Klub Ruch Narodowy na NE – rozważania programowe nad wojskiem i obroną narodową
27/11/2012
586 Wyświetlenia
0 Komentarze
19 minut czytania
Wszystkie partie establishmentu łączy zmniejszanie armii po 1989 i jej rozbrajanie, marnowanie, przejadanie środków, a przecież nawet stare uzbrojenie można magazynować dziesiątki lat. Winni zostaną osądzeni i tyczy się to także partii politycznych.
Temat jest rozległy i wielowątkowy, zatem poruszę tylko jedno zagadnienie którego unikają wszystkie partie. Można w krótkim czasie i niewielkimi środkami finansowymi (relatywnie do budżetu MON, kwot wydawanych np na garstkę F-16, czy Rosomaki itd) wzmocnić naszą armię, zwiększyć siłę systemu obrony narodowej, poza tym armia stanie się… co bardzo ważne, bezcenne – naprawdę NARODOWA!
Oczywiście chodzi o stworzenie tzw OT, ja to nazywam Narodową Obroną Terytorialną. Są przeróżne wizje OT, lansują to od dekad naprawdę uznani eksperci jak Romuald Szeremietiew, swoje pomysły dokładają też zwykli ludzie, cywile. Każdy Polak nosi buławę w plecaku, to narodowa cecha narodu żołnierskiego co wymusiły nasze dzieje. Tylko zdrajcy, agenci i kompletni ignoranci są przeciwni kreacji systemu OT.
Moja wizja OT polega umasowieniu obrońców, łącznie nasza armia będzie liczyła dobre kilka milionów żołnierzy i kilkanaście mln ludzi obytych z bronią, w tym kobiety, młodzież nieletnia i seniorzy, nawet niepełnosprawni, ale zdrowi psychicznie, niekarani. Armia 100 tys nawet doskonale wyszkolonych i uzbrojonych zawodowych żołnierzy (utopia, to niemożliwe w III RP, z wojska tworzy się policję, żandarmerię z lekkim raczej uzbrojeniem) zostanie unicestwiona być może w kilka godzin pełnoskalowego konfliktu z kimkolwiek. Zatem akceptacja obecnego kształtu armii i systemu obrony narodowej… to pewne unicestwienie Polski w razie wojny. Pomocy sojuszników nie będzie, prędzej nam (poproszone o to) Chiny pomogą, niźli NATO, USA.
Gdybym atakował Polskę, to biorąc pod uwagę doświadczenia poprzednich wojen i uwarunkowania lojalne… zacząłbym od wysadzenia słabo pilnowanych (niekiedy przez ochroniarzy na rentach, czasem dawne SB, WSI, TW) koszarów, zgrupowań wojska, składów, kluczowych miejsc dywersją od środka, czy też wcześniej przygotowanymi środkami zdalnie. Wojnę przecież planuje się zwykle wiele miesięcy, niekiedy lat, dekad. Byłoby po wojnie zanim by się zaczęła… wysadzić takie cele można także małymi walizkowymi atomówkami 1-10 kiloton… To byłoby zerowanie wojska i zasobów do obrony, przetrwania. Mało tego, może się okazać że będzie brak sprawców (przyporządkowania do konkretnych państw) tego anonimowego terroryzmu-agresji i dlatego dla naszego dobra, dla naszej "ochrony"… wkroczą wojska zagraniczne jako… "pokojowe" żeby nas "zabezpieczyć" przed? No właśnie. Być może wkroczą wtedy najbliższe nam kraje, czy wojska niemiecko-rosyjskie pod jakimś tam szyldem "pokojowym", może OBWE czy podobnym. Majstersztyk agresji i okupacji, wojna bez wojny, ale to szczególnego rodzaju scenariusz godny dobrej powieści, widowiskowego filmu. Oczywiście będzie stan wojenny, opozycja internowana, broń odebrana Narodowi. Policja wyćwiczona na Marszach Niepodległości będzie służyła agresorom i resztki wojska zapewne wróg przypadkowo oszczędzi wojskowy wymiar "sprawiedliwości" i żandarmerię.
