PO się sypie, ale sypie się powoli – wszak w typowej partii władzy (jaką jest) dobór kadr odbywa się w myśl odpowiedniej selekcji… Symptomy „gnilnego rozkładu” (wg Kurskiego) pojawiają się jednak coraz częściej i wyraźniej.
Wychodzą na jaw różne niegodne machinacje – taka, jak ta z „pompowaniem kół” – to świadczy o strachu, jaki pojawia się w szeregach partii. Baronowie partyjni zeznają sprzecznie w sprawie możliwości głosowania „nowych” członków w wyborach na szefa PO. Lider PO nawołuje o wyborczą absencje w warszawskim referendum – to wrogi akt wobec podstawowego ideału demokracji. Oczywiście powód takiej postawy jest banalnie prosty (acz niegodny) – otóż taka sama liczba Warszawiaków głosująca za odwołaniem HGW – może ją skutecznie odwołać, bądź nie – w zależności od frekwencji. Ordynacja stanowi bowiem, że musi być przynajmniej 3/5 wyborców w stosunku do wybierających w poprzednich wyborach – zatem musi być minimum 389 430 osób.
Ostatnio PDT wsławił się pomysłem wyznaczenia HGW komisarzem Warszawy w przypadku jej odwołania. To oczywiście ekstremalnie bezczelna postawa wobec woli mieszkańców 2 milionowego miasta, ale też przejaw (odruch) oszalałego ze strachu dyktatora, który dla utrzymania władzy gotów jest do najgorszego świństwa. Był to jednak (jak to Tusk ma w swoim zwyczaju)- kontrolowany przeciek mający, po pierwsze zniechęcić wyborców do głosowania, a po drugie wybadać odporność Polaków na poczynania w stylu władców III Rzeszy w kwietniu 45 r. (Czy chcecie wojny totalnej?) – Tym razem wojny z narodem. Wyszło, iż byłby to jednak strzał w stopę i trzeba się było wycofać.
Tak samo było z „dymisją” Rostowskiego; pojawiła się taka plotka (oczywiście sfabrykowania w propagandowym sztabie Tuska) – czyli minister finansów miał odegrać rolę kozła ofiarnego – winowajcę monstrualnej dziury budżetowej. Ludzie pamiętają jednak, że wszystkie gospodarcze pociągnięcia Rostowskiego były autoryzowane przez premiera i dymisja min. finansów byłaby przyznaniem się do własnej winy. Trzeba było plotkę dementować i tak da capo ad finem.
PO się sypie – filozofia „trwania” i jak twierdzi Schetyna – zapewnienia stabilizacji, czego nikt inny nie potrafi, to zbyt mało, a ponadto, to infantylne twierdzenie obliczone na wmówienie mniej zorientowanym wyborcom braku alternatywy – jest w istocie żałosnym skomleniem nieudaczników.
Fakty natomiast są nieubłagane; zielona wyspa, to fikcyjny termin – brak jest fundamentalnych czynników warunkujących gospodarczy rozwój – banki i w dużej mierze przemysł jest w obcych rekach, następuje transfer zysków poza Polskę (aparat skarbowy nie umie temu zapobiec), obsługa polskiego zadłużenia kosztuje już podatników ok. 50 miliardów zł. rocznie, bezrobocie nawet sezonowo niewiele maleje, w dziedzinie innowacyjności i nakładów na B+R znajdujemy się na trzecim od końca miejscu w Europie, a wyprzedzają nas niektóre państwa Czarnej Afryki i Środkowej Azji. Ogromne unijne dotacje z funduszu spójności zostały w w zbyt dużym stopniu zmarnotrawione na całkiem niepotrzebne czasem inwestycje infrastrukturalne (dziesiątki wiaduktów w szczerym polu na potrzeby kilku traktorów na dobę, kilometry ekranów akustycznych w niezabudowanych okolicach i tego typu bezdurne wyrzucanie pieniędzy w błoto).
Kamieniem u szyi naszych finansów publicznych jest zaniedbana sprawa OFE, jest zatrudnienie ponad 100 tysięcy nowych pracowników administracyjnych – w rzeczywistości dla powiększenia przychylnego rządowi elektoratu.
Wymieniłem niektóre tylko elementy gospodarczej polityki prowadzonej przez tą ekipę dyletantów, ale najbardziej przekonywujące dla społeczeństwa jest i będzie powiększająca się pustka w kieszeniach, aż do katastrofy włącznie – o ile nie skonsolidujemy sie na tyle by obalić ten wrogi polskiemu narodowi rząd. Są na szczęście wyraźne symptomy zrozumienia, kto właściwie siedzi za sterem tego statku skierowanego (jak dotąd) prosto w górę lodową.
Jeden komentarz