Kolejny królik z kapelusza
06/03/2011
300 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Stało się. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu politycy rządzącej koalicji trąbili na prawo i lewo, że złoty jest za mocny i szkodzi polskiemu eksportowi. Doczekali się. Od początku rządów PO-PSL wartość nabywcza złotego obniżyła się o ok. 30 %. Na to składa się obniżenie wartości złotego w stosunku do euro oraz innych walut, inflacja , jedna z największych w Europie oraz coraz gorszy bilans w handlu zagranicznym. Dziś już nikt z rządzących nie mówi głośno, że dobry złoty to słaby złoty. Wysoki kurs euro ( wczoraj złoty otarł się o granicę 4 zł za euro) w stosunku do złotego nie za bardzo już cieszy. To kij, który ma dwa końce. Nawet dla eksporterów sytuacja nie do końca jest korzystna, bo […]
Stało się. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu politycy rządzącej koalicji trąbili na prawo i lewo, że złoty jest za mocny i szkodzi polskiemu eksportowi. Doczekali się. Od początku rządów PO-PSL wartość nabywcza złotego obniżyła się o ok. 30 %. Na to składa się obniżenie wartości złotego w stosunku do euro oraz innych walut, inflacja , jedna z największych w Europie oraz coraz gorszy bilans w handlu zagranicznym. Dziś już nikt z rządzących nie mówi głośno, że dobry złoty to słaby złoty.
Wysoki kurs euro ( wczoraj złoty otarł się o granicę 4 zł za euro) w stosunku do złotego nie za bardzo już cieszy.
To kij, który ma dwa końce. Nawet dla eksporterów sytuacja nie do końca jest korzystna, bo przecież ich produkcja w dużej mierze jest importochłonna, a więc zysk z powodu wysokiego kursu euro muszą pomniejszyć o koszty zakupu materiałów ( w styczniu eksport zmalał o 0.2 %) . Polska nie jest krajem, gdzie gospodarka jest wysoce innowacyjna. Nie jesteśmy krajem, który eksportuje nowoczesne technologie oraz wysoko przetworzone komponenty do produkcji.
Na słabym złotym traci budżet państwa, bo obsługa części długu rozliczanego w walutach musi być droższa. Każde wzmocnienie złotego w stosunku do euro o 1 proc. pozwala na obniżenie wartości części zagranicznej naszego długu publicznego po przeliczeniu na złote o 2 mld.
W 2009 roku dług skarbu państwa wynosił 583,9 mld zł, z czego zadłużenie w walutach obcych wyniosło 209,7 mld zł, co stanowi ok. 35 % całego długu. Za rok 2010 brak danych ponieważ do tej pory MF nie opublikowało wykonania budżetu za rok 2010.
Ponad połowa dewizowego długu publicznego to zadłużenie w euro, a budżet tak jak i większość polskich firm zarabiają w złotych.
Słaby złoty przyczynia się do zwiększenia presji inflacyjnej, która w lutym wyniosła 3.7 % i była najwyższa od czasu objęcia rządów przez obecną koalicję. Podano też, że inflacja osiągnie na przełomie kwietnia i maja wartość 4.1 %.
Tak wysoka inflacja osłabia siłę nabywczą nie tylko gospodarstw domowych ale i producentów, na których dodatkowo wywierana jest presja pracowników do podnoszenia płac. Nie sprzyja to ewidentnie zatrudnieniu. Bezrobocie w lutym sięgnęło 13.2 % i było o 0.2% wyższe niż w styczniu.
Jednym z głównych zadań Rady Polityki Pieniężnej jest utrzymywanie inflacji na odpowiednim poziomie, tak, aby nie osłabić zbytnio polskiej waluty. RPP decyduje o poziomie stóp procentowych NBP. Generalnie przyjmuje się , że podnoszenie stóp procentowych jest pierwszą linią obrony przed zwiększającą się inflacją. W tym tygodniu RPP nie podniosła stóp procentowych.
Uzasadnienie może być jedno. Spada stosunkowo wysoki popyt wewnętrzny, czyli ten element, który zdecydował o „Zielonej Wyspie” Donalda Tuska.
Załamanie rynku wewnętrznego może mieć jasne do przewidzenia konsekwencje.
Spadek wpływów do budżetu oraz spadek produkcji. Resztę można sobie dośpiewać.
W piątek zaś odezwał się Donald Tusk:
"Wydaje się, że Komisja Europejska zrozumiała, że nasz ostrożny sposób postępowania, dobry dla ludzi i bezpieczny dla państwa, spowoduje, że w 2012 roku chyba trudno będzie osiągnąć poziom 3 proc (chodzi o deficyt w stosunku do PKB). Ale ten poziom 3,5 – 3,7 – 3,8 deficytu chyba będzie do zaakceptowania przez KE" – powiedział premier dziennikarzom w Krakowie. Tusk dodał, że nie będzie trudno zejść z deficytem do 3 proc. PKB w roku 2013.
Nie wiem skąd Donald Tusk znów nabrał takiej pewności siebie. Osobiście wolałbym, aby mniej się wypowiadał w sposób życzeniowy na tematy gospodarcze, ale jak widać, trudno „odspawać” się od wiary w to, że ludzie wszystko kupią.
Nie kupi tego zapewne komisarz Oli Rehn, który w piątek podtrzymał stanowisko Komisji Europejskiej , która stanowczo żąda od Polski owych 3% na końcu tego roku.
Tusk mówił z Krakowa, a Rehn z Helsinek, gdzie była większość premierów państw UE.
Dziś już nie wystarczy wyciągnięcie kolejnego królika z kapelusza.