Norbert Czechowski.:
Na początek pytanie nie dotyczące Transformacji. Pan jest artystą, a artystom zależy na popularności. Dotyczące dziennikarzy GW słowa, w których mówił Pan, że trzeba rozstrzelać co dziesiątego były wykalkulowane na zimno, czy przyszły Panu na myśl podczas spotkania?
Grzegorz Braun.:
Po pierwsze bardzo dziękuje za taki komplement, że pan mnie rozpoznaje jako artystę. Mam nadzieje, że przynajmniej od czasu do czasu bywam artystą.
Staram się artystyczną formę nadawać wypowiedziom na tematy, które ważne są dla ogółu, a praktyka zweryfikowała je jako ciekawe, przykładem film Towarzysz Generał,który obejrzał co dziesiąty Polak.
Ta wypowiedź do recepcji, do której pan nawiązuje to była wypowiedź mająca szerszy kontekst.
Tym kontekstem była moja wypowiedź w publicznej dyskusji na temat sprawy polskiej i jej perspektyw.
W tym kontekście sformułowałem listę pięciu przesądów polskiej inteligencji ciążących na sprawie polskiej i jej przeszłości historycznej, oraz rzutujących negatywnie na przyszłość.
Jako te przesądy wymieniłem: demokratyzm, etatyzm, modernizm religijny, pacyfizm i judeoidealizm, w przeciwieństwie do judeorealizmu.
Demokratyzm, a więc w praktyce politycznej antymonarchizm.
Etatyzm, czyli w praktyce ekonomicznej socjalizm, a więc przeciwieństwo wolnościowego podejścia do rynku. Modernizm, a więc antytradycjonalizm w kontekście religijnym.
Pacyfizm, a więc przyzwolenie na rozbrojenie państwa przez likwidacje armii, co odbywa się przy powszechnej obojętności elity narodowej, ale także z przyzwoleniem na indywidualne rozbrojenie.
Przesądem inteligencji jest przecież wstręt, albo chociaż nieufność do posiadaczy broni palnej, czy jakiejkolwiek broni. I w kontekście tego podpunktu, w kontekście wypowiedzi o przesądach pacyfistycznych zauważyłem, że należy do tego przesądu także przekonanie, że zniesienie kary śmierci jest czymś godnym, słusznym i zbawiennym. Brak sankcji karnej, brak zagrożenia najwyższym wymiarem kary przestępstw takich jak zdrada stanu jest faktycznie destrukcyjna dla państwa i w tej figurze wyraziłem przekonanie, że także i promocja, reklamowanie zdrady stanu, co ma moim zdaniem miejsce w mediach III RP, mediach post peerelowskich, jest przedstawiane jako wzorzec osobowy. Ludzi, którzy byli wasalami, funkcjonariuszami innych państw i jest obawa, że nimi nadal pozostają. Takie postaci wybitnych zdrajców i sprzedawczyków są lansowane w mediach jako przykłady pozytywne.
Zdrada stanu nie może być przedstawiana jako wzorowa koncepcja polityczna.
Zdradą stanu nazywam m.in. publiczne nawoływanie do zniesienia państwowości polskiej, do zlania się Polski z innymi organizmami państwowymi i tworzenie super państwa. To jest godzenie w polską rację stanu i mamy z tym do czynienia w mediach III RP reprezentowanych walnie przez GWiazdę Śmierci.
N.C.:
Czyli nie było to wykalkulowane wcześniej działanie mające przynieść Panu wzrost popularności wśród ludzi, w których towarzystwie Pan często nie przebywa?
G.B.:
Na miłość boską. Podejrzewanie mnie o to, że późnym latem wykoncypowałem, że późną jesienią, czy też wczesną zimą GWiazda Śmierci zdecyduję się zainicjować kolejny seans nienawiści wobec mojej skromnej osoby, i że ja miałbym czerpać z tego jakąś masochistyczną przyjemność to jest powiedzmy przesadzony komplement. Przesadna ocena mojej chytrości. Nie jestem mam nadzieję człowiekiem, którego dałoby się zdefiniować jako przenikliwego, aż do podstępnej chytrości.
Transformacja – Komunizm nowotworem ludzkości
N.C:
W filmie Transformacjasą słowa Churchilla, które mówią, że Lenin jest jak dżuma…
G.B.:
Dokładnie. Lenina przewieziono do Rosji jak bakcyl dżumy. To bardzo dobre zdanie.
