Z bajek i powiastek mało polskich a w pamięci pogubionych…
W hołdzie Kazimierzowi Pułaskiemu…
IS FECIT CUI PRODEST
Ambasador Repnin poinformował króla, iż sprawę wycofania wojsk rosyjskich z terenów Rzeczypospolitej uznaje za niebyłą i w ramach pomocy w obronie słabnącej demokracji wzmocni straż marszałkowską o kolejne 15 tysięcy żołnierzy… aby zaś odciążyć sejmową kancelarię zabiera na dłuższy pobyt w głąb Rosji dwóch biskupów i hetmana z synem aby tam im zapewnić wikt i opierunek…
Potem był Bar… Bar padł.
Kolejna miała być Jasna Góra… i tu na Pułaskim zęby sobie Drewicz połamał… Nie pomogły mu nawet pożyczone w ramach sąsiedzkiej pomocy od Prusaków armaty oblężnicze… Na pomoc Drewiczowi przybył z klęczącej Warszawy Łowczy Koronny Branicki i już razem próbowali obronę Jasnej Góry Pułaskiemu wyperswadować… We dwójkę jeździli i zgodę oferowali, lecz w twarz im się obrońcy śmiali więc jak to zwykle w dyplomacji bywa „jeszcze waszmość tej sposobności pożałujesz…” Pułaski na koniec usłyszał. I słowa dotrzymali… Sam król straszną prawdę poświadczył był… Grzech straszliwy:
-KRÓLOBÓJSTWA USIŁOWANIE… Króla porwać i zabić chciano i prawie ubito ale się był zamachowiec na sam koniec opamiętał i na poprawną ścieżkę nawrócił pod wpływem słów królewskich do niego skierowanych.
„Jaki król taki zamach…”
-parafrazując współczesnych… Bez sądu rzetelnego w oparciu o zeznania zza granicy oskarżono ostatniego Baru i Jasnej Góry obrońcę o zlecenie podłego na króla zamachnięcia i splugawiono jego imię we całej współczesnej Europie… Nie dały mu rady korpusy Drewicza i pruskie armaty to ambasada sposób wynalazła… świat się odwrócił od konfederatów, sojusznicy umyli ręce, a Sukno już nie najjaśniejszej Rzeczypospolitej podarto na trzy części i zrobiono z niego onuce dla żołdaków Rosji, Prus i Austrii… W procesie nie przesłuchano nawet zamachowców partaczy, za dowody jeno ich listowne opisy i słowa króla uznawszy… Za te dowody pensję przebywając za granicą we Włoszech we wodach leczniczych z ambasady pobierali i nawet szlachectwo jednemu nadano w dowód uznania i przydatności dla dyplomacji imperium… A Baru obrońcę „spalić i na wiatr rozrzucić…” sądownie nakazano… Tam gdzie wojsko zawodzi tam radcy w ambasadzie lekarstwo wynajdą… A ta kuropatwica za skarby się uczyć na własnych błędach nie potrafi… Nawet po tylu latach…
Kurica nie ptica…
Polak, Wegier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki (weg. Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát). Boze chron Wegry i Rzeczpospolita.