W dzisiejszych czasach można być pedofilem. I to zupełnie otwarcie. O ile tylko reprezentuje się „słuszną” ideologię. I jest się odpowiednio wysoko…
1.
Pan wielonarodowy europoseł Daniel Cohn – Bendit był jednym z przywódców ruchu studenckiego we Francji i paryskiego Maja 68. Po wielu perypetiach trafił do Europarlamentu z listy Zielonych, raz reprezentując Niemcy, a raz Francję.
Oto najsłynniejszy fragment prozy pana europosła, kolegi pani europoseł Senyszyn:
Długo miałem ochotę pracować z dziećmi. W 1972 roku złożyłem podanie o pracę w alternatywnym [państwowym] przedszkolu we Frankfurcie nad Menem. Pracowałem tam ponad dwa lata. Mój nieustanny flirt z dziećmi szybko przyjął charakter erotyczny. Te małe pięcioletnie dziewczynki już wiedziały, jak mnie podrywać. Rzecz jasna niejedna z nich przygląda się rodzicom, kiedy się pieprzą. Kilka razy zdarzyło się, że dzieci rozpięły mi rozporek i zaczęły mnie głaskać. Ich życzenie było dla mnie problematyczne. Jednak często mimo wszystko i ja je głaskałem. Wtedy oskarżono mnie o perwersję (…). Pytałem się ich: „Dlaczego wybrałyście mnie i nie bawicie się z innymi dziećmi?”
(Le grand bazar, 1976)
2.
Zaatakowany w 2001 roku przez niemiecką dziennikarkę Bettinę Röhl, która zarzuciła mu pedofilię, Daniel Cohn – Bendit zbagatelizował problem, stwierdzając, że w latach 1970-tych na fali „rewolucji seksualnej” pisano różnie.
Faktem jest jednak, że w wywiadzie telewizyjnym (Bernard Pivot: Apostrophes. Antenne2, 23 kwietnia 1982) stwierdził wyraźnie:
„uczucie rozbierania przez 5-letnią dziewczynkę jest fantastyczne, bo jest to gra o absolutnie erotycznym charakterze”.
Oskarżenia publiczne o pedofilię pod adresem europosła wysunął także przedstawiciel francuskiej prawicy europoseł Jean-Marie Le Pen:
„J’ai porté un jugement politique sur la politique norvégienne, j’ai été mis en cause par le pédophile Cohn–Bendit, j’ai le droit de répondre, j’ai le droit de rappeler qu’il a été mis en cause pour avoir hébergé un terroriste de la Fraction de l’Armée Rouge. J’ai le droit de défendre mon honneur!”.
http://www.zinfos974.com/Le-Pen-insulte-Cohn-Bendit-au-Parlement-europeen_a32181.html
4.
Powyższe wypowiedzi w żaden sposób jednak nie mają wpływu na próby uczynienia z Cohn – Bendita kolejnego „autorytetu” lewackiego nad Wisłą.
Krytyka Polityczna wydaje (oczywiście za państwowe dotacje!) jego książki. Niestety, w ofercie ciągle nie ma Wielkiego bazaru…
5.
Pedofilia lewaka Cohn – Bendita, do której tak ochoczo przyznawał się w latach 1976-82 dla Nowej Krytyki i europosłanki Senyszyn stanowi temat tabu.
Dlaczego Joanna Senyszyn nie napisze, że Cohn – Bendit okrywa wiekuistą hańbą cały europarlament?
Całą Unię Europejską?
I w szczególności ją samą, koleżankę klubową pana europosła?
6.
Senyszyn e tutti quanti czyha na każdą wypowiedź, jaka mogłaby być użyta przeciw ostatniej przeszkodzie w walce o „rząd dusz”.
Ba, trzeba przyznać, że Kościół ułatwia zadanie i o takie wypowiedzi stosunkowo łatwo.
