Wczesnym rankiem dziadek Łukaszka stał pod blokiem z panem Sitko i rozmawiali o fascynującym zagadnieniu żylaków.
Wczesnym rankiem dziadek Łukaszka stał pod blokiem z panem Sitko i rozmawiali o fascynującym zagadnieniu żylaków. Nagle pod blok podjechało cicho kilka samochodów, z których wysypało się kilkunastu panów z jakiejś tajnej agencji w stosownych ubiorach. Czarne stroje, długa broń, kaski, kominiarki, gogle. Na samochodach pysznił się napis "SzwaM".
– Co to jest "SzwaM"? – zdumiał się pan Sitko.
– To tak zwane "szwamy" – dziadek Łukaszka popisał się slangiem młodzieżowym. – Skrót. Od "szwadrony miłosierdzia".
– Co panowie tu robią? – spytał zdumiony pan Sitko.
– Łapiemy gangstera – wyjaśnił jeden z funkcjonariuszy.
Podszedł do niego dowodzący akcją, odciągnął mu gogle i puścił.
– Ała! – zakrzyknął strzelony goglami.
– To żebyś zapamiętał, że nie można mówić "gangster" – wyjaśnił mu dowodzący. – Nie było wyroku skazującego wydanego przez sąd. Uwaga, młodzieży! Uczymy się! Za chwilę podjedzie do nas uczciwy człowiek! Mamy go delikatnie zatrzymać!
Podjechała wielka limuzyna.
– To on! – wskazał go dowodzący akcją. – Młodzieży! To będzie piękna akcja szkoleniowa! Proszę, uczymy się! Zatrzymujemy go!
Młodzież sypnęła się na jezdnię. Pan siedzący za kierownicą zauważył ich i usiłował wycofać auto. Nie udało mu się, bo za nim jakaś pani rozpoczęła parkowanie tyłem do zatoczki i kompletnie zastawiła przejazd.
– Jest pan zatrzymany – oznajmił dowodzący akcją.
– Spodziewałem się tego – oznajmił ponuro zatrzymany.
– A skąd?
– Bo byliście już dziś u mojej babci, z którą mieszkam. Dzwoniła do mnie.
Młodzież otworzyła drzwi auta i z wnętrza wysypała się poważna ilość broni palnej.
– Matko, jaki bandyta! – zawołał któryś z młodzieży.
Dowodzący dźgnął go lufą karabinu w tyłek.
– Nie mówimy: bandyta – upomniał go łagodnie. – Uwaga, młodzieży! Wszyscy się uczymy! Widać od razu, że to uczciwy człowiek!
– Co? Po czym??? – zawołał osłupiały dziadek Łukaszka.
– Tylko uczciwy człowiek nosi przy sobie tyle broni – dowodzący wskazał rozsypany na asfalcie drobiazg rusznikarski. – To jawny dowód na to, że on się czegoś boi!
– O, tak! – potwierdził ochoczo zatrzymany. – Już dwa razy mnie kiedyś napadli!
Zapadło pełne współczucia milczenie, które wykorzystał zatrzymany sięgając po broń.
– Będzie strzelał! – wystraszyła się młodzież.
– Spokojnie! – ofuknął ich dowodzący. – Uczymy się! Zadaję pytanie: czy uczciwy człowiek będzie strzelał do funkcjonariuszy?
Młodzież zaczęła się namyślać, a dziadek z panem Sitko woleli schować się za murkiem.
– Echhh… – machnął ręką dowodzący i sam sobie odpowiedział: – Oczywiście, że nie! Uczciwi ludzie nie strzelają do funkcjonariuszy!
– Ale on trzyma broń! – krzyknął jeden z młodzieży.
– I celuje do siebie! – dodał drugi. – Pewnie chce popełnić samobójstwo!
Dowodzący obejrzał się i spojrzał na zatrzymanego, który trzymał pistolet z lufą przytkniętą do kolana.
– I od razu widać, że mamy do czynienia z uczciwym człowiekiem – poinformował zebranych dowodzący akcją. – Po pierwsze, zatrzymany grozi nam samobójstwem. Czyli boi się. Czyli jest uczciwym człowiekiem. Po drugie, nie wie, że aby skutecznie popełnić samobójstwo powinien celować tu – dowodzący chwycił za rękę zatrzymanego i nakierował lufę jego pistoletu na głowę. – Co oczywiście świadczy o tym, że jest uczciwym człowiekiem. Uczciwi ludzie nie wiedzą gdzie celować.
– Czemu on celuje do siebie? – zawołał zza murka dziadek Łukaszka.
– Nie zniosę tego, że moje zdjęcia w kajdankach pojawią się w prasie! – krzyknął histerycznie zatrzymany. – Będę skończony! Na osiedlu! Na siłowni! Wszędzie! Lepsza śmierć!
Młodzież zadreptała nerwowo.
– Ale on popełni samobójstwo!
– Nie popełni – dowodzący imponował olimpijskim spokojem. – Uczciwi ludzie nie samobójczą.
Spojrzał na zatrzymanego i rzekł:
– Chociaż jednak strzelić może. Brać go!
Chwilę później zatrzymany leżał rozbrojony na ulicy i szlochał:
– Moja babcia tego nie przeżyje!
– A co ma do tego pana babcia? – spytał dziadek Łukaszka.
– No, na nią jest zarejestrowane auto… – chlipnął zatrzymany podczas pakowania do samochodu z kogutem.
– To chyba faktycznie był uczciwy człowiek – rzekł w zamyśleniu pan Sitko.
Dziadek Łukaszka zaczął krzyczeć, że broń, że powiązania, że wszystko.
– Nie, to nie to – pokręcił głową pan Sitko. – Widział pan tablice rejestracyjne? Są z Pawełkowic. To po prostu dumny, hardy Pawełkowiczanin.
Na osiedlowej uliczce pani udało sie wreszcie wjechać tyłem do zatoczki i kawalkada samochodów "SzwaM" z zatrzymanym mogła wreszcie odjechać.
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!