Słowem kilka brygad, nawet kilkanaście w przypadku prawdziwej wojny z agresją na full… nie ma żadnego znaczenia, w najlepszym razie ich dobijanie zabierze agresorom dobę-dwie, a cała i tak dogorywająca OPL będzie z miejsca zniszczona, oślepiona. Dowództwo (biurokracja, dublowanie się, za dużo szczebli dowodzenia, planowania, to burdel w dowodzeniu jeszcze większy niż w 1939, więcej wodzów od indian) zostanie sparaliżowane, odcięte gdzieś w podziemnych schronie. Jeżeli wyjdą na powietrze, to z miejsca zginą zbombardowani, ostrzelani rakietami, czy wezmą ich do niewoli o ile tradycyjnie nie spierdolą zagranicę. Zresztą jakie my mamy schrony, czy wytrzymają ciężkie współczesne bomby? Wątpię. Takowe budują poważne kraje, ale my nie jesteśmy poważnym krajem i dlatego po kolejnej wojnie zostanie nas niewielu… jeżeli się nie przyłożymy do nowej koncepcji obrony narodowej.
Narodowa Obrona Terytorialna ma być powszechna, to takie pospolite ruszenie naszych czasów.
Nie przewiduję (z tym się wielu specjalistów nie zgadza i to szanuję) przymusowego wznowienia poboru dorosłych Polaków, ale będzie obowiązek NOT w ramach nauki w szkołach, na uczelniach. Kto chce ukończyć daną klasę, szkołę, rok studiów i studia, to będzie MUSIAŁ zaliczyć zajęcia NOT także, będą obowiązkowe od przedszkola do studiów doktoranckich dla wszystkich praktycznie bez wyjątku, dla niektórych można ograniczyć aspekt militarny np ze względów religijnych. Przed ukończeniem szkoły ponadgimnazjalnej powinna być przysięga wojskowa, młodzież obu płci stanie się wojskiem, będą Żołnierzami Wielkiej Polski formacji NOT. Oczywiście to będzie tylko skromna podstawa przeszkolenia wojskowego, więcej teorii niż praktyki, dalej szkolenie będzie trwało w ćwiczeniach rezerwy co rok, dwa, oraz w innych trybach.
Przewiduję powstanie nowej organizacji (NOT) proobronnej, patriotycznej, bo przecież nie możemy polegać tylko na poststalinowskim LOK-u i istniejących stosunkowo słabych organizacjach strzeleckich generalnie na mało uniwersalnym etosie legionowym, sanacyjnym, kulcie jednostki Naczelnika Piłsudskiego, niekiedy AK, a praktycznie nigdy dalej poniewieranych NSZ – gdzie etos Żołnierzy Wyklętych, etos rycerski, obrońców Polski z całej naszej barwnej historii. Trzeba nowej, powszechnej organizacji z pionem także harcerstwa zmilitaryzowanego, etos Orląt jest tu idealny. Taka organizacja będzie też wspierana (ale bez przesady) z budżetu, w tym budżetów samorządów. Inaczej nie powstanie, nie będzie dość potężna, a zadania ogromne. Ma mieć prężny oddział w każdym mieście i gminie, kluby w szkołach, na uczelniach, w zakładach pracy także. To trzeba wymusić ustawą, połączyć z misją Obrony Cywilnej, obywatelskiego ratownictwa. Słowem przyda się taka organizacja także w czasie pokoju, klęsk żywiołowych, czy w opanowaniu chaosu, anarchii, kryzysu, paniki wojennej czy następstw wojny. Młodzież sama opanuje patologie w swoich środowiskach, przemoc, przestępczość. Będą mieli patrole, służbę, wywiad…
Należy oczywiście wesprzeć już istniejące organizacje paramilitarne, wpłynąć na transformację w LOK w bardziej użyteczną organizację dla obrony narodowej. To jest do zrobienia praktycznie od zaraz gdyby Ruch Narodowy wygrał wybory…
Garnizon OT ma powstać w każdym mieście i gminie, także zbrojownia na miejscu, blisko poligony, strzelnice, składy podziemne, nic na wierzchu docelowo co cenne. Wielkość zależy od zasobów danej społeczności i aktywności, w mniejszych gminach będzie to powiedzmy szkieletowy batalion NOT, w wielkich miastach ramowe korpusy z wielu małych brygad, czy pułków. Żadnych dywizji. Nie mam przekonania do dużych jednostek poza naturalnymi korpusami miejskimi do obrony miast. Dowodzenie obroną miasta, dzielnicy wymaga jednak większych jednostek, inaczej chaos u drobnicy gdzie każdy sobie, luki w obronie, klęska kiedy wróg znajdzie słabe punkty. Mam przekonanie do samodzielnych batalionów i pułków. Nie ma sensu trzymać w kupie bardzo dużych mas piechoty, to nie te czasy.