Przeżywająca najwyraźniej drugą młodość europosłanka Joanna Senyszyn jak zwykle stwierdza na swoim blogu ostro i pryncypialnie:
„Episkopat Polski, żeby nie płacić ofiarom księży pedofilów, dopuszcza się różnych podłości, oszustw, krętactw. Jednak to, co powiedział przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, abp Michalik, przechodzi wszelkie granice nieprzyzwoitości i okrywa jego osobiście i cały Kościół w Polsce wiekuistą hańbą.(…)
Wstyd, że przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski bagatelizuje jedno z najobrzydliwszych przestępstw. To już nawet więźniowie mają właściwszy stosunek do pedofilów niż polscy biskupi”.
7.
Podwójna miara moralna to cecha charakterystyczna dla ludzi tzw. lewicy. Wszak już Lenin przed laty powiedział: moralne jest to, co służy klasie robotniczej.
Dzisiaj pedofil, przechwalający się swoimi „dokonaniami” z 5-letnią dziewczynką, spokojnie „robi na odcinku autorytetu” lewicy.
Bo przecież (wg lewicy)całe zło jest skupione wyłącznie w Kościele.
Jednocześnie ta sama lewizna coraz głośniej domaga się, aby nawet kilkuletnie dzieci mogły decydować o swojej… płci.
Na razie posłanka Grodzka zgłosiła projekt ustawy, aby o płci mogły decydować dzieci trzynastoletnie – całe 2 lata przed tzw. wiekiem przyzwolenia.
Jednocześnie jednak seks dla takich dzieci jest zakazany, albowiem, jak czytamy w komentarzu do art.200 kk „dziecko” nie jest w stanie podjąć ważnej prawnie decyzji w przedmiocie przyzwolenia na podjęcie z nią określonych czynności seksualnych, nie rozpoznaje bowiem należycie wszelkich jej realiów i implikacji. Każdy, kto podejmuje te czynności z taką osobą, narusza tym samym jej wolność seksualną nie dlatego, że narusza jej wolę w tym względzie (małoletni może bowiem na czynności takie zezwalać, a nawet je inspirować), lecz dlatego, że ofiara takiego czynu nie jest w stanie wyrazić prawnie relewantnej decyzji.
Zgodnie jednak z ideologią lewacką dziecko, które nie jest w stanie rozpoznać należycie, do czego (prócz oddawania moczu) służy siusiak, ma mieć zagwarantowane prawo do decyzji o jego ucięciu.
Kolejny krok, proszę państwa, jest oczywisty.
Grodzka, albo inny Biedroń, zgłosi projekt zmian w prawie karnym, obniżającym tzw. wiek przyzwolenia (od kiedy można się kochać fizycznie bez obawy ingerencji prokuratora) do lat 12. Tak, aby dziecko zdążyło uświadomić sobie, co traci (zyskuje?).
8.
Sięgnijmy na chwilę do pochodzącej z końca lat 1980-tych książki seksuologa Kazimierza Imielińskiego Medycyna i seks.
Autor przypomina w niej szwedzkiego psychiatrę, M. Ullerstama. Pod koniec lat 1970-tych, przy końcu tzw. rewolucji seksualnej, zaczął głosić konieczność jej następnej fazy.
Otóż w najbliższej przyszłości powinny nastąpić:
1. Całkowita swoboda seksualna, dostępna dla wszystkich, wynikającą z osiągnięcia wysokiego stopnia uświadomienia, które na dłuższą metę mogłoby równoważyć bigoterię i obskurantyzm.
2. Organizowanie instytucji, które pomagałyby w nawiązywaniu kontaktów „mniejszościom erotycznym” mającym bardzo nikłą szansę spotkania odpowiednich partnerów..
3. Utworzenie funkcjonariuszy higieny seksualnej, których zadaniem byłoby udzielanie maksymalnej pomocy ludziom z dewiacjami seksualnymi.
