Ku…wa, my po pierwszym biegu wiedzieliśmy, że on nie żyje
15/05/2012
547 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Lee Richardson, czyli sport w obliczu śmierci.
W niedzielę doszło do tragicznego wydarzenia. Wpierw na torze we Wrocławiu, podczas meczu Betard Sparty Wrocław z Marmą Rzeszów doszło do niegroźnie wyglądającego (w porównaniu do innych, które nierzadko wyglądają katastrofalnie, ale żużlowcy wstają o własnych siłach, bez większych obrażeń) upadku z udziałem 33 letniego Lee Richardsona. Stracił on równowagę, a przez to panowanie nad motorem i uderzył w bandę, a po upadku już się nie podniósł. Niestety skutki okazały się tragiczne. Angielski żużlowiec zmarł w szpitalu we Wrocławiu.
Nie do wiary. Podobnych wypadków na żużlu widziałem wiele, ale ich efektem były „śmieszne urazy", jak choćby złamanie ręki, czasami żebra czy obojczyka.
Dlatego z niedowierzaniem przyjąłem tą koszmarną wiadomość, która została podana przez komentatorów podczas transmisji odbywającego się derbowego meczu Ziemii Lubuskiej Stal Gorzów Wielkopolski – Falubaz Zielona Góra.
I w tym momencie zaczęła się tragifarsa, którą telewidzowie mogli oglądać na żywo podczas relacji w TVP Sport. A dotyczyła ona przede wszystkim tego jak należy zachować się w obliczu śmierci człowieka. Człowieka, z którym wielu z biorących udział w tych zawodach, znało się, nie tylko z toru.
W obecnych czasach jest powszechnie wiadome, że sport to nie tylko rozrywka dla kibiców czy ludzka rywalizacja pomiędzy zawodnikami, a sportowa pomiędzy klubami. To także zaangażowane duże pieniądze. To także źródło utrzymania dla wielu ludzi, pieniądze zaangażowane w reklamę, transmisję tv, itd. I zapewne ten konflikt interesów doprowadził do tego, że zapanował paraliż decyzyjny – przerwać mecz czy tez jechać dalej ?
Brakowało osoby, być może osoby z zewnątrz, która podjęłaby decyzję, niekoniecznie z udziałem samych zawodników, co robić dalej. A może inaczej – w jaki sposób odwołać, zawiesić, przerwać albo przełożyć mecz.
Dramatyczna informacja o śmierci dotarła po 7 z 15 wyścigów. W niektórych przypadkach można regulaminowo zakończyć mecz po 8 biegach, by mecz mógł zostać potraktowany, że się odbył. Sędzia jednak zawodów nie przerwał, dopuścił do 8 biegu, po którym asekuracyjnie podjął konsultacje z zawodnikami.
Podobno żużlowcy postanowili uczcić zmarłego minutą ciszy i jechać dalej, więc arbiter zawodów kontynuował procedury startowe. Po 10 biegach, jeźdźcy z Zielonej Góry (być może pod wpływem szefa klubu Falubaz – Roberta Dowhana) odmówiła wyjazdu na tor do kolejnych biegów.
Ale sytuacja na torze zeszła na drugi plan.
Podczas relacji z parku maszyn można było zobaczyć nie tylko twarze zawodników, działaczy, trenerów, mechaników, ich rozmowy, spory ale również konsultacje telefoniczne z arbitrem zawodów. W trakcie jednej z nich, w kabinie telefonicznej znaleźli się kierownicy obydwu drużyn. Doszło do ustnej sprzeczki pomiędzy nimi dotyczącej regulaminowych podstaw zakończenia przez sędziego zawodów, podczas której jeden z nich (kierownik Falubazu Zielona Góra) emocjonalnie, a wiec zapewne szczerze powiedział: „Ku…wa, my po pierwszym biegu wiedzieliśmy, że on nie żyje ..”.
Na jego odpowiedniku z drużyny przeciwnej nie zrobiło to wrażenia, być może też o tym wiedział od początku. A jeżeli i on, to czy również wszyscy zawodnicy obydwu ekip ??
Jeżeli tak, to odegrali do kamery szopkę ? Mając w świadomości tak dramatyczne informacje o losie ich Kolegi ?
Nie wdając się w szczegóły, bo być może retransmisję będzie można zobaczyć na stronie www.sport.tvp.pl (w chwili pisania akurat ten „mecz” jest niedostępny), mogę napisać tylko jedno. To moje osobiste odczucie; ale cała ta „dyskusja w kuluarach” sprawiała wrażenie jako żałosna, małostkowa zabawa nad grobem Człowieka.
Sposób oddawania czci drugiej osobie jest sprawą indywidualną, dlatego niełatwo oceniać obiektywnie. W mojej ocenie, na tle „nieporozumień” pokazanych w transmisji, jako wzorowe należy opisać zachowanie 2 sprawozdawców TVP Sport, tj. Rafała Darżynkiewicza i byłego żużlowca Krzysztofa Cegielskiego, którzy z szacunku dla Lee Richardsona przerwali swoją relację z przebiegu tego pseudo-widowiska.
źródlo zdjęcia: www.sport.tvp.pl