Generalną strategią i taktyką jest obrona totalna od środka miast i rejonów zabudowanych, to nie pozwoli szybko zająć całego kraju agresorowi, zadamy mu olbrzymie straty ostrzeliwując na duże odległości, byle było CZYM, bo np cała artyleria ciągniona została zezłomowana, sprzedana za grosze. Zapewne zapasy amunicji mamy żenująco małe obecnie i pewnie przeterminowanej, poza tym ciągle używany sowieckiej broni, kalibrów. Przydałyby się schrony pod centrami rejonów obrony i to schrony także na środki walki żeby nie uległy szybko zniszczeniu. Właściwie cała ludność Polski powinna mieć schrony blisko swoich domów, zagrożenie wojenne zawsze będzie, ale także katastrofy typu Czarnobyl, Fukushima i inne np kosmiczne jak uderzenie planetoidy, czy nagłe załamanie klimatyczne, nikt np nie przetrwa zimy polarnej w domu, w bloku, albo anomalii Słońca. Schrony także jako spichlerze z zapasami żywności, leków, wody ze studni głębinowych, zasobów do przetrwania na dłuższy czas. Energii może dostarczać ziemia, zasoby geotermalne i generatory na różnych zasadach działające. Żywność można produkować, rośliny uprawiać i pod ziemią.
To nie jest tak, że agresor zacznie zdobywać spokojnie miasto po mieście, bo nigdzie na terenie Polski nie będzie bezpieczny, grody warowne będą kryły się wzajemnie ogniem artylerii, rakiet, swoimi jednostkami specjalnymi na tyłach wroga. Taki Hezbollah ma rakiety o zasięgu przekraczającym nasze zmodyfikowane katiusze, zatem można sięgać i ponad 40 km prostymi dosyć rakietami. Słowem oblężony Śląsk może ostrzeliwać jednostki wroga podchodzące pod Kraków, Bielsko-Biała itd Tylko to ma sens, a nie czekanie na fazę walk ulicznych, to już desperacja, wróg ma być zatrzymany na przedmieściach i tam zdziesiątkowany bez bezpośredniej walki najlepiej, bo szkoda obrońców…
Wiem że praktycy OT widzą ją jako lekką piechotę, ale to na nic. Błędna droga, ta lekka piechota ma osłaniać artylerię – królową wojen. Samoloty i drony nie zajmą kraju, można je zestrzelić, można się przed nimi schować pod ziemię. Zawsze siły lądowe będą kluczem. Zawsze. NOT ma być zatem docelowo potężnie uzbrojony w ciężką broń, tyle że raczej starszą, prostą, tanią, przykładowo nie samobieżne "Działa Szeremietiewa" o wyglądzie megaczołgu, ale lekkie ciągnione, rozkładane komandoskie wersje haubic 155mm, którą wytoczą obrońcy ze schrony nawet ręcznie. Generalnie broń stromotorowa, strzelanie na wprost będzie niezwykle rzadkie i jednorazowe… bo wróg odda i pozamiatane. Najtańsze i najprostsze są moździerze 120mm i katiusze.