4. Założenie odpowiednich kin, gdzie wyświetlano by filmy zadowalające gusty podglądaczy.
5. Zapewnienie maksymalnej informacji ludziom z dewiacjami seksualnymi o istocie ich skłonności oraz informowaniu ich o różnorodności wariantów i sposobów zaspokojenia seksualnego nie naruszającego norm współżycia w społeczeństwie. Drukowanie przewodników pomagających w nawiązywaniu więzi partnerskich oraz nauczających technik zaspokajania seksualnego w przypadkach różnorakich dewiacji seksualnych.
6. Utworzenie dużej liczby domów publicznych, również „sprofilowanych”. Możliwość zaspokojenia potrzeb seksualnych w domach publicznych pozostających pod kontrolą medyczną mogłyby pozytywnie wpłynąć na obniżenie się liczby ciąż pozamałżeńskich i przedmałżeńskich oraz przestępstw na tle seksualnym.
7. Założenie klinik, w których cierpiący z powodu swoich skłonności ludzie mogliby się leczyć i liczyć na to, że ulegną one złagodzeniu lub zostaną całkowicie wyleczone.
Imieliński nie owija niczego w bawełnę:
Może warto się zastanowić, jakie szanse oraz jakie ryzyko kryją w sobie propozycje Ullerstama i czy powinniśmy je odrzucać tylko dlatego, że zmuszają nas do zasadniczych rewizji zagadnień związanych z seksem. (…) W tym zaś aspekcie propozycje Ullerstama, mimo że stanowią pewne ustępstwo w zakresie możliwości rozwoju człowieka, są warte zastanowienia się. Ich realizacja mogłaby wydatnie obniżyć liczbę ludzi nieszczęśliwych, którym pomóc może już tylko klinika seksuologiczna, oraz tych, których społeczeństwo, ze względu na działania antyspołeczne, zmuszone jest izolować.
9.
Czy Kazimierz Imieliński za sprofilowany dom publiczny uważał również miejsce, w którym zaspokajaliby się… pedofile?
Wydaje się, że za takim rozumieniem przemawia ostatnie cytowane zdanie – pedofilów wszak izolujemy.
10.
Czy filozofia gender w lewackim wydaniu nie ma aby na celu przygotowanie nas do uznania pedofilii za naturalną cechę rodu ludzkiego?
Pamiętajmy, że żyjący obok nas muzułmanie nie mają takich zahamowań.
Wszak prorok Mahomet pojął za żonę Aiszę, gdy ta miała lat 6. A współżyć z nią zaczął, gdy była już 9-latką.
W naszym kręgu kulturowym często wspominana jest królowa Jadwiga (wyszła za mąż w wieku lat 11!).
11.
Ale to nie wszystko. Skłonności pedofilskie miał np. autor „Piotrusia Pana” – James Matthew Barrie.
I poeta Verlain, który dla młodziutkiego Arthura Rimbauda porzucił rodzinę. Podobno autor Alicji w krainie czarów również…
A jak dzisiaj traktowany byłby ten fragment dzienników Stefana Żeromskiego?
Czasami całuję do nieskończoności moje bobo – Stasia. Zakochałem się w nim chyba, ale taki dobry dla mnie, tak mię lubi i taki prześliczny […]. Udaję, że śpię i przyglądam mu się. Ubiera się, kładzie tornister i nie może zapiąć paska. Wołam go, więc, pomagam mu zapiąć się i ubrać – w gruncie zaś rzeczy chce mi się go wycałować w zaspane oczy.
(28 stycznia 1887 r.)
Tyle, że moralność XIX-wieczna akurat z pedofilii nie robiła problemu. Gorzej było mieć kochankę.
Porządny człowiek korzystał z burdelu.
12.
