O kontrowersjach związanych z decyzją łódzkich radnych pisało już wiele gazet, jednak opis źródeł owej kontrowersji był na ogół dość okrojony. Ja jednak uważam, że cała akcja nie jest kontrowersyjna, lecz skandaliczna i postaram się to uzasadnić.
W kwietniu bieżącego roku, łódzka rada miasta uchwaliła sprowadzenie do Polski prochów Jerzego Kosińskiego. Wnioskodawcą był radny PO Bartosz Domaszewicz. W kwietniu też Wnioskodawca, prezydent Łodzi Hanna Zdanowska i szef rady miejskiej Tomasz Kacprzak, polecieli do Nowego Yorku, by rozpocząć oficjalne starania o sprowadzenie prochów pisarza (?). Znak zapytania postawiłem nieprzypadkowo. O kontrowersjach związanych z decyzją łódzkich radnych pisało już wiele gazet, jednak opis źródeł owej kontrowersji był na ogół dość okrojony. Ja jednak uważam, że cała akcja nie jest kontrowersyjna, lecz skandaliczna i postaram się to uzasadnić.
Kosiński zbudował swoją pozycję literacką na kłamstwach i mistyfikacjach. W roku 1983-im, czasopismo „Village Voice” opublikowało artykuł, w którym udowodniono, że Kosiński dopuszczał się plagiatów. Zresztą, kto czytał „Wystarczy być”, lub oglądał filmową adaptację tej książki z Peterem Selers’em w roli głównej, ten z pewnością dostrzegł uderzające podobieństwo do „Kariery Nikodema Dyzmy” Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Dziennikarze „Village Voice” dotarli też do studentów, którzy za niewielką opłatą pisali „jego” książki. W ten sposób potwierdzili wcześniejsze podejrzenia dotyczące dziwnej niejednolitości stylu jego kolejnych powieści. Skandal wywołany tą publikacją, w praktyce zakończył karierę Kosińskiego w USA. Niewykluczone też, że jego spektakularny upadek stał się powodem samobójstwa, które popełnił w 1991-ym roku. Już ten fakt wystarczy, by decyzję łódzkich radnych uznać za, delikatnie mówiąc, dość kontrowersyjną, ale problem jest o wiele poważniejszy.
W roku 1965 zadebiutował na rynku amerykańskim swoją najsłynniejszą książką – „Malowanym ptakiem”. Przez cały czas promował ją jako książkę autobiograficzną, przedstawiającą jego rzeczywiste przeżycia z okresu II-ej Wojny Światowej. W tej książce przedstawił potworny obraz zdemoralizowanego, okrutnego, nietolerancyjnego, ksenofobicznego polskiego społeczeństwa i małego chłopca (w domyśle, samego autora), który prześladowany, maltretowany i poniżany usiłuje samotnie przetrwać w tym wrogim, brutalnym otoczeniu. Stworzył w ten sposób własną legendę Żyda prześladowanego przez polskich antysemitów, który cudem przeżył Holokaust, a z drugiej strony dał podwaliny pod coś, co bym nazwał antypolskim przemysłem, który zajmuje się propagowaniem tezy o współodpowiedzialności Polaków za Holokaust. Można chyba powiedzieć, że Gross jest nieodrodnym dzieckiem Kosińskiego.
Gdybyż to była prawda, co napisał Kosiński w „Malowanym ptaku”, to nie pozostało by nam nic innego, jak posypać głowy popiołem, ale nie! Joanna Siedlecka na początku lat 90-ych dotarła do ludzi, którzy z narażeniem życia ukrywali Kosińskiego i jego rodzinę, dzięki czemu udało mu się przeżyć okupację. Okazało się, że rodzina Lewinkopfów (Kosiński nazywał się naprawdę Jerzy Nikodem Lewinkopf) ukrywała się całą okupację we wsi Dąbrowa Rzeczycka w domu rodziny Warchołów. Okazało się też, że z wyjątkiem miejsc i postaci, oraz niektórych, marginalnych zdarzeń opisanych w „Malowanym ptaku”, które nadały książce pozory autentyzmu, całość to zwykły wymysł autora. Piszę „wymysł”, a nie „fikcja literacka”, ponieważ przez cały czas utrzymywał, że jest to książka autobiograficzna i z tego kłamstwa czerpał korzyści.
Informacje dotyczące prawdziwych okupacyjnych losów Jerzego Kosińskiego, Joanna Siedlecka opublikowała w książce „Czarny ptasior” wydanej przez oficynę „Marabut” w 1994-ym roku. W kwietniu ukazało się kolejne wydanie tej książki i jest dostępne w księgarniach (polecam). Na marginesie wspomnę, jakie były losy jej pierwszego wydania. Książka Joanny Siedleckiej wywołała dokładnie taką samą reakcję „salonu”, jak książka Cenckiewicza i Gontarczyka „SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii”, czyli wściekły, pełen inwektyw, a przy tym całkowicie niemerytoryczny atak na książkę i jej autorkę. „Niewidzialna ręka rynku” nagle też odcięła wydawnictwo „Marabut” od źródeł finansowania, co było przyczyną likwidacji tej oficyny wydawniczej. Wracając do Kosińskiego, przed swoją samobójczą śmiercią był w Polsce, ale nie spotkał się z rodziną Warchołów, ani nie podziękował im za ocalenie życia w czasie okupacji. Można powiedzieć, że na swój nikczemny sposób podziękował im wcześniej, publikując swój antypolski paszkwil pt. „Malowany ptak”. Legenda jaką stworzył na swój temat , okazała się niezwykle trwała, mimo że została całkowicie zdemistyfikowana. Do tej pory są w Internecie tworzone jego biogramy, w których ta kłamliwa legenda jest podawana jako prawdziwy rys biograficzny.
Biorąc pod uwagę wszystkie względy, które tu przytoczyłem, uważam decyzję radnych z Łodzi za skandaliczną. Zastanawiam się tylko czy jest to wyraz ich niewiedzy, ignorancji lub głupoty ? Chyba nie. Jakie są więc ich rzeczywiste motywy ? Czy może PO chce w ten sposób wykonać gest, który zostanie dobrze przyjęty przez „Gazetę Wyborczą”, co w perspektywie zbliżających się wyborów jest nie bez znaczenia? Czy może chodzi o to, by poprzez ponowne nobilitowanie osoby Kosińskiego i jego antypolskiego „dzieła”, wzmocnić nurt wbijania Polaków w poczucie winy za Holokaust, a tym samym przygotować grunt pod społeczną akceptację dla wypłaty odszkodowań, których domagają się niektóre środowiska żydowskie ? Czy też chodzi o obronę pewnej niepisanej zasady obwiązującej w III-ej RP, a mówiącej, że bez względu na fakty, mity, legendy i autorytety stworzone lub zaakceptowane przez „salon”, są nienaruszalne ?
Bez względu na to, jakie były ich rzeczywiste motywy, po raz kolejny PO za nasze pieniądze pluje Polakom w twarz !
Art.1 Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli. Art.4.1 Wladza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej nalezy do Narodu. Art.4.2 Naród sprawuje wladze przez swoich przedstawicieli lub bezposrednio. (Konstytucja RP)