Reprezentanci Polski z różnych pokoleń i rozmaitych dyscyplin sportu opowiedzieli o kulisach Igrzysk Olimpijskich.
W Orlim Gnieździe w Szczyrku odbyło się spotkanie z reprezentantami Polski z Podbeskidzia na Igrzyska Olimpijskie różnych pokoleń.
Spotkanie poprowadził działacz sportowy, a równocześnie nauczyciel wychowania fizycznego Bogdan Dubiel.
Dwukrotny brązowy medalista olimpijski w kajakarstwie (w 1992r K2 i w 2000r K4) Grzegorz Kotowicz ( po lewej) i Bogdan Dubiel.
Kotowicz rozpoczął treningi kajakarskie jak mówi… „na kanaku, bo tak nazywaliśmy w gwarze śląskiej kałużę szumnie zwaną jeziorem, które miało zaledwie dwa kilometry obwodu i było sztucznym tworem przy kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach.”.
W ekipie olimpijskiej Kotowicz zadebiutował w 1992 roku, był wtedy najmłodszym w naszej drużynie narodowej,. 19-latek z ‑Górnika Czechowice znalazł się ekipie wybierającej się do Barcelony na pięć minut przed wyjazdem i…zdobył brązowy medal!
Obecnie pełni funkcję dyrektora C.O.S. w Szczyrku
Najbardziej znanym z olimpijczyków w Orlim Gnieździe okazał się niewątpliwie brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich w Rzymie i mistrz olimpijski w boksie z Tokio – Marian Kasprzyk.
Mistrz olimpijski Marian Kasprzyk odznaczany w Orlim Gnieździe medalem Polonii USA.
Słynny bokser wspominał jak w Tokio był świadkiem, jak reprezentanci jednego z krajów afrykańskich fałszowali faktyczny ciężar zawodnika. Poskarżył do „papy” Feliksa Stamma, że widział jak na wagę wchodził zawodnik jego wzrostu, a tu na ringu pojawił się ktoś zupełnie inny o głowę od niego wyższy. Usłyszał od trenera, żeby mu dał nauczkę i… Kasprzyk tak go w ringu obił, że tamten po walce ledwo co trafił do swojego narożnika. Potem w finale walczył przeciw zawodnikowi ZSRR i złamał kciuka. Gdy Stamm zapytał, czy ma go poddać, to mu odpowiedział, że da sobie radę i… skończyło się wszystko Mazurkiem Dąbrowskiego!
Mistrz olimpijski z Tokio Marian Kasprzyk z medalem Polonii USA
Ciekawie opowieści snuł kanadyjkarz Marek Dopierała wicemistrz olimpijski i brązowy medalista z Seulu.
O skokach narciarskich opowiadał olimpijczyk Piotr Wala, któremu w 1956 roku odmówiono wydania paszportu.
Wspominał, że w tamtych czasach nie było pieniędzy za sukcesy sportowe, a największą nagrodą była możliwość podróżowania po świecie. Stwierdził, że dawniej skakanie na nartach było bardziej niebezpieczne nie tylko ze względu na inny styl, lecz głównie z powodu konstrukcji skoczni, które powodowały, że skoczek unosił się wyżej nad podłożem niż obecnie. Teraz styl skakania przypomina coraz bardziej lotniarstwo ze względu na większą niż dawniej szerokość nart, opływowe kombinezony i rozłożone szeroko szpice nart. Piotr Wala ma już 76 lat i był najstarszym z olimpijczyków.
Olimpijka z Nagano Eliza Surdyka i olimpijczyk z Insbrucku Piotr Wala
Największą sensację jednak wzbudzili snowboardziści Mateusz i Michał Ligocki
Na zdjęciu Michał Ligocki, Grzegorz Kotowicz i Mateusz Ligocki.
Opowiadali o swoich treningach, a pan Mateusz powiedział mi, że już posiada brązowy medal zdobyty Soczi na… zawodach przedolimpijskich.
Nie są oni zaliczani przez nasze władze sportowe do grona potencjalnych medalistów olimpijskich, ale ciężko trenują i chcą sprawić nam wszystkim niespodziankę w Soczi.
Warto zaznaczyć, że również trzeci brat Łukasz Ligocki też jest sportowcem.
Na pierwszym planie u rogu stołu, oryginalny znicz zimowej olimpiady przywieziony przez braci Ligockich.
Rodzice braci Ligockich przyjechali do Orlego Gniazda razem ze swoimi synami.
O kombinacji norweskiej opowiadał z kolei Stefan Hula, ojciec młodego skoczka o tym samym imieniu i nazwisku.
Stefan Hula – ojciec widoczny w środku stwierdził między innymi, że biegać powinno się głównie stylem klasycznym, a styl dowolny to jest kalectwo, które prowadzi do kontuzji.
Na zakończenie spotkania zaśpiewał bard Polonii z Petersburga.
Hej, hej hej sokoły omijajcie góry, lasy, rzeki, doły…
Tekst i zdjęcia autorstwa
Górala z Orlego Gniazda w Szczyrku.