Znamienne wydaje mi się to, że nagle nieustannie powraca się do historii Górnego Śląska, ale w osobliwy sposób. Otóż zawęża sie tę historię do kilku faktów po 1945 roku, jak gdyby wcześniej Śląska na świecie nie było. Nie to jest jednak tematem niniejszego wpisu. Chciałam zwrócić uwagę na przestępstwa jezykowe – tak, przestępstwa, jakich dopuszczają się niektórzy ludzie, mówiący po polsku. Mówią po polsku, ale nogi im wyrastają gdzie indziej. Zacznę jednak od nawiązania do tekstu, jaki znalazłam w Nowym Ekranie, autorstwa pani "długodystansowiec". Tekst dotyczył funkcjonalnego analfabetyzmu Polaków i zawierał konkretne dane na ten temat. Dane druzgocące. Według różnych, niezależnych od siebie badań, 40% społeczeństwa polskiego nie odróżnia propagandy od prawdy. Oczywiście nie jest to problem tylko polski, taki […]
Znamienne wydaje mi się to, że nagle nieustannie powraca się do historii Górnego Śląska, ale w osobliwy sposób. Otóż zawęża sie tę historię do kilku faktów po 1945 roku, jak gdyby wcześniej Śląska na świecie nie było.
Nie to jest jednak tematem niniejszego wpisu. Chciałam zwrócić uwagę na przestępstwa jezykowe – tak, przestępstwa, jakich dopuszczają się niektórzy ludzie, mówiący po polsku. Mówią po polsku, ale nogi im wyrastają gdzie indziej.
Zacznę jednak od nawiązania do tekstu, jaki znalazłam w Nowym Ekranie, autorstwa pani "długodystansowiec". Tekst dotyczył funkcjonalnego analfabetyzmu Polaków i zawierał konkretne dane na ten temat. Dane druzgocące. Według różnych, niezależnych od siebie badań, 40% społeczeństwa polskiego nie odróżnia propagandy od prawdy. Oczywiście nie jest to problem tylko polski, taki sam mają Niemcy, Norwegowie, Wenezuelczycy…..
I jeśli Kutz, senator RP, jakby nie było, znany reżyser, człowiek, który powinien swoim wiekiem świadczyć, że należy sie szacunek ludziom starszym (niestety robi zupełnie na odwrót) używa określenia "polski obóz koncentracyjny z 1945 roku", to jak zostaje to odebrane przez funkcjonalnych analfabetów na całym świecie?
Czy naprawdę jest na sali taki naiwny, który uwierzy, że przeciętny Kowalski, Szmidt, Novak czy Johanson pobiegnie po usłyszeniu czegoś takiego do encyklopedii i zacznie sprawdzać, jak to z tymi obozami na terenie GG a potem PRL było?
Pani "długodysnasowiec" w swoim tekście zwraca też uwagę na bardzo istotną rzecz: ludzie polityki i mediów doskonale zdają sobie sprawę z istnienia problemu funkcjonalnego analfabetyzmu, ale bynajmniej nie jest to powodem ich troski. Wręcz przeciwnie: to fakt radośnie przez nich wykorzystywany. I jako problem: pomijany zupełnie.
Nie wiem, na ile Kutz zdaje sobie z tego sprawę, ale myślę, że jest to stary szczwany lis i nie mówi rzeczy przypadkowych. Tak jak nieprzypadkowo używa określenia "polskich obozów koncentracyjnych".
Mamy wiec nowy standard politycznej poprawności: cztery nogi dobrze, dwie nogi lepiej. Były nazistowskie obozy koncentracyjne, o niemieckich mówić sie nie godzi w imię przyjaźni i poprawnosci. Również w imię przyjaźni i poprawności można używać tylko określenia "polskie obozy koncentracyjne", ale komunistyczne obozy koncentracyjne już się nie godzi.
Taki oto mamy standard politycznej poprawności w Polsce. W Polsce? Czy może w Generalnej Guberni? Bo juz zaczynam się gubić.
Był jeszcze jeden ciekawy wątek we wczorajszym programie. Otóż ten drugi, z RAŚ, wyśmiał dziennikarza (nie pamiętam nazwiska), że mówiąc o komunistycznych obozach sugeruje sie, że jest jeszcze jedna narodowość: komunista.
To ja odpowiem temu panu: oczywiście, że jest narodowść : komunista. I nawet uważam, że w kolejnym spisie ta narodowość powinna znaleźć się w kafeterii odpowiedzi na pytanie o deklarowaną przynależność narodowościową. Wiele by się wyjaśniło.
Kto nie wierzy, niech sie zastanowi chwilę i odpowie sobie na pytanie, gdzie ojczyzna i serce wszystkich komunistów z całego świata.