Legendarne statki i okręty powietrzne.
15/07/2011
1134 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
Krótka wycieczka w legendarny świat prawdziwych statków i okrętów powietrznych.
Zdjęcie wprowadzające wykonałem w okolicach L.A. dwa lata temu. Latał tam sobie Zeppelin NT – nowoczesna konstrukcja zakładów Zeppelin Luftschifftechnik GmbH z lat dziewięćdziesiątych zeszłego wieku. Litery NT są skrótem od "Neue Technologie". Przelot kosztował kilkaset dolarów, więc na serio rozważałem zdeponowanie gdzieś karty kredytowej – bo cholernie kusiło.
Sterowiec różni się od balonu, że posiada własny napęd i można nim sterować. Stąd też angielskie słowo dirigible (i rosyjskie дирижабль). Od samolotu różni się możliwością zawiśnięcia nieruchomo bądź dryfowania z wiatrem jak balon – wystarczy wyłaczyć silniki.
Cofnijmy się w przeszłość – w ich złote lata. Pierwsze trzy i pół dekady XX wieku z punktem kulminacyjnym w latach trzydziestych. Wtedy powstały największe konstrukcje i były też i największe katastrofy.
W onych czasach inżynieria materiałowa była w powijakach, pierwsze tworzywa sztuczne dopiero powstawały w laboratoriach. Komputerów oczywiście nie było – obliczenia trzeba było mozolnie wykonywać na liczydłach i suwaku logarytmicznym. Brak programów typu CAD zmuszał do pracochłonnego kreślenia przy sztalugach.
A mimo to powstawały fantastyczne, ogromne, monumentalne wręcz, machiny latające. Największe jakie w ogóle dotychczas stworzono. Wyobraźmy sobie ażurową konstrukcję długości ćwierć kilometra tworzącą statek powietrzny o masie ponad 200 ton !
Sterowce były budowane głównie w Niemczech, USA, Włoszech, ZSRR …
Zrobiłem zestawienie przykładowych sterowców z lat 30-tych, z zachowaniem skali wielkości. Do porównania: z największym współczesnym samolotem pasażerskim (Jumbo Jet) oraz znanym nam budynkiem. Po namyśle dodałem jeszcze TU-154. Niestety jest on najlepiej rozpoznawanym samolotem w Polsce. Oba sterowce, postawione w pionie, były dłuższe/wyższe niż PKiN.
Konstrukcje sterowców można podzielić na trzy główne grupy:
- Najprostsze to ciśnieniowe. Sama nazwa wskazuje o co chodzi – podłużny balon z podwieszoną gondolą zaopatrzony w silnik.
- Największe i najbardziej zaawansowane to szkieletowe (rigid/жёсткий). Ażurowa konstrukcja obciągnięta tkaniną lub folią, o opływowym kształcie. Wewnątrz zawierała balony napełnione helem lub wodorem, zwane balonetami. Załączam fotkę z budowy takiego sterowca dla marynarki wojennej USA na przełomie lat 20tych i 30tych.
- Trzecią grupę stanowią sterowce półszkieletowe (zwane półsztywnymi – semi-rigid). Przed wojną były to konstrukcje usztywnione wzdłuż, niczym kręgosłupem, tyle, że z dołu. Przykładowo: statki powietrzne generała Nobile, użyte do wypraw polarnych (Norge i Italia). Współczesny, wspomniany już, Zeppelin NT też jest konstrukcją półsztywną, tyle że rozumianą trochę inaczej – ma częściowy szkielet z trójkątnymi wręgami wewnątrz.
- Ostatnią, czwartą i najmniej znaną, grupą były sterowce metalowe – skonstruowane z cienkiej aluminiowej blachy. Te patrolowce latały, w służbie marynarki USA, po II wojnie światowej.