Andrzej Dominiczak to postać znana i zasłużona dla lewicy. Na początku lat 90. ub. w. współtworzył ruch humanistyczno-wolnomyślicielski w Polsce. W 1991 r. wraz z Jerzym Ciechanowiczem (pisarz, dziennikarz, ateista) i Haliną Jóźwiak (Postek) utworzył Towarzystwo Humanistyczne, które zajmowało się krzewieniem świeckiego humanizmu w Polsce. W ramach TH przygotował m.in. projekt „konkordatu z niewierzącymi„, zajmował się prawami i wolnościami młodzieży, kobiet oraz problemami społecznymi o wymiarze światopoglądowym. W roku 1995 był współzałożycielem a następnie współprzewodniczącym Polskiej Federacji Stowarzyszeń Humanistycznych, integrującej polski ruch laicki i humanistyczny. W jego ramach blisko współpracował z Barbarą Stanosz („….„Bóg istnieje” nie jest ani prawdą, ani fałszem; jest nonsensem”). W wydawnictwie „Książka i Prasa” prowadzi serię wydawniczą „Prometeusz” i „Sapere Aude” – cykl książek o charakterze wolnomyślicielskim i antyklerykalnym. Od wielu lat jest członkiem redakcji kwartalnika Bez Dogmatu. Publikował ponadto w NIE, Życiu Warszawy, Świecie oraz w zagranicznych pismach humanistycznych.
Współpracuje z ruchem feministycznym, w szczególności z Centrum Praw Kobiet. Jest autorem lub współautorem licznych raportów, publikacji i tłumaczeń dotyczących dyskryminacji kobiet oraz przemocy w rodzinie.
(wikipedia)
13.
W 2004 roku napisał na łamach lewicowego tygodnika NIE:
Pedofilia nie od dzisiaj jest przedmiotem uwagi zagranicznych psychologów, seksuologów i kryminologów. Zgromadzili oni bogatą, choć wciąż niejednoznaczną wiedzę na temat współżycia dzieci z dorosłymi, zasięgu tego zjawiska, jego skutków. Jest ona zasadniczo sprzeczna z tym, co na co dzień słyszymy i czytamy.
Niemała jest liczba badań wykazujących, że doświadczenia seksualne z dzieciństwa nie są w większości przypadków źródłem cierpień i nie powodują trwałych szkód w życiu emocjonalnym i społecznym. Wiele osób, które w dzieciństwie miały kontakty seksualne z dorosłymi, twierdzi nawet, że doświadczenia te były przyjemne i przyniosły im wiele korzyści. W głośnych badaniach amerykańskich B. Rinda, P. Tromovitcha i R. Bausermana, których wyniki ogłoszono w lipcu 1998 r. na łamach „Psychological Bulletin”, pozytywne wrażenia z tego typu kontaktów przeważały u 11 proc. badanych kobiet i aż 37 proc. mężczyzn. Większość uczestników takich badań, którzy mieli kontakty seksualne w dzieciństwie, oceniła te oświadczenia jako emocjonalnie obojętne. Dorośli ci nie są ani bardziej depresyjni, ani agresywni, ani lękowi. Nie mają skłonności samobójczych, nie cierpią na zaburzenia i nie nadużywają alkoholu. Wyjątek stanowią osoby, które padły ofiarą przemocy seksualnej. Jednak według badań kanadyjskich, cytowanych przez Chin-Keung Li z Instytutu Kryminologii Uniwersytetu w Cambridge, obrażenia fizyczne podczas kontaktu seksualnego z dorosłym odniosło tylko 4 proc. dzieci, a 7 proc. spośród nich doznało cierpień emocjonalnych.
Podobne wyniki znajdujemy w wydanej w 1981 r. w USA książce „Children and Sex: New Findings, New Perspectives„. Autor Larry Constantine podaje, że 75 proc. badanych przez niego mężczyzn nie odniosło w wyniku uwiedzenia w dzieciństwie żadnych zauważalnych szkód. Psycholog niemiecki M.C. Baurmann stwierdził, że żaden z objętych jego badaniami 8 tysięcy chłopców nie został uwiedziony przy użyciu przemocy i u żadnego nie zaobserwowano szkodliwych skutków kontaktów seksualnych z dorosłymi mężczyznami.
