Ktoś przyrzekł pomoc powodzianom, a odpłynął jak ta woda do Bałtyku
21/05/2011
462 Wyświetlenia
0 Komentarze
1 minut czytania
Wyjęłam z szuflady wiersz – ku przypomnieniu choć „woda ma to do siebie, że się zbiera i potem spływa”, ale problemy powodzian nie odpłynęły. Minął im rok na czekaniu…
SOKOLNIKI
Woda jak dziób sokoła wybiera ziarno po ziarnie,
By z szybkością światła wyrywać kęs ziemi,
I z pluskania – w ryczące skłębić się bałwany.
Już na jej grzbiecie płyną pustaki z budowy,
Wyrwana jabłoń z sadu, rower i parkany.
Do obór podpływa, cichnie trzoda pod wodą.
Milknie bestia – rozpływa się w zakola.
W dom wsiąka i w obraz św. Antoniego.
Ludzie siedzą przyczepieni do kominów.
Ulicami Sokolnik gondolierzy płyną.
Skąd ten hufiec tajemny w hiobowy czas?
Jeszcze trębacz nie trąbi, a zabójca opływa dom.
Nim zabrzmi tu pieśń i stukot obcasów o bruk – woda. Woda.
Nad wodą dachy jak strachy na wróble, łopoczą białymi flagami.
Ludzie z dachów nie zejdą – po ich pokojach przepływa lęk.
Z pamięci nie odpływa śmierdząca maź i sady cuchną owocami.
Oni nie zapomną ostrych szponów i zakrzywionych dziobów fal.