Bez kategorii
Like

Konstytucje kwietniowe

09/05/2012
472 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

Konstytucje kwietniowe

0


  W dniu 23 kwietnia 1935 roku prezydent RP Ignacy Mościcki podpisał ustawę konstytucyjną zastępującą konstytucję z 17 marca 1921 roku z wyjątkiem artykułów 99, 109 – 118 i 120. Nowa konstytucja stanowi zatem kontynuację poprzedniczki, pozostaje tylko problem preambuły ze względu na brak jej w nowej konstytucji, a także nie ma wzmianki o jej pozostawieniu. Treść preambuły napisanej przez księdza Lutosławskiego jest tak istotna dla definicji odrodzonego państwa polskiego, że powinna być zachowana nie tylko jako dokument historyczny, ale również jako ciągle aktualny wyraz woli polskiego narodu.





Konstytucja kwietniowa w odróżnieniu od marcowej nie nosiła charakteru „kontraktu” między narodem a państwem, a ograniczyła się celowo do ustalenia formy organizacji państwa.



Na samym wstępie zaznaczyła rolę prezydenta państwa, jako suwerena skupiającego wszelką władzę państwową.



Konstytucja poświęca osobie prezydenta odrębny rozdział / art. 11 – 24/, a ponadto 2 artykuły z rozdziału o Rzeczpospolitej i przynajmniej 2 w rozdziale dotyczącym ustawodawstwa. W myśl konstytucji prezydent nie kieruje rządem, ale powołuje i odwołuje rząd, korzysta z prerogatyw konstytucyjnych bez potrzeby kontrasygnaty, ma prawa ustawodawcze i rozwiązywania izb ustawodawczych.



Nadrzędność władzy prezydenckiej nie uchyla uprawnień zarówno władzy ustawodawczej, jak i wykonawczej i sądowniczej, uprawnienia prezydenta dotyczą głównie decyzji personalnych, powoływania i odwoływania najważniejszych funkcji w życiu państwa.



Dla polskiej historii szczególną wagę mają uprawnienia dotyczące wyznaczania następcy gdyż pozwoliło to na utrzymanie ciągłości państwa w najcięższych warunkach wojny i uchodźstwa.



W związku z rolą prezydenta wyznaczoną przez konstytucję i odpowiedzialnością przed „Bogiem i historią” nie zawierała ona ani luk ani niejasności prawnych.





Państwo polskie stanowione konstytucją kwietniową z 1935 roku istniało w sensie prawnym i historycznym do czasu złożenia urzędu przez ostatniego prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego. Wobec faktu braku przekazania urzędu prezydenckiego zgodnie z postanowieniami konstytucji jak również formalnego jej uchylenia powstaje problem stanu prawnego państwa polskiego.





W tym miejscu pojawia się sprawa konstytucji „III Rzeczpospolitej” z 2 kwietnia 1997 roku. Wprawdzie w tym roku notujemy piętnastolecie jej uchwalenia, ale nie zaobserwowaliśmy jakiegoś szczególnego poruszenia tą rocznicą w polskim narodzie.



Dla zachowania ciągłości prawnej tryb uchwalania tej konstytucji powinien być zgodny z postanowieniami konstytucji z 23 kwietnia 1935 roku. Tymczasem nie odnosi się ona w ogóle do niej wiążąc ciągłość państwa z PRL / art. 242/.



Ze względu na oczywistą bezprawność PRL nawiązanie do niej stanowi również kontynuację bezprawia.



A zatem „III Rzeczpospolita” jest po prostu mutacją PRL i samo użycie tej nazwy zaprzecza jakimkolwiek związkom z niepodległym państwem polskim. Bowiem zgodnie z prawem i tradycją historyczną nie było nigdy „II Rzeczpospolitej” gdyż zarówno z mocy obydwu przedwojennych konstytucji jak i z intencji zawartej w preambule Rzeczpospolita Odrodzona była kontynuatorką Rzeczpospolitej przedrozbiorowej.



U podstaw „III Rzeczpospolitej” leży może nawet największe w naszych dziejach oszustwo i równie oszukańcza jest treść jej konstytucji.



Już sama preambuła, która zamiast tradycyjnego dla wszystkich polskich ustaw zasadniczych invocatio Dei zawiera pokrętny sofizmat o wierzących i niewierzących wywołuje sprzeciw, a nawet odrazę zawiera bowiem nonsensy logiczne i jest napisana w duchu antypolskim. Jednak sama treść tej konstytucji przerasta preambułę w nagromadzeniu nonsensów i sprzeczności.



Ogólnie jest nie do przyjęcia „ze względów estetycznych” jakby powiedział Herbert, charakteryzuje się typowym bolszewickim gadulstwem, gdyż zawiera 242 artykuły, czyli niemal dwa razy więcej niż konstytucja marcowa i trzy razy więcej od konstytucji kwietniowej.



Gadulstwo jest potrzebne dla zamaskowania istotnej treści, którą jest intencja stworzenia państwa słabego, pogrążonego w biurokracji i skłóconego wewnętrznie.



Klasycznym przykładem służą uprawnienia prezydenta: – zamiast ściśle sprecyzowanych obowiązków i prerogatyw mamy wyliczankę kilkudziesięciu „uprawnień” do nominacji za każdym razem konfirmowanej przez inne organy państwa. Poza niejasnymi sformułowaniami dotyczącymi np. polityki zagranicznej i innych dziedzin istnieją zupełnie kompromitujące sprawy jak wyznaczenie mu roli petenta w stosunku do sejmu, lub reprezentacji państwa na zewnątrz, co było przedmiotem skandalu.



Wprowadzono również możliwość wyręczania przez sejm władzy wykonawczej przez brak instytucji rozporządzeń wykonawczych do ustaw, co powoduje ich inflację i drobiazgową treść ulegającą łatwej dezaktualizacji, stąd chaos ustawodawczy. Dotyczy to również władzy sądowniczej przez ciągłe powoływanie komisji śledczych trwoniących czas i pieniądze podatników na nędzną amatorszczyznę i częstokroć niebezpieczne dla dobra publicznego postępowanie i ustalenia.



Zresztą kazuistyka, brak spójności i zwykła niekompetencja charakteryzują całe polskie prawodawstwo doby „III Rzeczpospolitej”.



A przecież mamy w tej dziedzinie piękny dorobek polskiego prawodawstwa w okresie międzywojennym, niestety w ślad za konstytucją wybrano drogę kontynuowania wzorców z PRL.



Niektórzy mogą uważać, że treść konstytucji z 2 kwietnia 1997 roku nie może dziwić gdyż mieli pisać ją: preambułę – niedouczony prawnik, a treść niedoszły magister, bowiem na pytanie Busha, kto napisał taką idiotyczną konstytucję ówczesny prezydent Kwaśniewski miał się pochwalić „ ja sam ją napisałem”. Myślę, że jednak z tą konstytucją było mniej więcej tak jak w szkolnym kawale, w którym nauczycielka dziwi się, że jeden uczeń może w jednym zadaniu popełnić tyle błędów? Na co uczeń odpowiada, że pomagała mu cała rodzina. W tym wypadku powstaje pytanie, jaka to „rodzina” pomagała pisać takiego kulfona i to jeszcze przez blisko osiem lat od chwili „kontraktowych” wyborów zmieniających w Polsce ustrój.



Na konstytucję marcową czekaliśmy od pierwszych wyborów dwa lata, a od chwili zakończenia wojny bolszewickiej pół roku.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758