(…)
Wśród przedstawicieli nauk społecznych coraz częściej spotyka się głosy za legalizacją pedofilii. Na łamach „Journal of Homosexuality„, w wydaniu specjalnym z 1990 r., pt. „Male Intergenerational Intimacy„, jeden z profesorów Uniwersytetu Stanu Nowy York stwierdził np. „Nie mogę się doczekać dnia, gdy Amerykanie wyleczą się wreszcie z histerii na temat seksualnego wykorzystania dzieci i pornografii dziecięcej.”(…)
Czy dowody na niską szkodliwość pedofilii powinny prowadzić do jej moralnej akceptacji i legalizacji? Nie w najbliższej przyszłości. Pozostają niełatwe problemy moralne. Zdaniem badaczy psychologiczna nieszkodliwość nie musi być tożsama z moralną słusznością. Czy jednak stwierdzenie braku szkodliwości nie powinno mieć znaczenia dla oceny moralnej? Czy równie krytycznie osądzimy kogoś, kto wykorzystuje niezdolność dziecka do rozpoznania swoich potrzeb i interesów wiedząc, że czyni mu tym wielką krzywdę, jak kogoś, kto wie, że nie powoduje złych skutków dla osoby wykorzystanej? Większość z nas zgodzi się, że w drugim przypadku potępienie i kara powinny być mniej surowe.
Obecna histeria antypedofilska doprowadzić może do zaostrzenia kar. W świetle wiedzy powinno zaś dojść do ich złagodzenia. Wpierw potrzebna jest zmiana postaw. Jak bowiem zauważają autorzy holenderskiego poradnika dla rodziców, których dzieci miały kontakty seksualne z dorosłymi, wydanego przez Protestancką Fundację ds. Odpowiedzialnego Rozwoju Rodziny, jednym z głównych zagrożeń psychologicznych dla wykorzystywanych dzieci jest nie sam kontakt seksualny, ale społeczne tabu i będąca jego wynikiem reakcja rodziców, policji, sądów i sąsiadów. To panika rodziców, ich gniew i oburzenie, jakimi reagują na wiadomość o uwiedzeniu ich pociechy, powodują, że w dziecku rodzi się poczucie winy. To atmosfera, w jakiej prowadzone są przesłuchania, klimat sali sądowej i histeryczny język mediów rodzą w dziecku poczucie, że stało się coś okropnego. Źródłem emocji jest zdemonizowany wizerunek pedofilów oraz tego, co robią z dziećmi. Na szczęście na ogół nie czynią im wielkiej krzywdy.
Ciekawe, że większość obrońców praw dziecka z oburzeniem odrzuca tę pocieszającą informację. Jak gdyby nie przynosiło im ulgi odkrycie, że wykorzystywane seksualnie dzieci nie doznają wielkich cierpień i nie stają się emocjonalnymi wrakami. Jak gdyby tak naprawdę troszczyli się i srożyli w obronie czegoś zupełnie innego. Czego?
(Histeria, Andrzej Dominiczak , NIE, nr 29/2004, 2004-07-14, str. 1)
14.
Tak więc, gdy nie chodzi o Kościół, pedofilia jest coraz bardziej cool, proszę państwa.
Oczywiście wedle europoseł Senyszyn i jej ideologicznych braci.
Zarazem jest pożyteczna, gdy można za jej pomocą dowalić księżom.
Tutaj akurat nikomu nie przeszkadza, że powielany jest schemat wymyślony i realizowany w latach 1930-tych przez niejakiego dr Goebbelsa…
Jeśli uda się ograniczyć rolę Kościoła, to pedofilia będzie legalna.
Najdalej w ciągu dekady…
PS.: Co pewien czas mainstreamowe media zachłystują się nad narastającą rzekomo faszyzacją kraju i portalem Blood & Honour, który co jakiś czas zmieniać musi serwer.
Tymczasem stronki www niejakiego „misiaczka”, propagujące pozytywną pedofilię wiszą sobie nie niepokojone od 2004 roku. Wystarczy wrzucić w googlownicę, żeby …
No właśnie, żeby co? Żeby dotknąć „normalności” za lat …dziesiąt (…naście)?
9.10 2013
2 komentarz