Zewsząd pada pytanie, kiedy w Polsce się zmieni, kiedy się naród przebudzi? Proszę spojrzeć na babcie, na ich życie i z jednej strony się pocieszyć, z drugiej odszukać odpowiedź.
Chciałbym delikatnie wprowadzić w temat, który tylko pozornie może się wydawać nieeleganckim ironizowaniem. W związku z moim zasiedziałym trybem pracy mam ten komfort, że mogę przyglądać się całej prawdzie przez 24 godziny, no i przyglądam się. Twórczość braci blogerskiej obejmuje praktycznie wszystkie niuanse, dlatego przyszło mi do głowy, by zwrócić uwagę na coś innego, ale dość charakterystycznego dla stanu, nazwijmy to demokracji w Polsce. Niegdysiejsze kryminogenne hasło wyborcze: „zabierz babci dowód” zostało potraktowane pobieżnie, tymczasem od lewa do prawa partie zaczynają doceniać siłę tego karanego sądownie sloganu. Okazuje się, że domowy areszt babci skończyłby się polityczną katastrofą i nie na jednym, ale kilku paradoksach. Babcie odwinęły się drugą stroną kija, dziś PiS świeciłby triumfy, gdyby o zwycięstwie decydowało pokolenie autora inkryminowanego hasła i to dopiero pierwszy paradoks.
Drugi paradoks ma naturę ogólną, nie ma doby, żeby nie zobaczyć w ciągu 24 godzin prawdy o babciach, na dowolnym tle politycznym. Co występ lidera, za główną siłę społeczną robi zdesperowana babcia, rzadziej dzidek. Na te wszystkie spotkania i wiece przychodzi pokolenie, które zostało wykorzystane przez wszystkich i na wszystkie sposoby, a mimo to nadal szukają dobrodzieja. Napieralski musiał wysłuchać jak babcia zgłasza pretensje do szalonych rowerzystów. Tusk jest już dyżurną książką sakarg i wniosków z naczelnym pytaniem: „Jak żyć?”. Kaczyński w niemniejszym stopniu pociesza staruszki, przy rozmaitych okazjach kampanijnych. Nawet Palikot ma swoje wierne staruszki, które złorzeczą na księży, a znany z fascynacji zupełnie innym przedziałem wiekowym niewiast, Waldemar Pawlak, tez nie uniknie „sześćdziesiątek” w ludowych strojach. Babcie są motywem przewodnim tej kampanii, na moje oko wyprzedziły 300 miliardów, razem z Polską w budowie, absolutne liderki Wyborów 2011.
Tekst może sprawiać wrażenie braku pomysłu na inny tekst, ale zgodnie z obietnicą wyciągam z mało komentowanego zjawiska zasadnicze wnioski. W Polsce obowiązuje wiele stereotypów, które zastępują analizę. Młoda demokracja przez wiele lat uchodziła za wyjaśnienie wszelkich zgrzytów społecznych. 24 na dobę widać całą prawdę, że demokrację mamy w Polsce na emeryturze, słuchać polityków, a właściwie wygarnąć politykom mają ochotę już tylko oszukiwane przez całe życie babcie. Pozostałe pokolenia gdzieś przy odrabianiu lekcji, albo przy odgrzewaniu obiadu, dowiadują się, że miasteczko odwiedził ten, którego w telewizji pokazują. Z braku czasu, nadziei i zainteresowania tą samą paplaniną tych samych paplających, ludzie nie wychodzą na ulicę, co też jest oznaką emerytowanej demokracji.
O swoje bija się babcie i w tej walce tkwi jeszcze jedna tajemnica. Zewsząd pada pytanie, kiedy w Polsce się zmieni, kiedy się naród przebudzi? Proszę spojrzeć na babcie, na ich życie i z jednej strony się pocieszyć, z drugiej odszukać odpowiedź. Gdyby powstały jakieś wątpliwości, śpieszę z podpowiedzią. W Polsce się zmieni, naród się obudzi, kiedy stosowna część narodu zjedzie do poziomu egzystencji przeciętnej babci. Wówczas najszybciej i trwale zmienia się naród, ponieważ zaczyna się walka nie o to, kto komu fajniejszym bon motem dopieprzył, ale kto komu ostatniego gnata z gara wyjął. Będę się przyglądał zachowaniom polityków i demonstracjom babć, za parę miesięcy przyda się zebrane doświadczenie. Tajemnicą pozostaje termin rozpoczęcia i czas bankructwa tego całego „fenomenu” w skali europejskiej. Mnie najbardziej to wszystko, co się dzieje, przypomina scenariusz węgierski, z tym, że w Polsce widzę może pół Orbana.
O pewnym amancie: