SYTUACJA NA ZIEMI POLSKIEJ – ANALIZA 2012
nissan, śr., 22/08/2012 – 23:51
A. Stypułkowski – Analiza historyczna obecnej sytuacji Polski
Udzielam na swoim blogu miejsca Andrzejowi Stypułkowskiemu z Warszawy, którego interesujący artykuł może być jedną z intelektualnych koncepcji, które warto brać pod uwagę przy analizie naszej obecnej sytuacji politycznej. – Leopold.
W ciągu mojego życia pięciokrotnie zmieniła się forma państwa – Rzeczpospolita Polska, Generalne Gubernatorstwo, Rzeczpospolita Polska, Polska Rzeczpospolita Ludowa, Rzeczpospolita Polska. Z tej perspektywy jestem w stanie ocenić obecną sytuację – jako”państwa” istniejącego jedynie de nomine. Jest znacznie gorsza niż była pod rządami Stanisława Augusta, rozbiorów i PRL. Pseudo niepodległość przeżyłem w roku 1945 i 1989. Odzyskanie niepodległości jest możliwe jedynie w razie całkowitej oceny sytuacji w jakiej się znajdujemy.
Pierwszym warunkiem jest przyjęcie wskazania Chrystusa Pana, przypomnianego nam przez Jana Pawła II: „Prawda was wyzwoli”. Zacznę więc od ustalenia prawdy. Demokracja jest sloganem wprowadzonym przez masonów w XVIII wieku, a przyjętym przez socjalistów w XIX. Praktycznie nie istniała nawet w starożytnych Atenach, gdzie liczba obywateli dysponujących pełnią praw, w stosunku do pozostałej ludności, była nikła. W dzisiejszych czasach sprowadza się do głosowania przez obywateli na kandydatów ustalonych na partyjnych konwentyklach. Państwa chełpiące się zasadami demokratycznymi skrywają za tą fasadą ograniczenie praw własnych obywateli i niecne zamiary wobec innych państw. Związek Sowiecki od czasów Lenina i Trockiego cieszył się sławą najbardziej demokratycznego „państwa robotników i chłopów”, a dopiero „zimna wojna” nieco ostudziła powszechny entuzjazm Zachodu. Z tego kapitału zaufania korzysta współczesna Rosja. Stany Zjednoczone mające ponad dwustuletnią tradycję demokratycznej konstytucji również nie są państwem którego obywatele cieszyliby się na równi pełnią praw. Polityka wewnętrzna skierowana jest głównie na utrzymanie w ryzach mieszkańców (obywateli i imigrantów nie posiadających praw) zaś zewnętrzna jest imperialistyczna.
Porównanie obydwu, wrogich względem siebie, potęg imperialistycznych, ujawnia różnice, ale też zaskakujące podobieństwa. Imperializm ZSRR wspierał się na ideologii komunizmu, jako ustroju dającego szczęście całej ludzkości. Wchłonięcie po II Wojnie państw niepodległych sąsiadujących ze Związkiem Sowieckim, w imię komunistycznego internacjonalizmu, zostało wsparte przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię. Imperialistyczne wojny prowadzone od kilku dziesięcioleci przez USA, są również toczone pod hasłem szczęśliwości narodów świata w blasku amerykańskiej demokracji. Tak się to składa, całkiem nieprzypadkowo, iż za głównego wroga zostały uznane kraje muzułmańskie – śmiertelny wróg Izraela, dysponujące surowcami naturalnymi. Agresorem są oczywiście Stany Zjednoczone, gdyż państwa muzułmańskie nie chciały narzucić im prawa szariatu, więc nie chodziło tu o obronę własnej demokracji. Stany Zjednoczone wyciągnęły błędne wnioski z wydarzeń 11 września. Umocniło je to propagandowo w wojnie ze światem muzułmańskim, która jest nie do wygrania.
