Bez kategorii
Like

KTO POSPRZĄTA PO SMOLEŃSKU?

17/02/2011
420 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Dziś mieliśmy kolejną odsłonę wojenki o to, na kogo spadnie konieczność smoleńskiego sprzątania. Oczywiście posprząta ten, kto najbardziej nabrudził. Rosjanie  do swojej partii brudów przyznać się nie zamierzają. Nic nowego, a jednak dzisiejsza odsłona każe sprawie  lepiej się przyjrzeć. Dziś nasi bracia z Moskwy zadziałali wyjątkowo brutalnie. O ile wcześniej, w przypadku raportu MAK ciężki przekaz był ubrany w "naukowe" słownictwo, o tyle teraz zastosowano wręcz żołnierskie pouczenia. Język prosty, obrazowy i dosadny. Piloci samobójcy, sztubackie błędy, nawet małpa w wieży kontrolnej byłaby niewinna  oraz pogaworka takaja "nie widać ziemii, nie widać ziemii – nagle bach! i usta pełne ziemii" – jak mawiają pilotniczki w rassiji. Obserwator tej konferencji mógł odnieść wrażenie, że grupa zgromadzonych tam osób poucza jak ojciec/ […]

0


Dziś mieliśmy kolejną odsłonę wojenki o to, na kogo spadnie konieczność smoleńskiego sprzątania. Oczywiście posprząta ten, kto najbardziej nabrudził. Rosjanie  do swojej partii brudów przyznać się nie zamierzają. Nic nowego, a jednak dzisiejsza odsłona każe sprawie  lepiej się przyjrzeć.

Dziś nasi bracia z Moskwy zadziałali wyjątkowo brutalnie. O ile wcześniej, w przypadku raportu MAK ciężki przekaz był ubrany w "naukowe" słownictwo, o tyle teraz zastosowano wręcz żołnierskie pouczenia. Język prosty, obrazowy i dosadny. Piloci samobójcy, sztubackie błędy, nawet małpa w wieży kontrolnej byłaby niewinna  oraz pogaworka takaja "nie widać ziemii, nie widać ziemii – nagle bach! i usta pełne ziemii" – jak mawiają pilotniczki w rassiji.

Obserwator tej konferencji mógł odnieść wrażenie, że grupa zgromadzonych tam osób poucza jak ojciec/ dorosły całe niedoświadczone, mające mleko pod nosem lotnictwo wojskowe w Polsce, ba – całe polskie wojsko, ministertswo i służby, bowiem dalekich wycieczek na nasze podwórko było wyjątkowo wiele. Rosjanie mówilili o złym szkoleniu w polskim wojsku, o źle dobranej załodze, o zupełnym braku organizacji wizyty, o tym, że piloci nie byli uczeni na symulatorach i nie wiedzieli jak się zachować we mgle.

Polska strona stanęła po raz kolejny przed koniecznością udowadniania, że "nie jest wielbłądem". Tym razem zareagowano szybko. Można zadać pytanie, dlaczego Polacy nie pozwalają sobie na równie obrazowy język i wycieczki wobec Rosjan, dlaczego nie porwónują wieży do budy dla psa itd?

NIe to jest jednak najważniejsze. Najważniejsze jest pytanie, PO CO STRONA ROSYJSKA ZAFUNDOWAŁA TAKI SPEKTAKL?

Odpowiedzi można udzielić kilka:

Po pierwsze – napewno przekaz sformułowany dzisiaj adresowany był do rosyjskiej opinii publicznej. Miał wyraźnie wzmocnić utrzymywany na streotypach obraz świata, dla przeciętnego "zjadacza chleba"w Rosji. Nasze służby nie popełniają błędów, są niezawodne, profesjonalne, to one są w możności pouczać niedoświadczonych Polaczków, którzy szczekają jak burek za płotem na wsi, tymczasem sami na swoim podwórku mają stos odchodów.

Przekaz taki jednak w równej mierze był skierowany do POLSKIEJ OPINII PUBLICZNEJ. Strona rosyjska doskonale wie, że to ziarno przyjmie się na naszej glebie, że również spotka się z pozytywnym odzewem sporej części opinii publicznej, dla której samobiczowanie i schylanie karku to jedyna adekwatna postawa. Zresztą tak też wykreowano tę konferencję. BYł to rodzaj dyktatu na zasadzie – MY POWIEMY – WY SŁUCHAJCIE. Dlatego na konferencję nie został zaproszony żaden polski ekspert, dlatego w żaden sposób Rosjanie nie odnieśli się do polskich uwag. WYMOWA SPEKTAKLU MIAŁA BYĆ JAK NAJPROSTRZA.

Po drugie – moim zdaniem ważniejsze. Spektakl był skierowany także do polskiej strony postęowania. MIał być czytelnym sygnałem. Nie będzie żadnych ustępstw – to wy posprzątacie po KATASTROFIE SMOLEŃSKIEJ.Charakterystyczny rys wydarzeniowy wiąże się z dzien wcześniej zakończoną wizytą polskich prokuratorów w Moskwie. Metoda marchewki i kija – tak świetnie znana, bo wypracowana w relacjach z nami przez setki lat. Strona rosyjska każe nam się zadowolić tym, że w ogóle pozwala na jakiś "pozór" współpracy, dialogu itp. Ostatecznie jednak – jeszcze bardziej agresywnie – sforumułowano komunikat, że ta przyjaźń nie jest oparta na zasadzie równości. To może być przyjaźń tylko mocniejszego ze słabszym, tylko dominującego z uległym, który jak sztubak przyjmie wszyskie pouczenia.

