Kryzys, recesja, brak dzieci i co dalej?
21/08/2011
387 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
Pokolenie wyżu odwraca się od inwestycji w akcje myśląc o emeryturze. Jak gorzko musi brzmieć konstatacja, że gdyby nasi przodkowie byli tak hedonistycznie nastawieni to większość z nas nie pojawiłaby się na świecie
O ile polskich inwestorów, a zwłaszcza członków OFE martwią spadki na giełdzie która dołuje i bardzo szybko zbliża się do połowy wartości którą miała w drugiej połowie 2007 roku, o tyle pokolenie wyżu demograficznego powoli odwraca się od inwestycji w akcje myśląc o środkach na emeryturę. Co może zaciekawić to spostrzeżenie że również pokolenie najmłodszych inwestorów woli czekać na okazję trzymając środki w gotówce. A przecież miało być inaczej gdyż to najmłodsi mieli nie zważać na zmiany wartości inwestycji i lokować najbardziej ryzykownie, licząc że wysoki długookresowy zwrot pomnoży im znacząco posiadane środki.
O ile pesymizm w Europie jest zrozumiały w sytuacji kiedy brak optymalności strefy euro przeżywają już nie tylko nazwane obraźliwą nazwą kraje PIGS, nie tylko Hiszpania i Włochy, ale również inwestorzy zorientowali się, że również Francja nie do końca wkomponowała się w finansową mapę Niemiec. Rozpaczliwe próby przekonania rynków, że strefa euro uzyska na optymalności jeśli powstanie silny rząd który zmusi „niesforne” kraje do spłaty długów legły w gruzach, w sytuacji kiedy okazało się to że nie wierzą w to Niemcy broniąc się rozpaczliwie przed wypuszczaniem euroobligacji, które zagwarantowałyby że w razie problemów to oni będą żyrowali pożyczki. No cóż, ale jeśli Niemcy nie wierzą że zmuszą społeczeństwa Europy do spłaty długów, które w znacznej części powstały z nadmiernych zakupów niemieckich produktów, to dlaczego mają uwierzyć że doprowadzi do tego kolejny „silny” rząd europejski – wyprzedaż akcji banków po spotkaniu na szczycie Merkel-Sarkozy mówiła sama za siebie.
W efekcie Stoxx
Europe 600 Index zanotował największy dwudniowy spadek od Marca 2009 r., pogłębiając pesymizm co do perspektyw, a związany z informacjami że zarówno Niemcy ze swoim wzrostem w drugim kwartale w wysokości 0,1% jak i Francja (0,0%) stoją w miejscu, a z nimi cała Europa. W USA jest nie lepiej gdyż produkcja przemysłowa w sierpniu najprawdopodobniej spadnie, a kraj jest na granicy recesji. A stwierdzenia w stylu „Nie jesteśmy gotowi, aby powiedzieć, że jest to dzwon pogrzebowy dla amerykańskiej gospodarki” jakich użył Neil Dutta ekonomista
Bank of America Merrill Lynch wcale nie są pocieszające. Nic dziwnego że w efekcie tych biadoleń
Dow Jones Industrial stracił ponad 14% od 21 lipca przy bardzo dużej zmienności wahań. Te wahania nic dobrego nie wróżą na przyszłość, gdyż zwiastują niechęć do przyszłych inwestycji w akcje. Fundusze inwestycyjne zarządzające $12,2 bilionami aktywów silnie się realokują. W ciągu zaledwie jednego tygodnia sierpnia wycofali $23,5 mld i wypowiedz Marka Bellera z Kalifornii w pełni wyjaśniała powody: „Rynek jest tak zmienny, 1400 punktów w tygodniu […
cm] i mój portfel stracił około 15 do 20%”. Nic dziwnego że w ciągu całego roku fundusze obligacyjne zwiększyły się o $75 mld, a poziom środków gotówkowych jest najwyższy od rekordowego poziomu z marca 2009 r. zgodnie z sondażem ogłoszonym przez
Bank of America Merrill Lynch 16 sierpnia. Przy czym co charakterystyczne najmłodsi inwestorzy w wieku od 18 do 30 lat mają najwyższy udział inwestycji najbardziej płynnych w wysokości aż 30%. Na to nakładają się procesy demograficzne które często na NE opisujemy, a które również nie są zachęcające gdy analizujemy inwestycje akcyjne. Starzejące się pokolenie powojenne jest największą grupą inwestorów funduszy inwestycyjnych. W związku z tym że przygotowują się oni do przejścia na emeryturę, a po przeniesieniu środków w kierunku instrumentów dłużnych mogą już zrezygnować z podejmowania ryzyka ich realokacji przed emeryturą, po dwóch ostatnich bessach i wysokiej zmienności tegorocznej. A na dodatek jak wykupią świadczenie emerytalne u ubezpieczycieli, to te instytucję wzmocnią popyt na rynku długu w celu zabezpieczenia pozycji. Jak lapidarnie stwierdza
Geoff Bobroff doradca inwestycyjny z East Greenwich, Rhode Island: „Są już myślami na emeryturze, […
cm] Mogą inwestować w instrumenty dłużne o różnej charakterystyce, ale akcji mogą już nie widzieć."