Od siedemdziesięciu paru lat, Polska istnieje już tylko jako pojęcie geograficzne, bo rząd państwa utworzony przez Stalina w roku 1944 jest całkowicie niesamodzielny. Należy podkreślić iż rząd ten został uznany, choć nie od razu, ale z niewielką zwłoką, przez rządy innych państw i organizacje międzynarodowe. Ci, którzy trąbią triumfalnie iż Polska odzyskała wolność i niepodległość, nie wiedzą co mówią, albo cynicznie kłamią. Ja takie fanfary triumfu przeżyłem po roku 1945, wiedząc jaka jest polityczna sytuacja i oczekując interwencji naszych aliantów z Zachodu, więc po roku 1989 słuchałem ich z sercem rozdartym i z gorzką świadomością , iż żadnej pomocy z Zachodu nie możemy oczekiwać.
Demokracja przypisuje sobie ochronę praw obywatelskich, a wśród nich pomieszcza wolność sumienia i wyznania, równość wobec prawa, wyrównanie szans indywidualnego rozwoju i kariery, oraz bezpieczeństwo socjalne. Ustrój w Polsce tak dalece odbiega od zasad demokracji, a przejawia się to niemalże w każdej dziedzinie życia, iż powinien nazywać się psiejdokracją i kleptokracją, ale obie te nazwy nie wyczerpałyby istoty zagadnienia. Państwo oplecione siecią tajnych służb przenikających do wszystkich dziedzin życia społecznego, poddane dyktaturze międzynarodówki banków, skorumpowane do cna, nie może wypełniać prawidłowo swoich funkcji. Ludzie „postępowi” w żadne spiski nie wierzą. Nie wierzą w działanie masonów, żydowskich mędrców, ani w istnienie diabła, których aktywność możemy poznać po owocach, ale o ich działaniach niewiele wiemy. Arogancko ujawniła się grupa Bilderberg, ale nad czym debatuje, i jakie podjęła decyzje, a nade wszystko dla kogo stanowi przykrywkę – tego nie wiemy.
Z przeciwnikami nie stosującymi się do demokratycznych reguł, nie można wygrać demokratycznymi metodami. Polscy politycy zahipnotyzowani słupkami poparcia – są żałośni. W dodatku w ich programach są jedynie kosmetyczne zmiany. Tylko radykalna zmiana systemu stworzyłaby Polakom perspektywę życia w państwie sprawiedliwym, chroniącym ich interesy.
CZEKAJĄ NAS STRASZLIWE WYDARZENIA. NIE WIEMY JAKI PRZYBIORĄ OBRÓT – MOŻE REWOLUCJI, MOŻE WOJNY ŚWIATOWEJ, A ZAPEWNE JEDNEJ I DRUGIEJ, JAK TO BYŁO PO I WOJNIE. JAKO PAŃSTWO NIE JESTEŚMY DO TEGO PRZYGOTOWANI – ZLIKWIDOWALIŚMY WOJSKO (POZA NIELICZNYMI ODDZIAŁAMI NAJEMNIKÓW I REPREZENTACYJNYMI), ZANIECHALIŚMY SZKOLENIA WOJSKOWEGO OBYWATELI, NIE MAMY STRUKTUR OBRONY TERYTORIALNEJ. W RAZIE NAJAZDU MILITARNEGO NA POLSKĘ, KLĘSKA JEST NIEUNIKNIONA. JAKIE MIAŁOBY TO SKUTKI WIEMY Z DOŚWIADCZEŃ II WOJNY – EKSTERMINACJA POLAKÓW BYŁABY JESZCZE BARDZIEJ TOTALNA, GDYŻ ŚWIAT CYWILIZOWANY JUŻ PRZYWYKŁ DO ZBRODNI WOJENNYCH, CHOCIAŻ FORMALNIE PRZECIWKO NIM PROTESTUJE. ROSJA OTWARCIE JUŻ ZAPOWIEDZIAŁA, ŻE ZAATAKUJE W DOGODNYM DLA SIEBIE CZASIE, PAŃSTWO KTÓRE UZNA ZA SWOJEGO WROGA. NIEMCY NASILAJĄ POLITYKĘ REWIZJONISTYCZNĄ, A NA ŚLĄSKU ZALEGALIZOWAŁY SWOJĄ PIĄTĄ KOLUMNĘ, RAŚ. UKRAIŃCY STAWIAJĄ POMNIKI BANDERZE I UPA, ZAŚ LITWINI DYSZĄ NIENAWIŚCIĄ DO POLAKÓW. CZYŻ DLA MYŚLĄCYCH RODAKÓW TRZEBA WIĘCEJ NIEPOKOJĄCYCH SYGNAŁÓW ZBIERAJĄCEJ SIĘ BURZY ?!
