm… słowa… poezja… slowa… rytm… wewnętrzny rytm… on pulsuje niczym krew… słowa…
pobiegnę… tam pobiegnę raz jeszcze znów…
pobiegnę… nic nie pamiętam… to był kawałek, który Magda skomponowała kiedyś w cis – moll… jak te słowa leciały… to był piękny kawałek…
pobiegnę… może ostatni raz…
pobiegnę… nie!
już nigdzie nie pobiegnę… światło! jaskrawe światło i potworny dźwięk otwieranej komory…
… zdążyć przed wschodem słońca…
na Wysoką tam w Pieninach…
zdążyć przed wschodem słońca…
może w górach czeka dziewczyna…
***
– podnieście go! dziewczyna powiadasz…. znaczy to z kobietą spotkaliście się na granicy!
no to sobie pogawędzimy dalej…
***
– czego? przeszkadzasz nam w pracy!
– pośpieszcie się! ponoć jakieś szczeniaki grożą opublikowaniem w sieci dokumentów wykradzionych w czasie zabaw z hasłami… wolelibyśmy mieć pewność, że nie maja nic związanego z…
– jak chcesz mieć pewność to im na drugi raz pozwól wykraść sobie tylko te dokumenty, które nic nie wnoszą, i które chcesz aby zostały wykradzione… ale teraz to i tak jest po ptokach… trzeba było się wcześniej zabezpieczyć…
– ale szef chce wiedzieć, czy coś ustaliliście…
– jak ustalimy to się dowie… zjeżdżaj stąd!
– słyszałeś, że już ponad miesiąc temu ktoś ich uprzedzał?
– znaczy ostrzegał o ataku na sieć?
– nie… szydził… na pocztę im przyszło:
"panowie… namierzacie już nas 15 raz… mniej piar, a więcej profi… bo będzie po premii…"
– i co?
– i nic… uznali, że są przygotowani i zlali sprawę…
– jak zwykle…
– a hasła pewnie były przyklejone do laptopów taśmą podczas sesji w obecności dziennikarzy…
– ktoś się podszywa… tylko kto pod kogo?
– zaczekaj jak złapią paru kozłów ofiarnych… to będą ci, którzy udawali tych nie do złapania…
– zaczekaj, zaczekaj… znowu testujecie przed eurofetą czas reakcji?
już raz mieliście wszystko przygotowane w listopadzie i kicha wielka jak pałac kultury wam wyszła… do tej pory lecą za to głowy komków resortowych…
– lecą, bo sie wtedy nie dało obostrzeń prawa o zgromadzeniach przepchnąć…
– bo ktoś im pomaga… to widać i czuć…
– ta, pomaga im brak profesjonalizmu i gwiazdorstwo twoich podwładnych…
– i durnota twoich przełożonych… to zwykłe buce słomiane są ze zjełczałymi mózgami…
– masz lepszych? dawaj go obrabiamy dalej…
– może zmienimy optykę na kilka lat?
– co, twój szczurzy instykt się znowu odezwał? okręcik nam tonie?
– raczej powoli się rozpada… jak stara kurwa po 20 latach topornych operacji plastycznych… makijaż już nie wystarcza… przychylne media same wyglądają jak noclegownia sutenerów i obciągaczy… odbiorcy łykać byle gówna nie chcą…
– co proponujesz…?
– mam znajomych z dawnych lat… Argentyna lub Wybrzeże Kości, co wolisz?
– mnie wszystko jedno, ale starą muszę zapytać… chociaż ona nie odróżnia kontynentów nawet…
– coś trzeba będzie zabrać ze sobą… odchodzimy z fajerwerkami, czy po cichu?
– po cichu… załatw nam jakiś wypadek… najlepiej na dużym statku… z zaginiętymi ciałami… może być prom… albo jacht… podrasujemy elektronikę i popłaczemy na swoim kolejnym pogrzebie… podpisz wcześniej zgodę na oddanie organów i zamów kilka drogich zakupów w sieci, aby było wiarygodne… i nie wypłacaj nic z oficjalnego konta… i tak gówno tam masz… a wypłaty tuż przed wypadkiem zawsze budzą mgliste niepewności… wypłaty po za to potrafią uwiarygodniać niezłe sztuczki…
– dobra koniec zabaw… niech sobie pływa dalej… odepnijcie go za 12 godzin… jakby nie wytrzymał, kroplówka i psychiatryk…
– gdzie ta pizza? godzinę temu dzwoniłem…
– wrócimy do tej rozmowy… przygotuj rzeczy i pamiątki gwarancyjne.
***
Polak, Wegier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki (weg. Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát). Boze chron Wegry i Rzeczpospolita.