Komunizm to jest zaraza. Albo jak mówił w tym filmie Wiktor Suworow to jest rak ludzkości, nowotwór, który niszczy cywilizacje. To jest w istocie gen anty cywilizacyjny. I rzeczywiście Rosja w 1917 roku padła ofiarą niewypowiedzianej wojny bakteriologicznej. Rzucono te zarazki, na kraj, który na początku XX wieku miał znakomite perspektywy gospodarcze. Ten kraj, który gdyby nie I wojna światowa i rewolucja bolszewicka, walczyłby ze Stanami Zjednoczonymi o prymat w świecie – również gospodarczy – został zdegradowany, zniszczony, zdewastowany przez komunizm, który – takie są fakty historyczne – został do Rosji wyeksportowany. Tak jak to Churchill powiedział, został rzucony na kraj bakcyl Dżumy.
N.C.:
Wiemy z utworu Camusa, że bakcyl dżumy nigdy nie ginie. Zawsze jest gdzieś w skrzyniach, na starych ubraniach. Tak samo jest z socjalizmem? Będzie on towarzyszyć ludzkości do końca?
G.B.: To dobre pytanie, bo to jasno artykułuje zasadne podejrzenie. Myślę, że komunizm to wynalazek z piekła rodemw związku z tym będziemy mieli z nim do czynienia czy to zarazków gdzieś kiełkujących w ludzkich sercach i umysłach, czy też w postaci jakiś ognisk zapalnych, czy też wreszcie – Nie daj Boże! – w kolejnych ewolucyjnych spustoszeniach na Ziemi. Będziemy mieli z tym do czynienia, aż do końca świata, aż nie wróci na ziemie Zbawiciel i nie zrobi z tym wszystkim ostatecznego porządku. Na co liczę, ale mówiąc szczerze nie mam zielonego pojęcia kiedy miałoby to nastąpić. Jeśli gdzieś dzisiaj te zarazki kiełkują no to z całą pewnością prędzej na uniwersytetach amerykańskich, niż rosyjskich. Więcej jest ideowych, głęboko przekonanych marksistów wśród wyborców Putina, niż Obamy. Chociaż można się zastanawiać.
N.C.:
Poparcie dla komizmu rośnie wprost proporcjonalne do odległości od tego komunizmu.
G.B:
To dobra diagnoza. Ci, którzy nie doświadczyli na własnej skórze, nie widzieli na własne oczy, być może są bardziej narażeni na zakażenie tym plugastwem.
N.C.:
Kiedy Lenin przegrał wojnę z Polską, Rosja powróciła do kapitalizmu. Dlaczego kiedy w państwie zaczęło być lepiej, Rosjanie powrócili do socjalizmu? Oni tego potrzebowali?
G.B:
To nie Rosjanie powrócili do komuny.
Rozumiem, że odnosi się pan do sytuacji z lat dwudziestych, kiedy po wojnie dwudziestego roku w obliczu niemożliwości zrealizowania planu rewolucji światowej niejako „z marszu” jak tego próbowano w roku dwudziestym, kiedy to rewolucja – po podbiciu częściowym Rosji i rozprawieniu się z tamtejszą kontrrewolucją – ruszyła na Zachód, na Polską, a właściwie to na Niemcy przez Polskę i na Bałkany przez Węgry, na szczęście Polacy byli wtedy jeszcze starymi Polakami i stawili opór.
Nie wiadomo jakby to było dzisiaj. Otóż po tym załamaniu rewolucji światowej konieczność przesądziła o tym, że skoro nie udało się to spontanicznie i z marszu, to trzeba bardziej metodycznie.
Trzeba armię czerwoną doinwestować, podbudować, dozbroić, unowocześnić i ruszyć jeszcze raz. Zmiażdżyć Zachód i kontrrewolucję maszyną militarną, do zbudowania której konieczne były technologie, patenty, wynalazki czynione na Zachodzie.
Rosja wyniszczona przez rewolucję nie mogła sama bez współpracy Zachodu podnieść się na wyższy poziom technologiczny, który umożliwiłby skuteczne przeprowadzenie inwazji i następie nowej odsłony rewolucji światowej. Zatem, skoro niezbędne były dotacje, kredyty, dofinansowania, a także zastrzyki technologiczne z Zachodu, to trzeba się było z tym Zachodem taktycznie zaprzyjaźnić.
Trzeba było zmylić zachód co do rzeczywistych intencji Bolszewików. Równocześnie trzeba było zadbać o to, zanim armia czerwona stanie na nogi, żeby wszyscy nie wyzdychali z głodu i z zarazy.
Trzeba było pozwolić się ludziom – już ujarzmionym przez Bolszewików – trochę odkarmić, biologicznie odbudować. I to był właśnie NEP, który z jednej strony służył złudzeniu Zachodu co do intencji Bolszewików, a z drugiej strony był realizacją takiego odstępstwa od ideologii marksistowskiej, które było wymuszone przez konieczność.