Forma oparta o anegdoty o szympansie, o samobójcach itp to również istotny przekaz majacy niszczyć morale strony polskiej, pokazać, że tu żadnych skrupułów nie ma.

Po co robią to wszystko Rosjanie? Na pewno po części z przyczyn propagandowych, wizerunkowych itp. Na pewno też kieruje nimi czysta kalkulacja – nie życzą sobie by krewni ofiar skarżyli panstwo rosyjskie w sądach. To napewno, ale czy coś jeszcze?

Myślę, że bardzo wiele. Jak wiemy doskonale, w przypadku "dyplomacji" i "metod operacyjnych" braci ze wschodu nie bez znaczenia jest czynnik wojny psychologicznej, niszczenia morale itd. Rosja sprawdza jak długo będziemy się bronić, testuje naszą odporność na prowokacje, zdolność działania, jedność. Jesli Polskie Wojsko przełknie gorzką pigułkę będzie już na talerzu, demoralizacja zaczyna się od gestów, kończy na wypracowaniu realnych wływów. Poleci minister obrony, polecą głowy w spce- pułku, może będą narady jednostek lotniczych rosji i polski, już są natomiast kontrakty – Polacy będą się szkolić na symulatorach w Moskwie – czyż to nie wymowny symbol? I POLACZKI PRZY TYM WSZYSTKIM MAJĄ CZELNOŚĆ BRONIĆ SWEGO HONORU?

No właśnie – w co gra strona polska? Przecież juz przyjęliśmy postawę z podkulonym ogonem. Przeciez już zaakceptowaliśmy nasze uchybienia, błedy i wypaczenia, które przekują się (ze względów wizerunkowych Tusk to w końcu zrobi) na dymisje. Po co to stanie w półkroku, ta niewygodna pozycja, to nagabywanie do współwiny?

Ciężko to jednoznacznie uzasadnić. Dla dużej cześci opinii publicznej rosyjska narracja o smoleńsku jest jedyną sensowną i wiarygodną – i nic tu nie dadzą polskie raporty. Zbyt mocno warunkowano i działano na emocje. Przeciętny leming wie, że  "Polecieli i Spadli", wie że "Po co się tam pchali". Dla niego więc polsko / rosyjskie odcienie winy nie mają znaczenia.

Z drugiej strony nie ma znaczenia gra strony polskiej dla tej części, która wie, że wyjaśnienie przyczyny tragedii nie nastąpiło, która ma świadomość absurdu forsowanych tez, która zadaje sensowne pytanie o to, dlaczego samolot nie odszedł na drugi krąg mimo decyzji pilota i dlaczego stenogramy prezentują zupełnie absurdalne zachowanie naszej załogi (odliczanie spokojnym głosem coraz mniejszej wysokości po tym jak zarządziło się by odlecieć). Więc i ta grupa nie kupi narracji o współwinie Rosjan – bo będzie ona dla niej daleko niewystarczająca, wręcz kłamiiwa.

Przypomina mi się taka historia z dzieciństwa. Pewnego dnia razem ze starszym kolegą z podstawówki włamaliśmy się do sklepiku szkolnego, kiedy na korytarzu w późnych godzinach popołudniowych było pusto stłukilśmy kawałek szyby, tam gdzie pracował ekspedient i ukradliśmy dwie oranżady. Wiedzieliśmy, że ekspedient – stary pijaczyna i tak się ich nie doliczy. Oranżady szybko schowaliśmy do tornistrów, ale huk był na tyle głośny, że ściągnał na korytarz panią od polskiego. Pomysłodawcą kradzieży był Marek, który mi imponował odwaznymi pomysłami, on tez zasugerował mi bym to ja zbił szybę, na co się zgodzilem, bo chciałem udowodnić myu swoją wartość.  Ja też stłukłem szybę a Marek mnie zasłaniał, w razie w padki mieliśmy podzielić się winą i przyznać do tego, że zbiliśmy szybę niechcący, podczas głupiej zabawy. Wiedzieliśmy, że sprawy kradzieży nikt nie bedzie roztrząsał.. Kiedy pani od polskiego wyszła na korytarz i  zapytała co się stało, powiedziałem, że szamotaliśmy się i stłukliśmy szybę. tzn ja ją stłukłem niechcący. Marek za to zrobił dziwną minę i powiedział, że chciałem się popisać i uderzyłem pięścią w szybę. Kiedy próbowałem oponować i dalej forsować wersję o "współwinie" Marek nadepnął mi na buta, uśmiechnął się przy tym do pani, a że był wygadanym i uważanym za sympatycznego chłopca i cieszył się popularnością w szkole, nauczycielka wysłuchała co miał do powiedzienia. Marek nie tylko stwierdził, że to ja sam zbiłem szybę, ale, że często nieodpowiedzialnie się popisuję i robię różne dziwne rzeczy. Pani Kowalskiej wydało się to wiarygodne bo miałem na swoim koncie już uwagę za rozwalenie ciosem nogą drzwi w toalecie.

Było mi przykro,  że Marek całą winę zwalił na mnie, ale ostatecznie smaczna oranżada ciągle była w moim plecaku i nikt o niej nie wiedział.

Pani nie wnikała w szczególy. Mialem posprzątać po szybie i zapłacić za nią.  W domu dostałem lanie, ale w moim plecaku ciągle była kradziona oranżada. Podobnie jak w plecaku Marka. On jednak nie musiał sprzątać, płacić i nie dostał lania. Mógł napic się oranżady zupełnie bezkarnie.Dalej byliśmy kolegami – Marek był silny, liczyłem na jego opiekę mimo, że sam również się go bałem.

 

0

moneta

Blog publicystyczny. Polityka, media, kultura.

25 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758