Gdy rosną podatki, ceny i bezrobocie przybywa ludzi niezadowolonych z III RP, czujących, że są po prostu wykluczeni z podziału owoców ustrojowej transformacji. Przed wyborami przypomniała sobie o nich PO, oczywiście z obawy, iż zagłosują na PiS.
Dlatego wymyślono w rządzie posadę dla Arłukowicza. Wybrano wrażliwego społecznie posła SLD, aby był wiarygodny kiedy w najbliższych miesiącach, tuż przed wyborami, będzie się pochylał z troską nad Polakami, których Tusk i Platforma Obywatelska karmili w ostatnich latach pustymi obietnicami. Wśród polityków PO kogoś takiego trudno byłoby znaleźć – to po prostu partia ludzi władzy i tego jak żyją zwykli ludzie zwyczajnie nie wiedzą, a jeśli nawet niektórzy coś tam słyszeli, to wolą nie wiedzieć.
Premier oczywiście słyszał, że na dole drabiny społecznej nie dzieje się najlepiej i oczywiście postanowił sytuację poprawić. Nie żeby zaraz pomagał tym, którzy nie mają pracy, albo zarabiają zbyt mało, by wystarczyło do pierwszego. Nie pomoże też wysłać najbiedniejszych dzieci na wakacje, ani nie zapłaci za czynsz i leki, na które brakuje emerytom. Tusk po prostu postanowił wydać jeszcze więcej publicznych pieniędzy (na pensję dla nowego ministra), aby pokazać światu, że rząd o najbiedniejszych i wykluczonych pamięta. Oczywiście pamiętac będzie tylko do wyborów, a zamiast realnej pomocy oferuje uśmiech Arłukowicza.
Tuskowi i jego nowemu ministrowi może jednak nie być do śmiechu, gdyż nastrój niezadowolenia z rządów Platformy Obywatelskiej rozlewa się coraz bardziej po kraju. Z najnowszego sondażu Gemius dla Wirtualnej Polski wynika, że poparcie dla PiS jest najwyższe od ośmiu miesięcy i wynosi 23 proc. Wciąż największe poparcie ma PO, ale spadło ono znacznie i wynosi tylko 28 proc. Do Sejmu wszedłby jeszcze SLD z 11-proc. poparciem. Pozostałe ugrupowania nie przekroczyłyby progu wyborczego.
Aż 21 proc. ankietowanych nie wie jeszcze na kogo odda swój głos, a 10 proc. zapowiada, że zagłosuje na inne partie niż PO, PiS, SLD, PSL, PJN i RP Palikota. I to o nich ma zabiegać Arłukowicz, aby przypadkiem nie poparli ugrupowania Kaczyńskiego. Także Łażący Łazarz chce ich przytulić do serca, ale – jak twierdzi – po to, aby pomóc PiS-owi, a nie PO. Jeśli ŁŁ okaże się skuteczniejszy od Arłukowicza i zagospodaruje te 31 proc. wyborców, to on – a nie Tusk czy Kaczyński – jesienią zostanie premierem, a kilku blogerów Nowego Ekranu ministrami 🙂 Powodzenia!
Nie tylko o sporcie - w blasku slonca, bez sciem i mrocznych tajemnic.