Zastanawiam się jak bardzo zdewaluowało się powiedzenie: kto czyta, nie błądzi?
W zalewie rozmaitych informacji, nowin i nowinek, wieści i opowieści rodem z krypty, sensacji i rewelacji: tytuły z pierwszych stron gazet lub czasopism: „tylko u nas…/ podajemy jako pierwsi…/ pierwsi na miejscu zdarzenia…/ matka Madzi(+6miesięcy) …/ różowy gadżet pali_kota…/ Iran zagraża Żydom…/, lądowanie debeściaków…/, kupa Wojewódzkiego…/, marsz pokoju i tolerancji…/, precz z ksenofobią i homofobią…/, stop – nie zabijaj żab…/, w akcji humanitarnych nalotów zbombardowano dwa przedszkola, szkołę i sierociniec – zginęło 256 terrorystów(wszyscy w wieku od 4 – 10 lat)…/, sól i susz jajeczny – smacznego…/, Kaczyński jest be…/, Michnik wreszcie przemówił…/, kto(ś) ukradł autostrady…/, co z tą Polską…/,pracujemy aż do śmierci…/,itp..
W głowie przeciętnego obywatela powstaje afekt zbliżony od orgazmu – mózg otrzymał taką dawkę, że musi na moment zastygnąć, albo eksplodować.
Raz ogarnie nas niemoc, raz zdziwienie, a innym razem wściekłość.
Mało kto zdoła przełknąć tak spreparowane informacje i informacje, wtedy zazwyczaj w spawach rangi wyższej specjaliści od ob_tłumaczenia odwołują się do autorytetu Pana Profesora Bartoszewskiego, którego tylko własna żona nie rozumie – wszyscy inni tak…
Wiem jedno – czytanie sprawia ogromną przyjemność, pod warunkiem, że nie czyta się wszystkiego i wszystkich tak jak leci, bo to droga donikąd – droga, w której można zatracić orientację i zwyczajnie się zgubić.
Czytam tylko to co lubię, to co ma wartość literacką.
Newsy mnie nie interesują – instynktownie je omijam, aby żyło się lepiej.