W czasach przedrozbiorowych panowała w Polsce zgubna doktryna, że jeśli nie będziemy zagrażać sąsiadom tworząc silną armię, to nikt nas nie zaatakuje. Sejm Czteroletni nie zdołał naprawić tej szkody. W roku 1792 i 1794 armia polska okazała się zbyt słaba, by powstrzymać agresję. Obecna doktryna wojenna Polski opiera się na przeświadczeniu o braterstwie narodów i na sojuszach, a dzieje się to w państwie, które w roku 1939 i 1945 zdradzili ówcześni sojusznicy. Grzech zaniechania jest obrzydliwy. Nie wywołuje takiego potępienia jak grzech szkodliwego działania, ale jest również naganny. Sumienie pasywisty jest czyste, wszak nie uczynił nic złego. A czy wypełnił swój wobec Ojczyzny obowiązek ?!
Aby prawidłowo zdiagnozować sytuację w jakiej się znajdujemy, trzeba przyjąć do wiadomości kilka prawd dla nas nieprzyjemnych. W 1815 roku nastąpił „ostateczny” podział Europy. Jego założeniem było, że istnienie Polski, która zagradza drogę do wspólnej granicy Niemiec i Rosji, stanowi zarzewie europejskich konfliktów. Zostało wprawdzie powołane Królestwo Polskie, ale pod berłem cara. Nie możemy traktować tego poglądu jako absurdalnego po prostu, gdyż zakorzeniony jest w umysłach wielu ludzi Zachodu, szczególnie Brytyjczyków. Francuzi żywią do Polaków pewien sentyment, wywodzący się z tradycji Marii Leszczyńskiej darzonej do dziś wielkim szacunkiem, żony króla i matki królów Francji, oraz epizodu napoleońskiego, gdy Polacy okazali się najwierniejszymi z wiernych cesarza Francji, ale również ci Francuzi woleliby raczej współczuć nieszczęśliwym Polakom, niż widzieć w nich politycznych partnerów. Jeśli się tego nie rozumie, nie zrozumie się też obstrukcji wobec działań dyplomacji polskiej na Kongresie Wersalskim.
W roku 1920 kiedy Polska toczyła śmiertelną wojnę z Sowietami (pod osłoną Sowietów Litwini najechali Wilno i Suwalszczyznę) z Niemcami o Górny Śląsk, a z Czechami o Śląsk Cieszyński, Francuzi przysłali wprawdzie swoją misję wojskową, nie stanowiącą wszakże realnego wsparcia militarnego, ale francuscy kolejarze zablokowali transporty zakupionej przez Polskę broni i amunicji, a londyńscy dokerzy odmówili załadunku innego transportu. Sytuację uratowali Węgrzy przysyłając nam przez Rumunię transporty amunicji w przeddzień Bitwy Warszawskiej. Węgierskim ochotnikom Rumuni odmówili przejazdu, a szkoda, gdyż byłby to piękny wkład w polsko-węgierskie braterstwo broni.
