Bez kategorii
Like

Kto się boi Królowej Polski?

14/11/2012
481 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Od razu zaznaczam, że czeka nas podróż niezwykła, otwierająca przestrzenie, których istnienia mało kto w ogóle się domyśla. I nie będzie to standardowa powtórka szkolnego kursu historii, lecz wyprawa odbywająca się w scenerii klasycznego thrillera…

0


Krzysztof Zagozda, Kto się boi Królowej Polski? (cz. 1)

 

      Zamiast wstępu

     Obóz-muzeum Auschwitz. Szkolna wycieczka zatrzymuje się przed jedną z cel bloku 11. Przewodnik przez dłuższą chwilę przestępuje z nogi na nogę i uważnie przygląda się opiekunce grupy. Wreszcie zdobywa się na odwagę i pyta: – Czy mogę opowiedzieć młodzieży historię męczeństwa ojca Maksymiliana? To wówczas dzięki małemu bohaterstwu pracownika muzeum i nauczycielki chemii, ja i moi koledzy mogliśmy poczuć ducha wielkiego bohaterstwa, dotknąć jednej z najważniejszych kart historii Polski i Kościoła. Zdarzenie, które miało miejsce przed ponad trzydziestu laty, z czasem stało się dla mnie symbolem spontanicznej walki narodu polskiego z ideologiczną indoktrynacją uparcie rugującą z przestrzeni publicznej wszystko to, co mogłoby przypominać Polakom o ich niespotykanym, wręcz nadzwyczajnym współistnieniu z chrześcijaństwem. Symbolem, który niczego nie stracił ze swojej aktualności. Bo czyż tak trudno wyobrazić sobie taką samą scenę rozgrywającą się pod oświęcimską celą w realiach dzisiejszej Rzeczypospolitej?

     Zanim spróbujemy zmierzyć się ze współczesnością, poszperajmy przez kilka chwil w naszej wspólnej przeszłości. Od razu zaznaczam, że czeka nas podróż niezwykła, otwierająca przestrzenie, których istnienia mało kto w ogóle się domyśla. I nie będzie to standardowa powtórka szkolnego kursu historii, lecz wyprawa odbywająca się w scenerii klasycznego thrillera, obarczona całym inwentarzem tego gatunku, ze słowem "tajemnica" odmienianym we wszystkich możliwych przypadkach. Nie, nie piszę tego po to, by kogokolwiek zniechęcić. Wprost przeciwnie. Marzy mi się masowy pęd do wiedzy skutkującej wzrostem religijno-politycznej mądrości Polaków. Chcę jednak już na starcie postawić sprawę jasno. Ta podróż wymagać będzie gotowości do radykalnej zmiany w postrzeganiu większości codziennych wydarzeń oraz odrzucenia skostniałych schematów myślenia, pójścia pod prąd, na przekór polukrowanym definicjom i politycznej poprawności. I teraz to, co najważniejsze: na końcu tej wyprawy może czekać na nas towarzyski ostracyzm i ryzyko załamania się zawodowej kariery. Krótko mówiąc, nic już odtąd nie będzie takie samo. I co, ruszamy?

      Krępujące wybraństwo

     No to przenieśmy się na chwilę do Krakowa. To tutaj – na rok przed wybuchem II wojny światowej – miało miejsce wydarzenie niezwykłe. Oto nie znana dotąd zakonnica ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, siostra Faustyna Kowalska, usłyszała słowa skierowane do niej przez samego Jezusa Chrystusa: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje1. Ranga tych słów jest tak wielka, że do dziś zdaje się paraliżować większość potencjalnych komentatorów. No bo w jaki inny racjonalny sposób wytłumaczyć kilka długich dekad milczenia ze strony tych, którym z racji posiadanych predyspozycji bądź kompetencji winno szczególnie zależeć na wzmocnieniu duchowej kondycji Polaków? Który z innych narodów obszedłby się tak obojętnie z Bożym wyróżnieniem? Wszak Żydzi nadal odcinają kupony od dawno utraconego wybraństwa, Niemcy z coraz mniejszą determinacją skrywają sympatię do garderoby z napisem "Gott mit uns", a Anglicy i dziś bez mrugnięcia okiem rozgrzeszą się z każdego świństwa popełnionego w imieniu Commonwealth. I tylko my, Polacy, wystawiając się na gniew Boży lekkomyślnie rezygnujemy z tego, co inni przyjęliby z pocałowaniem ręki. Na razie jednak wstrzymajmy się z pogłębioną analizą takiego stanu rzeczy. Wrócimy do niej w stosownym momencie. Na tę chwilę zapamiętajmy jedno: nasz kraj został warunkowo wybrany przez Niebo do zapoczątkowania trudnych do zdefiniowania wydarzeń eschatologicznych. Warunek został postawiony jasno. Polska musi pozostać wierna Chrystusowi! I ta właśnie obietnica przekazana nam za pośrednictwem – świętej już dziś – Faustyny Kowalskiej, paradoksalnie stała się źródłem kłopotów naszego narodu. Te ostatnie oczywiście nie zaczęły się w owym 1938 roku, ale znacznie, znacznie wcześniej. Czyżby ktoś znał Boże zamiary i uparcie próbował je zawczasu storpedować?