Gdyby ludziom nie pozwolić handlować pietruszką, mydłem i powidłem to w krótkim czasie wszyscy umarli by z głodu, dlatego, że rewolucja bolszewicka ma takie praktyczne konsekwencje.
Zamiera handel, rujnuje się przedsiębiorczość, ginie rolnictwa, bo przymusowe dostawy zarządzone w ramach komunizmu wojennego to nie jest motyw do żadnej porządnej, wytężonej pracy.
Takim motywem jest tylko nadzieja na lepszą przyszłość własną, własnej rodziny.
Iluzję tej nadziei otworzył przed mieszkańcami Rosji Lenin, na początku lat dwudziestych nie z zamiarem odstąpienia od celu jakim dla Bolszewików była zawsze rewolucja marksistowska, przemalowanie całego świata na czerwono, tylko po to, aby się odbudować. Minęło parę lat, ludzie troszeczkę się odkarmili i Bolszewicy wrócili do swego głównego planu co przejawiło się zarządzeniem kolektywizacji pod koniec lat dwudziestych i wdrożeniem tego planu na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych, bo wtedy Stalin już równym krokiem zmierzał do II wojny światowej, co jest tematem II części filmu Transformacja,która to część zostanie dzisiaj pokazany tutaj, we Wschowie.
N.C.:
Skoro sami Bolszewicy wiedzieli, że socjalizm jest zły, nawet wprowadzili na krótki czas kapitalizm, to dlaczego ten socjalizm, który nazywa Pan nowotworem ludzkości jest dzisiaj tak popularny? Weźmy na przykład Francję. To jest kraj typowo socjalistyczny.
G.B.:
Francja to jest cudowna, piękna kraina, pierwsza córa Kościoła, ale to jest niestety naród, który sam siebie obalił 200 lat temu i rocznicę tych przykrych wydarzeń świętuje corocznie w lecie.
To jest naród po zapaści, naród po wielokrotnie przeprowadzonych na sobie samym pogromach.
Francuzi sami się rozgromili, w czasie kolejnych rewolucji, jakie miały tam miejsce, aż do Komuny Paryskiej. Przez dwieście lat, nawet więcej, ćwierć tysiąca lat, Francuzi są poddawani nieustannej obróbce przez system propagandy, na której potrzeby urządzony jest system państwowej edukacji, która tak kształci kolejne pokolenia, żeby wtłaczać do umysłu przesądy, które każą czcić pamięć rewolucji jakobińskiej, która tam się dokonała.
Nie dziwota, że socjalizm ma tam sporą klientelę, i to cały czas rosnącą. Jest oczywiście jeszcze więcej przyczyn.
Socjaliści, Masoneria, która jest propagatorem socjalizmu, etatyzmu, centralizmu państwowego, doprowadziła do sytuacji, w której obywatelami Francji stali się masowo ludzie nie identyfikujący się w żaden sposób z istotną, najgłębszą, najpiękniejsza tradycją tamtych stron, z tradycją europejską. Ci ludzi, którym obiecano wszystko za nic starają się wyegzekwować te obietnicę, a więc żądają, żeby system państwa opiekuńczego był podtrzymywany i jest on tam podniesiony do rangi dogmatu.
Ale Francja może tylko dlatego jest tak takim spektakularnym przykładem, że tak wspaniałą ma historię, piękną bohaterską, świętą, wzniosłą i dlatego szarganie tej przeszłości robi na nas takie wrażenie.
Ale przecież mylnym byłoby wrażenie, że Francja jest takim głównym matecznikiem tego obozu nieubłaganego postępu, który usiłuję w dalszym ciągu przemalować cały glob na jedne kolor.
Już mniejsza o to, czy to kolor czerwony, czy różowy.
Wszyscy mamy chodzić wedle tego samego zegarka i to jest nie do zniesienia.
N.C.:
Mówił Pan kiedyś, że nie widzi dużych różnic między Unią Europejską, a Związkiem Radzieckim. A przecież Związek Radziecki nie zabraniał Góralom robić oscypków ani nie zabraniał dzieciom jeździć na sankach na tzw. śledzia..
G.B:
To może jest uproszczenie, że ja nie dostrzegam dużych różnic.
Rzeczywistość jest barwna i dostrzegam jej rozmaite odcienie.
Oczywiście za tamtej komuny wszystko było bardziej okrutne, ale też było bardziej prostoduszne.
W istocie tamta komuna jakby mniej owijała w bawełnę, a ta komuna dąży do tych samych celów, ale takimi aksamitnymi środkami. Takimi narzędziami, które pozwalają na operowanie żywego organizmu bez wybudzania delikwenta ze snu przed telewizorem, w którym leci program nadawany przez jakąś GWiazdę Śmierci."