W 1939 roku Wielka Brytania, chcąc odwrócić od własnego państwa przygotowane już uderzenie Hitlera, sprowokowała go do zmiany planów i ataku na Polskę, z którą zawarła brytyjsko-francusko-polski sojusz militarny. Było to działanie cyniczne, lecz racjonalne. Natomiast późniejsze postępowanie pozbawione jest sensu. Wielu analityków jest zdania, że wojnę z Niemcami można było wówczas zakończyć przed upływem roku kalendarzowego wspólnymi siłami polsko-brytyjsko-francuskimi sromotną klęską Niemiec zwieńczoną kapitulacją w Berlinie. Brytyjczycy i Francuzi nie tylko nie podjęli działań wojennych, ale 15 września, akurat w tym momencie kiedy Polakom udało się zatrzymać napór armii niemieckiej, na konferencji w Abbeville powzięli decyzję o zaniechaniu interwencji militarnej, co skłoniło Stalina powiadomionego o tym przez swój wywiad do najazdu na Polskę, a tym samym zniweczyło polski plan obrony, którego trzecia linia miała być utworzona na Bugu. Lista dalszych zaniechań a nawet wrogich poczynań Brytyjczyków wobec Polaków (Francuzi po poniesionej klęsce militarnej na początku wojny zawarli pakt o współpracy z III Rzeszą, więc wyłączyli się z gry), jest długa, nie będę jej tu cytował, skoro podałem klucz do zrozumienia wydarzeń, od Abbeville po Jałtę.
Francuzi i Brytyjczycy, a również Amerykanie, nie życzyli sobie odrodzenia się niepodległej Polski, a przywrócenia ładu w Europie – cel ten osiągnęli. Rok 1939 był równie przełomowym w dziejach, jak 1815, otworzył bowiem puszkę Pandory. Do Polski wtargnęły dzikie hordy wojsk niemieckich, mordując wziętych do niewoli jeńców i spokojnych cywilów. Pierwszym aktem tego barbarzyństwa było zrównanie z ziemią miasta Wieluń, zbombardowanego przez Niemców, a nie stanowiącego żadnego celu strategicznego. Moja babcia, Celina Pieńkowska, została 1 września śmiertelnie postrzelona na ulicy w Częstochowie, przez niemieckiego lotnika, gdy wracała z Jasnej Góry do domu. A mimo to, nasi sojusznicy, podjęli dwa tygodnie później decyzję o złamaniu traktatów zawartych z Polską. W tym momencie, zostało pogwałcone nie tylko prawo międzynarodowe, ale złamane zasady na których opiera się nasza cywilizacja. Puszka została otwarta. Decyzja z Abbeville wywołała konieczność dalszych matactw i kłamstw, aby ukryć przed opinią świata, łajdactwo tam popełnione. Dalszy ciąg wydarzeń wojennych, Teheran, Jałta i Poczdam, jest konsekwencją grzechu popełnionego w tym francuskim miasteczku, którego nazwa znana jest niewielu. Dlatego powtarzam, dla dziejów ludzkości Abbeville w XX wieku, ma nie mniejsze znaczenie niż Wiedeń w XIX. Upadek cywilizacji, trwający do dzisiaj, narodził się tam właśnie.