Powyżej włoski sterowiec polarny ITALIA, konstrukcji generała Nobile (1928). Na zdjęciu wyraźnie widać dolne wręgi stanowiące jego półszkieletową konstrukcję. Bliźniaczy poprzednik Italii – NORGE, posłużył do pierwszej wyprawy nad biegun północny Amundsena i Nobilego w 1926. Były to sterowce średniej wielkości – o długości 106 metrów i masie około 20 ton. Ładowność (payload) wynosiła około 9,5 tony. Prędkość maksymalna rzędu 115 km/h wystarczała.
Burzliwe dzieje Umberto Nobile są opisane w książce “Czerwony Namiot”. Niestety znaleźć ją można obecnie w antykwariatach i na Allegro. Kupowałem dwa razy, jako że pierwszy egzemplarz rozleciał się po kilkukrotnym przeczytaniu 🙂
Ech, porządny był z niego gość, choć nie da się ukryć, że politycznie bywał głupi. Ale to już inna historia.
Najbardziej znanym zeppelinem jest słynny już LZ-129 Hindenburg. Po cyklu pasażerskich lotów międzykontynentalnych spłonął w słynnej katastrofie w Lakehurst 1937. Niestety był napełniany wodorem a nie helem.
Ta, do dziś nie wyjaśniona do końca, katastrofa, wstrząsnęła opinią publiczną i praktycznie zakończyła epokę sterowców. Główne podejrzenia były kierowane na iskrę elektryczną, ale też nie wykluczano zamachu, w tym wersji o pocisku zapalającym wystrzelonym przez snajpera. Należy dodać, że większość pasażerów jednak się uratowała.
Na marginesie napiszę, iż pierwotnie planowane było użycie niepalnego helu. Niestety był wówczas produktem strategicznym, którego USA nie chciało udostępnić III Rzeszy. A szkoda – historia mogła by się potoczyć inną koleiną.
Szykując się do wojny, III Rzesza rozmontowała pozostałe zeppeliny w celu zdobycia aluminium. Nie bez znaczenie był fakt, iż Hugo Eckener (dyrektor Luftschiffbau Zeppelin GmbH) dał się poznać jako przeciwnik nazizmu i Hitlera. Podobnie zresztą było z generałem Nobile i dyktatorem Włoch – zdecydowanie nie lubili się. A po fabryce sterowców biegał pies, którego wabili “Mussolini” :-))
Wróćmy jednak do LZ-129. Największy w historii statek powietrzny miał długość 245 metrów i masę około 200 ton. Ta iście imponujaca konstrukcja poruszała się, majestatycznie, z prędkością do 135 km/h, pokonując Atlantyk w ciągu pięciu dni. Odbyło się 17 międzykontynentalnych lotów pasażerskich do USA i Brazylii.
W porównaniu z tym co oferują współczesne linie lotnicze warunki dla 72 pasażerów były luksusowe. Na zdjęciu poniżej zobaczymy jadalnię:
Podobnie, choć w innej kolorystyce urządzono część wypoczynkową, czytelnię a nawet palarnię. Nowocześnie wyglądające meble były wykonane z aluminium. Kabiny sypialne przypominały kolejowe pierwszej klasy.
Szkoda, że się tak skończyło. Sterowce, choć powolniejsze od samolotów, potrzebują mniej paliwa – a zatem były by bardziej ekonomiczne i ekologiczne i atrakcyjne dla turystyki. No cóż ten pierwszy (i niestety ostatni) był lususowy – klasa business albo i lepiej.
Przejdźmy do, mało znanej obecnie, historii sterowców wojennych.
Podczas I Wojny Światowej dominowały sterowce niemieckie. Zbudowano ich niemal setkę. Lecąc powyżej zasięgu kul karabinowych niemal bezkarnie zrzucały bomby na Londyn lub Paryż. Pierwszy udało się uszkodzić dopiero wiosną 1916.
Słynny raid afrykański w 1917 polegał na dostarczeniu przez LZ-104 kilkudziesięciu ton zaopatrzenia, na odległość 6800 km, dla jednostek niemieckich w Sudanie. Była to wojenna machina latająca długości 200 metrów.
