Niedobre i kosztowne pomysły?
Skoda wbita pod naczepę – fot. OSP Wojnicz
W Polsce ginie średnio codziennie ok. 15 osób, zwykle na drzewach i takie wypadki są typowe dla naszego krajobrazu. Jednak bywają kuriozalne a tragiczne wydarzenia i do takiego doszło, o czym piszą media 23 kwietnia 2012. Dwie osobówki w niedozwolonym miejscu (podwójna linia ciągłe) wyprzedzały ciężarówkę, a z przeciwka prawidłowo nadjeżdżał trzeci samochód osobowy. Kierowcom wyprzedzającym udało się uniknąć zderzenia z nim (powróciły na swój prawy pas – za ciężarówkę), ale to był dopiero początek tragedii – passat wpadł w poślizg i uderzył w przydrożną barierkę, zaś skoda wjechała pod naczepę samochodu ciężarowego, bowiem jego kierowca gwałtownie… zahamował.
Wypadek wydarzył się w miejscowości Wojnicz niedaleko Tarnowa. Skoda pechowego kierowcy wbiła się pod naczepę, bowiem jej kierowca nie zdążył wyhamować wozu, a jednocześnie ciężarówka zbyt gwałtownie zatrzymała się, nie dając osobówce większych szans – jej kierowca zginął na miejscu.
Oczywiście kierowca osobówki nie powinien wyprzedzać na ciągłej linii i nie powinien podjeżdżać zbyt blisko auta, które może (zbyt?) gwałtownie zahamować, ale – po popełnieniu błędu – wracając na swój pas, znalazł się zbyt blisko tira, którego kierowca dopisał ostatni akt tragicznego scenariusza.
Tematem do rozważań jest – dlaczego kierowca tira gwałtownie zahamował? Jego wyjaśnienie jest dość oryginalne – „widziałem co się dzieje, zatem hamowałem”, co oznacza, że gdyby nie widział, co się dzieje, to prawdopodobnie by nie hamował zbyt gwałtownie i kierowca skody żyłby. Zdarza się więc, że zbytnia spostrzegawczość może doprowadzić do tragedii (podobnie było z Titanicem – gdyby nie zauważono góry lodowej, to statek wpadłby na nią centralnie, dziób uległby zniszczeniu, ale by… nie zatonął: nie byłoby aż tylu ofiar i wielu świetnych a kasowych filmów).
W ten kuriozalny sposób nie powinni ginąć ludzie na naszych drogach. Należy wszystkie pojazdy i naczepy (zwłaszcza o wysoko położonych podwoziach) zaopatrzyć w specjalne zasłony, odbojnice, stopery, kurtyny wykonane z gumy, plastyku albo z metalu wyprofilowanego w odpowiedni sposób, aby wytworzyła się strefa zgniotu. A może po prostu powinny być tam rozpostarte solidne siatki wykonane z metalowych, roślinnych albo syntetycznych włókien?
Pojazdy otrzymywałyby certyfikaty po zamontowaniu omawianych kurtyn, które uniemożliwiłyby wjechanie osobówki pod podwozie, co może spowodować ścięcie górnej części karoserii pojazdu najeżdżającego i śmiertelne obrażenia osób na przednich fotelach. Odpowiednie konstrukcje powinny być opracowane, wykonane i dopuszczone do użytku po zaliczeniu testów zderzeniowych.
Takich wypadków nie jest zbyt wiele, ale są do uniknięcia – a to (jak w opisie) osobówka sama wjeżdża pod podwozie, bo różnica prędkości obu pojazdów jest zbyt duża albo auta w ciemnościach lub na gwałtownych zakrętach wjeżdżają w stojące ciężarówki, bo kierowca wysiadł z auta i albo nie oznakował postoju albo znak został przewrócony przez wiatr lub inny samochód. Najkoszmarniejsze wypadki są wówczas, kiedy na stojącą (czerwone światło, zamknięty przejazd kolejowy) ciężarówkę najeżdża druga, bo jej kierowca zasnął albo zasłabł lub po prostu nie zdołał wyhamować, zaś pomiędzy tymi gigantami stoi osobówka.
Koszmar jest tym większy, że ginący ludzie nie ponoszą żadnej winy, a winny kierowca jest cały i zdrowy, bowiem zgniatany jest obszar poniżej nóg (i takie mniej więcej bulwersujące spostrzeżenia są przekazywane na kursach organizowanych dla kierowców ciężarówek). Tu prawdopodobnie omawiana siatka niewiele by pomogła – należałoby w podwoziu umieścić dwa solidne kształtowniki, które uniemożliwiłyby zgniecenie kabiny auta pomiędzy dwoma ciężarówkami, ale konstrukcja taka znacznie zwiększyłaby masę pojazdu i zużycie paliwa. Pytanie do fachowców – czy właściciele aut mogliby warsztatom samochodowym zlecać montaż takich rozporowych dźwigarów albo bardziej wymyślnego orurowania kabiny? Może fabryki samochodów podczas produkcji swoich seryjnych cacek będą montować takie konstrukcje?
Patrząc na ostrą stalową dolną krawędź naczepy, która podczas wypadku działa jak gilotyna, można dojść do kolejnej propozycji – za naczepą powinna być holowana barykada wykonana z podatnego materiału i wyposażona w agresywnie migające światła. W razie wjechania w nią osobówki, z pewnością kierowca nie zostanie zmasakrowany przez wspomnianą gilotynę, bowiem strefa zgniotu uniemożliwi kontakt kabiny z naczepą, zaś szczyt holowanej barykady powinien górować ponad poziomem gilotyny. Barykada mogłaby być – jak opisano – holowana (z kołami) albo zawieszona (bez kół).
Zdjęcia z omawianego wypadku potwierdzają pogląd, że gdyby u dołu naczepy była siatka albo za naczepą umieszczono by barykadę, to dach osobówki nie zostałby ścięty.
Ten pomysł raczej nie spotka się z aplauzem ze strony właścicieli tirów i ich kierowców – dodatkowe koszty, w tym zwiększone zużycie paliwa. Oni ponadto wiedzą, że brak dodatkowej ochrony to zwiększona groźba kolizji, a zatem kierowcy osobówek czują większe zagrożenie i respekt, zatem są bardziej zdyscyplinowani, zaś zbawcze działanie barykady spowoduje większą brawurę jazdy kierowców osobówek, zaś dla kierowców tirów to dodatkowy kłopot. Oni podczas swej kariery zawodowej zapewne wolą mieć 1-2 groźne najechania na dolną krawędź, niż kilkanaście takich najazdów na holowaną barykadę, z których kierowcy osobówek wyszliby z niewielkim szwankiem. Są tacy, jak niektórzy politycy – wolą siać grozę i wymuszać respekt, a nie uchodzić za sympatycznych i przyjaznych ludzi.