Drugą, bolesną dla nas prawdą jest nikczemność polskich polityków będących w opozycji do polskiego rządu, którzy znaleźli się przed wrześniem’39 na emigracji. Zbieranina frustratów, których połączyła nienawiść do polskiego rządu, uznała iż powstała okazja do przejęcia władzy. W Polsce trwała kampania wojenna, kiedy ci karierowicze prowadzili własną kampanię intryg we francuskim MSZ. I oto wydarzyła się rzecz niesłychana. Kiedy po abdykacji prezydenta Mościckiego został legalnie desygnowany na ten urząd, zgodnie z wymogami prawa konstytucyjnego, Bolesław Wieniawa Długoszowski i przybył do Paryża 25 września, został zaprzysiężony w Ambasadzie Polskiej, o czym obwieścił komunikat w Monitorze Polskim, a więc wszystkie wymogi formalne zostały dopełnione – Francuzi, a wraz z nimi Brytyjczycy, oświadczyli że nie uznają w Wieniawie osoby prezydenta R.P., że nie będą z nim, ani utworzonym przez niego rządem współpra cować. Było to pogwałceniem wszelkich norm prawa międzynarodowego, gdyż tak potraktować można kacyka jakiegoś państewka kolonialnego, a nie prezydenta sojuszniczego państwa. Aliści, nasi alianci szukali pretekstu do wymówienia się ze zobowiązań wobec Państwa Polskiego i takiego pretekstu dostarczyło im wsparcie „demokratycznej opozycji”. Wieniawa znalazł się w sytuacji bez wyjścia, gdyż pozostanie na stanowisku spowodowałoby w praktyce zerwanie traktatu i choć byłoby to bezprawne, ale realne – więc ustąpił. Ponieważ w powszechnej opinii obraz Wieniawy jest wykoślawiony, przez niezliczoną ilość anegdot, w większości nieprawdziwych, przedstawiających go jako wesołego hulakę, opiszę go w kilku zdaniach. Bolesław Wieniawa Długoszowski był ziemianinem, doktorem medycyny, malarzem, poetą, zawodowym wojskowym i dyplomatą. Znał biegle języki – niemiecki, francuski, włoski, angielski (jego błyskotliwe przemówienie wytworną angielszczyzną na przyjazd do Warszawy Chestertona, zyskało najwyższe uznanie Pisarza). Przed I Wojną prowadził wraz z żoną, śpiewaczką Stefanią Calvas salon artystyczny w Paryżu. Po wybuchu wojny przyjechał spiesznie do Polski, aby wstąpić do Legionów Piłsudskiego. Był dowódcą kawalerii. Wykazał się w polu brawurą, a zarazem rozsądkiem, co przyniosło mu odznaczenia i awanse. Dostrzegł go Piłsudski i powołał na swego adiutanta. Marszałek wysoko cenił jego zdolności bojowe, a również dyplomatyczne, angażując go między innymi w rozmowy z Beslerem, jako tłumacza, chociaż Piłsudski znał biegle niemiecki. Największe sukcesy w dyplomacji, odniósł Wieniawa, jako ambasador Polski we Włoszech, gdzie był bardzo dobrze widziany zarówno na dworze królewskim, jak i przez Mussoliniego, a zaprzyjaźniony z jego zięciem Ciano, ministrem spraw zagranicznych, autorem obszernej panegirycznej monografii o Piłsudskim. Nie mam cienia wątpliwości, że odmowa Włoch w roku 1939, przystąpienia do wojny po stronie Niemiec, była osobistą zasługą Wieniawy. Bolesław Wieniawa Długoszowski, w tej trudnej sytuacji w jakiej znalazła się Polska, byłby prezydentem idealnym, zarówno ze względu na swoje walory osobiste, jak i szerokie znajomości w kręgach dyplomatycznych i kulturalnych Europy. Wraz z ustąpieniem Wieniawy, Polska poniosła bardziej dotkliwą porażkę, niż na polach bitew.