      Krzyż krzyżowi nie równy

     Mało kto z nas zdaje sobie sprawę z faktu, że zdecydowana większość wojen toczonych przez państwo polskie w przeciągu tysiąca lat swojego istnienia, to w gruncie rzeczy wojny religijne. Tylko z pozoru dwa wieki zmagań z potęgą krzyżacką to wyłącznie konflikt ekonomiczno-terytorialny, wykrwawiający adwersarzy przynależących do tego samego, papieskiego obozu politycznego. Rycerze zakonni stworzyli bowiem nad Bałtykiem państwo nie mające nic wspólnego nie tylko z szeroko rozumianą specyfiką klasztorną, ale i najbardziej nawet wykoślawioną realizacją świeckiego ustroju chrześcijańskiego. Wpływ na to w dużej mierze miał ich wieloletni mentor i promotor – cesarz niemiecki Fryderyk II Hohenstauffen, nie bez powodu nazwany po latach "Bestią Apokaliptyczną" i "Prorokiem Szatana"2. Coś prawdziwie diabelskiego kryło się pod płaszczami cynicznie przyozdobionymi znakami męki Chrystusowej. A cóż innego, jeśli nie chęć urągania imieniu Maryi, pchało Krzyżaków do popełniania najokrutniejszych zbrodni akurat w najważniejsze Jej święta? Dwa razy do roku, w Święto Nawiedzenia oraz Święto Wniebowzięcia NMP, z siedzib komturii wyruszały szczególnie niszczycielskie "krucjaty" niosące śmierć… polskim chrześcijanom. W te dni krzyżacki szlak wyznaczały zgliszcza sprofanowanych i spalonych kościołów oraz lament nielicznych, którym udało się przeżyć. Do obsesyjnej nienawiści do Polaków Krzyżacy przyznali się za pośrednictwem reprezentującego ich niemieckiego dominikanina (sic!) Joannesa Falkenberga, dowodzącego z wielką determinacją, że jest większą zasługą zabijać Polaków i ich króla niż pogan. Tylko niebiańska siła zdolna była zmusić Zakon bluźnierczo zawłaszczający imię Najświętszej Maryi Panny do samounicestwienia się poprzez ujawnienie swojego prawdziwie bezbożnego oblicza, a w konsekwencji utracenia potężnego politycznego i militarnego poparcia ze strony całej – zmanipulowanej dotąd – łacińskiej Europy. Mało tego. Nie dość, że siła ta nie pozwoliła zdławić narodu od zarania pozostającego w wielkim nabożeństwie dla Matki Boskiej3 i cieszącego się Jej łaskawością4 , to jeszcze usunęła agresora z udziału w Mistycznym Ciele Jezusa Chrystusa. Na początku XVI wieku bowiem państwo krzyżackie sekularyzowało się, a rycerze i bracia zakonni porzucili katolicyzm na rzecz kalwinizmu i luteranizmu. Doszło wówczas do masowego niszczenia przez nich wszystkiego, co wiązało się z osobą Najświętszej Maryi Panny. Tylko niewielką część przedmiotów Jej kultu udało się Polakom wykupić z rąk odszczepieńców5.

———————————

1 Nie jest to oczywiście jedyny znany przypadek, kiedy to Niebo wskazało na wyjątkową rolę, jaką Polska ma odegrać w historii zbawienia. Przypomnę tylko w tym miejscu, że podczas objawień licheńskich do pasterza Mikołaja Sikatki Matka Boska przemówiła słowami: W ogniu długich doświadczeń oczyści się wiara, nie zagaśnie nadzieja, nie ustanie miłość. Będę chodziła między wami, będę was bronić, będę wam pomagać, przez was pomogę światu. Ku zdumieniu wszystkich narodów świata z Polski wyjdzie nadzieja udręczonej ludzkości. Polskie serca rozniosą wiarę na wschód i zachód, północ i południe. Nastanie Boży pokój. Coraz częściej pojawiają się też koncepcje wskazujące na Polskę jako na kraj, z którego wyjdzie impuls odnowy świata w duchu para-chrześcijańskim. Przykładem takiej destrukcyjnej idei jest tzw. Projekt Cheopsa.

2 Na Fryderyka II dwukrotnie nałożono klątwę papieską.
3 Średniowieczna pieśń religijna Bogurodzica, to nie tylko nieformalny hymn rycerstwa polskiego, ale i pretendent do pełnienia funkcji hymnu państwowego odrodzonej II Rzeczypospolitej. Rządzący nie dopuścili jednak do tego ze względu na jej zbyt religijny – a przede wszystkim Maryjny – charakter.
4 Przyjmuje się, że pierwsze objawienie Maryjne na ziemiach polskich miało miejsce już w 1079 r. w Górce Klasztornej (Krajna).
5 Tak stało się z łaskami słynącą figurą Matki Boskiej czczonej do dziś w sanktuarium sejneńskim.

 

     c.d.n.

 

Wszystkim niecierpliwym, którzy chcieliby już teraz zapoznać się z całą treścią, chętnie prześlę esej na skrzynkę email (proszę pisać na: zagozda@blekitnapolska.com).
 

0

Krzysztof Zagozda

Krzysztof Zagozda, Przewodniczacy Blekitnej Polski

27 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758