Najbardziej irytuje mnie uzbrajanie piechoty w lekkie karabinki na amunicję pośrednią, idealną do zabijania cywilów… bo wróg w kamizelce z 500 metrów jest w zasadzie bezpieczny. Jedynie jako nośniki granatników podwieszanych i wyrzutnie granatów nasadkowych mają sens, ale przecież większy kaliber zwiększy też możliwości granatów nasadkowych. Będą dalej leciały, mogą być większe, cięższe. Kiedyś można było żołnierza zabić z kilometra, przebijały 2 cm stali z bliska i karabiny miały celowniki do kilometra, teraz na 300 metrów. Poza formacjami specjalnymi wróg nie wyjdzie z transporterów opancerzonych na nieoczyszczony teren. To oczywiste. Więc mamy z tych kapiszonów strzelać do celów opancerzonych? Po co taka bezużyteczna broń, kto za taką bzdurę odpowiada. To jest rozbrajanie subtelne piechoty tak naprawdę.
Obrońcy muszą mieć INNE KARABINY. Trzeba mocniejszych karabinów, żadnych zabawkowych karabinków dla OT o cechach bliskich pistoletom maszynowym o dużych gabarytach z kolbą itd, zatem większe kalibry i amunicja przeciwpancerna do nich. Wtedy też kamizelka, hełm nie da żadnej ochrony nawet z kilometra. Dodatkowo można mieć lekki, mały pistolet maszynowy do bliskiej samoobrony. Zamiast tego wyposaża się żołnierzy w zwykle pistolety prawie niczym kowbojów. W sytuacji krytycznej, czy przy innej potrzebie lepiej zasypać wroga gradem kul, a nie strzelać pik, pik ze zwykłego pistoleciku. Dobre maszynówki mają większy zasięg skuteczny do 150 metrów. Jak najwięcej wkm-ów 12.7mm, do tego jest wspaniała amunicja przeciwpancerna, tym można zestrzelić drony, śmigłowce także, ale to wymaga odpowiedniej podstawy. Jak najwięcej działek małokalibrowych, takie działko 20-56mm dosłownie posieka cele lekko opancerzone w walkach ulicznych, po co liczyć na granaty, niecelne granatniki itd i podpuszczać wroga tak blisko. Działka można rozmieścić wysoko, można w piwnicy, byle przewidzieć ujście gazów, odrzut… ale to podstawy. Oczywiście jest też artyleria bezodrzutowa, granatniki wszelkich typów, rakiety kierowane do zwalczania czołgów, samolotów.
Całą broń dla NOT spokojnie wyprodukuje nasza zbrojeniówka. Być może coś dostaniemy w prezencie od innych państw. Kilka projektów trzeba opracować, unowocześnić.
Taka armia bardziej odstraszy agresorów o ile mieliby zamiar okupacji, zmiany władzy na sobie oddaną (teraz taką mają, ale nie zawsze tak będzie i dlatego grożą nam wojny coraz bardziej), od zawodowej armii operacyjnej obecnej z którą sobie poradzą w kwadrans. Samoloty nie wystartują ani razu, walkę o niebo przegramy na starcie, okręty jak zwykle nieprzydatne zatoną na kotwicy, niektóre odpłyną dwa dni przed wojną, większość broni, pojazdów jest pod gołym niebem albo w hangarach, magazynach z blachy falistej. Słowem jest, a tak jakby jej nie było po godzinie wojny.
Klub Ruch Narodowy na NE stanowczo rekomenduje budowę i rozwój powszechnej Obrony Terytorialnej. Te pomysły i uwagi są całkiem wstępne, nie musi to tak wyglądać. Uważam że OT koniecznie musimy mieć w programie wyborczym krajowej federacji RN.
Zanim wyszkolone zostaną nowe roczniki młodzieży, to OT będzie tworzona na bazie ćwiczeń, zgrupowań rezerwy (obecnie ochotniczo jako projekty spoza MON), formacje ochotnicze cywilów i obywatelskie w ramach istniejących już bytów jak organizacje strzeleckie.
Projekt NOT ma nas uchronić przed wojną, albo jeżeli jednak do niej dojdzie… przed przegraniem wojny, ma nas wzmocnić geopolitycznie, zintegruje Naród Polski, zabezpieczy nie tylko przed wojnami. Obecna armia nawet po unowocześnieniu nie daje nam żadnych szans, ani nie odstrasza skutecznie, praktycznie podczas pokoju do niczego się nie przydają poza amfibiami dla powodzian… czyli zachęcamy agresorów do agresji… bezbronne piskle z ostrymi, "groźnymi" pazurkami (obecna armia), tym jest III RP.