W owych dawnych czasach, ludziom nawet nie śniło się urządzenie tak oczywiste jak radar. Niewidoczny zeppelin zawisał, schowany w chmurze (lub ponad nią). Spuszczano zeń, na długiej linie, krzesełko z obserwatorem. Używając telefonu polowego podawał dyslokację wojsk nieprzyjaciela. Po zakończonym rozpoznaniu obserwatora wciągano a sterowiec odlatywał na dalszy rekonesans. Pojedynczy człowiek, na wyskokości paru kilometrów i na cienkiej stalowej linie był praktycznie nie do zauważenia.
Skutki bombardowania Liverpool z niemieckiego sterowca.
Szczątki strąconego nad Anglią LZ-72
W latach międzywojennych powstała w USA koncepcja latających lotniskowców. Zbudowano bliźniacze Akron i Macon, wielkością zbliżone do niemieckiego LZ-129 Hindenburg. Oczywiście wypełnione helem. Każdy zaopatrzony w mini flotyllę małych samolotów myśliwskich F9C Sparrowhawk. Startowały prosto ze sterowca, lądowanie polegało na przechwyceniu liną za specjalny hak i wciągnięciu spowrotem (do sterowca).
Niestety oba te gigantyczne sterowce uległy katastrofom i koncepcja upadła.
Dodam jeszcze starą fotografię przedwojennego polskiego sterowca wojskowego LECH. Była to mała, prosta, konstrukcja ciśnieniowa.
Co dalej ?
Co jakiś czas zaskakuje nas informacja o spodziewanym powrocie sterowców. Później okazuje się iż projekt zakończył się na etapie rysunków technicznych lub zredukowanego modelu. Można by się zatem przyzwyczaić. A szkoda. Sterowce były by ciekawą alternatywą transportu. Szybsze niż kolej, wolniejsze niż samoloty pasażerskie – ot 200 km/h, na pewno zdecydowanie tańsze, cichsze i mniej paliwożerne.
Warto też zdać sobie sprawę iż w epoce rozwiniętej inżynierii materiałowej, tworzyw syntetycznych, elektroniki … a co bardziej istotne: projektowania z użyciem szybkich komputerów – można by uniknąć wielu błędów przeszłości. To co przedwojenny konstruktor oceniał “na oko” obecnie może być dokładnie policzone i zasymulowane komputerowo. Współczesne sterowce mogły by być bezpieczne.
No powiedzcie – czy udając się turystycznie do Paryża Londynu lub Amsterdamu koniecznie musimy lecieć w ścisku, ale przez godzinę ? A w dodatku przedtem biec nie wiadomo gdzie na odległe lotnisko ? Zdecydowanie preferowałby 4-5cio godzinną podróż wygodnym i cichym sterowcem. Tym bardziej, że start i lądowanie było by bliżej centrum miasta.
No jest też druga strona medalu. Lobby paliwowe oraz lobby linii lotniczych … Niespodziewanym sojusznikiem może jednak okazać się islandzki wulkan. 🙂
Wspomniany na wstępie Zeppelin NT to sterowiec mały i służący do krótkich przejażdżek turystycznych, względnie do reklamy. Przyjrzyjmy się projektom większych pojazdów.
Otóż, choć głównym źródłem siły nośnej sterowca jest gaz lżejszy od powietrza (hel) – część uzyskuje się drogą aerodynamiczną, podobnie jak w samolocie. Powstała więc koncepcja pojazdów hybrydowych, będących właściwie sterowcami lecz z krótkim rozbiegiem przy starcie i dobiegiem przy lądowaniu.
Ciekawostką są projekty sterowców stratosferycznych i bezzałogowych napędzanych energią słoneczną. Niestety są jeszcze we wczesnej fazie.
Na koniec dam już coś raczej luźno związanego z tematem, trochę inna legenda …
😉