Powołany przez Francuzów rząd polski, z pośród osób nie mających znaczenia, znalazł się od razu w sytuacji podległości wobec swego patrona. W tym właśnie momencie, Polska przegrała wojnę, bez względu na wynik działań militarnych. Nieważne, kto został prezydentem – na premiera został powołany Władysław Sikorski rywal i zajadły wróg Piłsudskiego, od czasu I Wojny Światowej. Ten rząd nie miał ani konstytucyjnego mandatu, ani społecznego poparcia. Był to rząd lekceważony przez Francuzów, przez Brytyjczyków i przez Amerykanów. Jego aktywność przejawiała się niebywałą agresją wobec poprzednich władz Państwa Polskiego. Nie było takich inwektyw, jakich nie rzucono by na przeciwników politycznych, kosztem Polski. Pomniejszano nawet zasługi Wojska Polskiego w obronie Państwa – to w tych kręgach powstało określenie „klęska wrześniowa” jakiego nie używano wobec innych państw, które padły po znacznie mniejszym oporze, a które podjęli w swojej propagandzie komuniści. Oficerów ochotników do Wojska Polskiego, sprawdzano pod względem politycznej poprawności a podejrzanych o sympatię do Piłsudskiego, bądź o zamiary nieprzychylne wobec rządu, osadzano w obozach internowania, niektórych na lata. Wywołało to serię samobójstw żołnierzy rwących się do walki, a trzymanych pod kluczem. Dla przeciwwagi podkreślić należy, że na czele grup armii utrzymali się wspaniali dowódcy, tacy jak Sosabowski, Sosnkowski, Maczek, a później Anders, bo trudno by ich było aresztować spośród żołnierzy. Również Kraj stworzył siatkę polityczną i wojskową z pełnym poświęceniem i ogromnym ryzykiem, pracującą dla Polski. Mam, jak zresztą większość nas Polaków, sentyment do tego rządu, wyrosły w czasach wojny, kiedy o wielu kwestiach nie mieliśmy pojęcia. Utrwalił się po wojnie, gdy rząd emigracyjny zajadle był atakowany przez władze Polski Ludowej.
Pierwszy wyłom w naszej świadomości spowodował premier Stanisław Mikołajczyk, który zdezerterował z Londynu i poleciał do Moskwy, gdzie podjął starania załatwienia sobie stanowiska w rządzie tworzonym przez Stalina. Jego postępowanie, było kompletnym zaskoczeniem. Dla wielu z nas był groteskową postacią. „Mikołaj-Czik”, nie cieszący się dotychczas zbytnią popularnością jako działacz ludowy, sprowokował PSL, do dekonspiracji swoich struktur, za co zapłaciło ogromną cenę śmiertelnych ofiar skrytobójców. Sam Mikołajczyk, ratując własną skórę, uciekł z Polski w bagażniku samochodu ambasady amerykańskiej. Gorzka to lekcja historii, ale musimy ją odrobić. Nie można przymykać oczu na fakt, że partyjniactwo zgubiło Polskę, że rząd male nascendi w 1939 roku nie był zdolny do skutecznego działania i obrony naszych praw.
Jest to o tyle ważne, że obecnie prowadzi się w Polsce gry partyjne, politykę skierowaną na poparcie, na pieniądze płynące ze stanowisk i synekur, dla członków własnej partii, zaś interes narodowy gdzieś się w tym gubi. Nie możemy powtarzać więcej błędów. Daliśmy się oszukać w roku 1980 i w 1989. Nasz przeciwnik jest naprawdę potężny. Ma przygotowane rozwiązania na wszelkie sytuacje, które mogłyby wyniknąć, i ma już odpowiednich ludzi którzy mogliby stanąć na czele każdego ruchu społecznego – jakiegoś nowego Wałęsę i Mazowieckiego. Niestety, na horyzoncie politycznym nie ma partii, której moglibyśmy z zaufaniem powierzyć losy Ojczyzny. PiS, na którą głosowałem zawsze dotychczas, nie mając lepszej alternatywy, zamiast jednoczyć siły narodowe, wdała się w gry partyjne mające umocnić jej pozycję. Podczas rządów duetu braci Kaczyńskich, nie wykazała się wielkimi osiągnięciami. Nie starała się zdemontować systemu krępującego życie polityczne i gospodarcze Polski, ale dopasowała się do panujących warunków. Jako wyborca, zostałem na wstępie oszukany zapowiedzią reformy służby zdrowia i likwidacji NFZ, tym czasem NFZ pozostał