W Polsce o dziwo reakcja na zagrożenie kryzysowe jest coś niecoś kuriozalna. Nawet na NE w sytuacji wyprzedaży akcji bankowych na świecie jest lansowana wyjątkowo szkodliwa propozycja ich wykupywania, w sytuacji kiedy nikt ze względu na ciążące na nich zobowiązania nie będzie chciał tego robić. Między innymi popularny blogier Fiatowiec w swojej publikacji
Krzysztof Rybiński: Czeka nas finansowe trzęsienie ziemi lansuje propozycje prof. Rybińskiego aby wydzielić z aktywów NBP[sic!] 10 mld euro środków na odkupienie banków zagranicznych podczas kryzysu:
„NBP powinien wydzielić z rezerw walutowych jakieś 10 miliardów euro specjalnych funduszy, które byłyby przeznaczone do udzielania specjalnych pożyczek w sytuacji zamieszania na rynkach finansowych. Żeby można było tanio przejąć filie zagranicznych banków, które będą miały w najbliższych miesiącach poważne problemy.”
Przecież tego typu działanie nie tylko pozbawiłoby nas środków na wsparcie gospodarki realnej, zmusiło do przejmowania finansowania całości bilansów bankowych i pozwoliło spokojnie wycofać inwestorom kapitały z Polski, w sytuacji kiedy będziemy ich najbardziej potrzebowali. Przecież jeśli kryzys by się zmaterializował to tak naprawdę ratowalibyśmy zarządy banków, których akcje byłyby nic nie warte. Mielibyśmy i tak je za darmo, a ratując rynek nie musielibyśmy spłacać w pełni inwestorów. Doprawdy są to propozycje porównywalne do tych które doprowadziły do przejęcia zobowiązań bankrutujących banków, przez podatników Islandzkich prowadząc całe państwo do niewypłacalności. Zaprawdę przewrotnie nacjonalistyczna argumentacja. Jednocześnie uznając zapaść demograficzną za przyczynę zapaści finansowej, w swoich propozycjach nie tylko ignoruje potrzebę wprowadzenia polityki prorodzinnej, ale proponuje aby sytuację rodzin pogorszyć odbierając im ulgi podatkowe i inne świadczenia.
Tym bardziej należy znaleźć właściwe remedium na zapaść która nas dotknęła, a która będzie miała decydujący wpływ na poziom życia jakiego będziemy doświadczali. Jest wielkim znakiem zapytania na który jak najwcześniej musimy odpowiedzieć, czym należy wytłumaczyć tak dramatyczny spadek urodzin zagrażający kontynuacji życia Narodu, w sytuacji gdy posiadanie dzieci stało się bardziej realne ekonomicznie niż kiedykolwiek wcześniej w historii. A w konkretnej sytuacji gdy wiele młodych kobiet chciałoby mieć więcej dzieci. Niewątpliwie forsowana antykoncepcja jak i forsowana demoralizacja od najmłodszych lat odegrała kluczową rolę. Niemniej istotnym stało się dążenie kobiet do pracy na pełnym etacie i niechęć do tego aby ich karierę przerwała ciąża i konieczność opiekowania się dziećmi, a przykład kobiet naukowców w Niemczech których połowa jest bezdzietna nie jest w Polsce odosobniony. W skutek demoralizacji pozycja rodziny straciła na poszanowaniu, życie w wolnych związkach stało się powszechnie akceptowalne, a odsetek rozwodów osiągnął poziomy poprzednio nie notowane. Wszechwładnie panujący hedonizm doprowadził do sytuacji kiedy młodzi ludzie obrali sobie za cel korzystanie z życia, a nie ograniczenie się zobowiązaniami i obciążeniami związanymi z wychowaniem dzieci. Szacuje się że wychowanie dziecka kosztuje kilkaset tyś. złotych i wprawdzie państwo nieznacznie w tych obowiązkach pomaga to jednak jak gorzko musi brzmieć konstatacja, że gdyby nasi przodkowie tak deliberowali nad kwestiami finansowymi to większość z nas nie pojawiłaby się na świecie.
Dr Cezary Mech jest byłym zastępcą szefa Kancelarii Sejmu, prezesem UNFE, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów i autorem programu gospodarczego PiS z 2005 roku