Nie ma dnia którego lewicowi politycy nie spędziliby na ględzeniu o tym, jak potrzebna jest nam „tolerancja” i jak wiele w tym względzie brakuje nam do „społeczeństw państw zachodnich”. Ja natomiast twierdzę przeciwnie, nie jest to oczywiście zasadą stosowalną do wszelkich przypadków, jednak w ogólności tolerancja jest zła. Moje z goła inne od lewicowych polityków zdanie wynika jak mniemam z lepszego zrozumienia języka, którym się posługuję. Otóż lewicowi politycy uważają, że „tolerancja” to „akceptacja bez zastrzeżeń” jakiegoś zjawiska/zachowania etc. Uważają oni przeto, że tolerować można zjawisko, którego nie uznajemy w jakiś sposób za niewłaściwe.
– I w tym przeświadczeniu tkwi błąd! Otóż (za wikipedią, której akurat w tym względzie można ufać) słowo to pochodzi od łacińskiego tolerantia – cierpliwa wytrwałość, z kolei rzeczownik ten pochodzi o czasownika tolerare – „wytrzymywać”, „znosić”, „przecierpieć”. Już więc na pierwszy rzut oka widać, że nie można np. tolerować smacznego obiadu, który właśnie jemy, czy przyjemnego zapachu który odczuwamy, obiektem tolerancji może być raczej nóż wbity w brzuch (toleruję go do czasu przyjazdu karetki, bo wiem że jeśli bym go wyjął to stałaby się rzecz jeszcze gorsza – wykrwawiłbym się).
Tekst ukazał się pierwotnie na stronie junta.pl.
Od urodzenia skazany na sukces, a jeśli teza o zaostrzaniu się walki klasowej w miarę postępu socjalizmu jest prawdziwa, to w przyszłości także na więzienie. Trochę czytam i czasem coś napiszę. Poza tym studiuję prawo.
3 komentarz