nienaruszony, zaś na ministra powołano znakomitego chirurga, pieszczocha wszystkich przywódców politycznych od Gierka poczynając, który spetryfikował system. Było to oczywiste ustępstwo na rzecz lobby lekarskiego, pragnącego „kręcić lody” prywatyzując sektor opieki zdrowotnej. Prawo, znajdujące się w nazwie partii, nie zostało zmienione w sensie kodyfikacji, zaś organy ścigania – policja, prokuratura, sądy, pozostały w stanie korupcji i rozkładu. Kilka spektakularnych aresztowań, nie wpłynęło na istotę stanu rzeczy. Nie chcę wyliczać gospodarczych zaniechań, gdyż te są znane opinii publicznej, dzięki licznym publikacjom prasowym. Państwo faworyzuje zagraniczne podmioty, kosztem własnych obywateli, których przy pomocy urzędów fiskalnych i komorniczych, oraz banków, doprowadza do bankructwa w skali masowej, a dodać należy udział w tym procederze prokuratury aresztującej często na długie miesiące uczciwych przedsiębiorców. Gołym okiem widać, że system podtrzymywany przez wszystkie dotychczasowe rządy, jest wrogi wobec Polaków. I tu tkwi sedno zagadnienia. Systematyczne niszczenie Polski trwa, różnymi metodami, bez przerwy od 1939 roku. Wprawdzie ustały masowe mordy popełniane na Polakach, ale niszczenie ich innymi metodami trwa nadal. Powojenna, prowadzona przez Minca „bitwa o handel”, mająca na celu przejęcie handlu z polskich rąk, w dzisiejszych czasach przybiera kolosalne rozmiary, choć już bez hasła uspołecznienia handlu, ale cichego przejęcia go przez obce ręce. Nie ma dziedziny życia publicznego, funkcjonującej w sposób prawidłowy. Jeśli będziemy sądzili, że jest to działanie po prostu nieudaczników, lub jakichś krasnoludków, to odbierzemy sobie możliwość ratunku. Powtarzam, że jest to system konsekwentnie realizowany od siedemdziesięciu paru lat. Nie wolno się oszukiwać. Nie mamy przyjaciół. Ostatni prezydent Stanów Zjednoczonych, który żywił przyjazne uczucia dla Polski zmarł w roku 1924, zaś cztery lata wcześniej ustąpił z urzędu. Reagan , przez wielu Polaków uznawany za męża opatrznościowego, prowadził swoją grę polityczną, traktując nas jak laufra na szachownicy. Za to przywiązanie do Ameryki, płacimy kontyngentami wojska, ponosimy koszty wojen i zakłóceniem relacji z państwami muzułmańskimi. Oczywiście, nie możemy pozostać bierni, wobec postępującej katastrofy. Doceniam wagę modlitw, ale nie możemy zdawać się całkowicie na Opatrzność. Mamy doświadczenia z czasu Rozbiorów, „pracy u podstaw”. Mamy też świeższe doświadczenia, z II Wojny Światowej, kiedy potrafiliśmy stworzyć struktury Państwa Podziemnego, mimo terroru.
Dzisiaj jesteśmy w znacznie lepszej sytuacji – cóż zatem nas wstrzymuje przed aktywnym działaniem ?! Musimy zacząć się organizować, utworzyć pozapartyjny potężny ruch społeczny, na wzór niegdysiejszej „Solidarności”. Działające już stowarzyszenia, powinny nawiązać ze sobą łączność i współpracę. Redakcje narodowych czasopism mogą stać się katalizatorem i łącznikiem koordynującym działania. Trzeba też wykorzystać liczne opracowania szczegółowe w różnych dziedzinach, z których jak do tej pory w praktyce nic nie wynika. Doskonałym przykładem może być praca zespołu Macierewicza. Już po kilku dniach, kiedy przedstawiono opis lądowiska w Smoleńsku, dla wszystkich myślących racjonalnie, było oczywiste, że nie jest to katastrofa, lecz skutek zamachu bombowego, bo rozerwanie się kadłuba samolotu na tysiące cząsteczek i porozrywanie ciał pasażerów, nie pozostawia wątpliwości iż jest to skutek wybuchu, który nastąpił wewnątrz a nie zderzenia kadłuba z gruntem , w dodatku podmokłym. Aliści, trwają prace przyczynkarskie, bardzo cenne w argumentacji naukowej, ale sprawa nie posuwa się naprzód. Sprawcy zamachu mają się dobrze, a z bezprzykładną arogancją lansowane są najbardziej bzdurne bajdy o przyczynach katastrofy.
Tak zwana „opozycja demokratyczna”, która obradowała przy Okrągłym Stole (w Magdalence i innych „dziuplach”) została powołana przez Kiszczaka, pod szyldem Wałęsy i polskiego episkopatu. Zapadłe tam decyzje miały na celu utrzymanie władzy aparatu partyjnego PZPR i tajnej agentury, pod osłoną figurantów w rządzie i w parlamencie. Zaskakującym był dla mnie wybór Jaruzelskiego na prezydenta R.P. póki się nie dowiedziałem , stosunkowo niedawno, z rozmowy prowadzonej w telewizji przez byłych „opozycjonistów”, że „takie było życzenie prezydenta Busha”. Jaruzelski stanowił ucieleśnienie trwałości ustroju, a zatem gwarancję dla międzynarodowej finansjery, spłaty przez Polskę długów PRL. Z tym trzeba zerwać radykalnie. Musimy stworzyć nowe państwo, w miejsce narzuconego nam przez „wielką trójkę” – Stalina, Churchilla i Roosevelta. Jest głęboko niemoralnym, aby Polska wepchnięta decyzją mocarstw w sowiecką niewolę, a przez to pozbawiona możności swobodnego rozwoju politycznego i gospodarczego, miała do dziś płacić za decyzje nie przez Nią wówczas podjęte. Nie przeprowadzono w Polsce referendum w kwestii zmiany ustroju – apodyktycznie uznano że dla kapitalizmu i planu Balcerowicza, nie ma alternatywy. Ograbiono nas wówczas z ogromnej części majątku narodowego, przekazując najlepsze zakłady przemysłowe, w obce ręce za bezcen. Wywołało to falę bezrobocia, co miało wzmocnić ustrój kapitalistyczny widziany oczami Marksa – podaż rąk do pracy, ma przewyższać ilość miejsc pracy, co obniża cenę siły roboczej. Nie było partii która by to oprotestowała, postulowała wprowadzenie robót publicznych dla częściowego choćby rozwiązania problemu bezrobocia, bo wszystkie partie pochodziły z nieprawego łoża, kontraktowego parlamentu zrodzonego przy Okrągłym Stole.
Akční program
Polacy dali sobie wmówić, iż remedium na dyktaturę PZPR jest powołanie kilku partii rywalizujących między sobą, a to tak, jakby chorobę chciano leczyć zaszczepieniem paru innych. Doświadczenia okresu międzywojennego wskazują dowodnie, że walki międzypartyjne osłabiają państwo. Wyłaniają się dwie arcyważne kwestie.
Ruch społeczny mający powstać nie może się podporządkować żadnej partii, gdyż celem każdej z nich jest uzyskanie jak największej liczby miejsc w obu parlamentach (polskim i europejskim), zaś to zmusza je do kompromisów.
Drugim, niezbędnym warunkiem, jest stworzenie przejrzystego, radykalnego programu prowadzącego do Niepodległości. Mam taki program, ale nie będę go tu przedstawiał, bo jest to program autorski, zaś nie uzurpuję sobie prawa do narzucania go przyszłym uczestnikom ruchu, gdyż powinien wyłonić się w rzeczowej dyskusji. Zakończę więc słowami Jana Pawła II: „Nie lękajcie się” – prawdy ani determinacji działania. Pamiętajcie o tym, że Fortuna sprzyja tylko odważnym.
Andrzej Stypułkowski
http://niepoprawni.pl/blog/1055/stypulkowski-analiza-historyczna-obecnej-sytuacji-polski