Kłopotliwy „hobbit”.
15/03/2012
594 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
Miałem problem, w jakim dziale umieścić ten tekst, bo w takim samym stopniu dotyczy on nauki, polityki, doktryny wyznaniowej i przepływu informacji.
Kilka dni temu oglądałem na Viasat History jeden z odcinków cyklu „Wędrówka ludzkości”, w którym przedstawiono historię migracji gatunku homo sapiens z Afryki, poprzez południową Azję, do Australii. Wspomniano też przy okazji o dokonanym na indonezyjskiej wyspie Flores, jak to określono w filmie, epokowym odkryciu. Jednak autorzy nie wyjaśnili, na czym polega wyjątkowość tego odkrycia. Widzowie mogli się tylko dowiedzieć, że znaleziono tam szczątki około metrowej wysokości osobnika (dlatego nazwano go „hobbitem”), który w filmie raz jest określany jako hominid, a innym razem jako człowiek. Zabrakło natomiast informacji o wieku znaleziska i przynależności gatunkowej „hobbita”, a w tych właśnie informacjach ukryta jest cała istota rzeczy. Może zdumiewać taka wstrzemięźliwość autorów filmu, przyznam jednak, że mnie to ani trochę nie zdziwiło, bo przypomniałem sobie, jak kłopotliwym znaleziskiem (nie tylko dla nauki) był „hobbit”, czyli homo floresiensis. Przypomnę podstawowe fakty.
W 2003 roku zespół australijskich paleoantropologów odnalazł szczątki około metrowej wysokości „człowieka”. Wiek znaleziska oszacowano na 13 tys. lat, co niejako już przesądzało, że to musiał być człowiek, ponieważ zgodnie z obowiązującą wiedzą, w tym czasie jedynym zamieszkującym naszą planetę gatunkiem homo, był homo sapiens. Nietypowy kształt czaszki i niski wzrost znalezionego osobnika tłumaczono tym, iż prawdopodobnie był on chory na mikrocefalię. Jednak późniejsze badania przyniosły zdumiewające rezultaty, całkowicie obalające wstępne ustalenia. Zespół badawczy z Uniwersytetu Stanowego Florydy pod kierownictwem prof. Dean Falk przeprowadził skanowanie tomograficzne czaszki „hobbita” i na tej podstawie odtworzył kształt jego mózgu. Efekt tego badania można zobaczyć na zamieszczonej niżej grafice. Szarym kolorem oznaczone są w kolejności : mózg zdrowego człowieka, mózg człowieka chorego na mikrocefalię i mózg szympansa. Na niebiesko oznaczony jest mózg homo erectus, a na czerwono „hobbita”, który roboczo był oznaczany jako EBU lub LB1.
Nie trzeba być wybitnym specjalistą, by dostrzec uderzające podobieństwo między mózgiem pitekantropa a „hobbita” i wyciągnąć z tego taki sam wniosek, jaki wyciągnęła Dean Falk, że homo floresiensis to jakaś odmiana homo erectus. Warto też porównać czaszki pitekantropa i „hobbita”.
Po 2003 roku odnaleziono kości jeszcze kilku osobników tego gatunku. Dodatkowego „smaczku” temu odkryciu dodaje fakt, że wśród mieszkańców wyspy Flores nadal są żywe opowieści o małych, włochatych ludziach żyjących w górach i podkradających żywność. Z tego by wynikało, że ten gatunek hominidów mógł żyć tam jeszcze całkiem niedawno. Chyba każdy przyzna, że jest to naprawdę odkrycie epokowe, zwłaszcza w kontekście obowiązującej doktryny ewolucji człowieka, bo okazuje się, że homo erectus, który miał być przodkiem współczesnego człowieka, ewoluował w zupełnie innym kierunku. Wydaje się, że powinno być głośno o tym odkryciu, a tym czasem jest dokładnie odwrotnie. Wokół wyników badań zespołu prof. Falk roztacza się swoisty parawan utkany z przemilczeń, półprawd i zwykłych kłamstw. Przytoczony przeze mnie przykład Viasat History, nie jest wyjątkiem. W wikipedii, pod hasłem „homo floresiensis” nie znajdziemy żadnych informacji o badaniach Dean Falk (trudno mi sobie wyobrazić, by autor tego wpisu ich nie znał), a jako obowiązująca interpretacja znaleziska podana jest wersja z mikrocefalią. Kto chce, może sam sprawdzić : http://pl.wikipedia.org/wiki/Homo_floresiensis. Z kolei w „najbardziej wiarygodnej” gazecie … , zresztą sami zobaczcie, bo wszelkie komentarze są tu chyba zbyteczne (podkreślenie moje):
Nie mogę też podać źródła grafiki obrazującej wyniki badań zespołu prof. Falk, bo znalazłem ją kilka lat temu i wtedy tego nie zanotowałem, a obecnie ta grafika jest niedostępna w wyszukiwarce. Dlaczego? Mogę się tylko domyślać.
Ustalenia dotyczące homo floresiensis wcale nie wykluczają, że ewolucja pitekantropa mogła przebiegać wielotorowo i że jednym z jej kierunków był homo sapiens. Dlaczego więc słabo udowodniona teoria ewolucji człowieka (nadal nie odnaleziono brakującego ogniwa między homo erectus a homo sapiens) jest traktowana jako pewnik naukowy, a ustalenia dotyczące „hobbita” z Flores są przemilczane lub zakłamywane? Bo teoria ewolucji człowieka stała się DOGMATEM, a w dogmatycznym opisie rzeczywistości dowód badawczy nie ma wartości poznawczej, a nawet, jak w tym przypadku, bywa kłopotliwy, więc trzeba go przemilczeć lub zakłamać. Oczywiście, ta teoria sama nie nadała sobie statusu dogmatu, to mogą zrobić tylko ludzie. W tym przypadku odpowiedzialność spada na propagujących dogmatyczny ateizm lewaków. Pamiętacie co się działo kilka lat temu, gdy wiceminister MEN z ramienia LPR zakwestionował teorię ewolucji człowieka? Czy pamiętacie jak został zaatakowany przez „siły postępu”? W tych atakach nie było rzeczowej argumentacji, lecz same drwiny i inwektywy. Podobnie się dzieje w przypadku innych dogmatów narzucanych nauce przez lewaków, jak choćby natury homoseksualizmu i „globalnego ocieplenia”. Ludzie, którzy kwestionują te dogmaty, lub choćby próbują weryfikować ich prawdziwość, są odsądzani od czci i wiary, poddawani ostracyzmowi środowiskowemu, a ich ustalenia badawcze są przemilczane lub zakłamywane.
To wszystko pokazuje, jak olbrzymi i zgubny wpływ mają lewacy i wyznawany przez nich dogmatyczny ateizm, już nie tylko na kulturę, edukację i obyczajowość, ale także na naukę. W imię postępu cofają ludzkość do czasów, gdy zakazane było wyznawanie kopernikańskiej teorii heliocentrycznej, bo kłóciła się ona z obowiązującymi dogmatami. Można powiedzieć, że to taki regresywny postęp, albo postępowy regres. Na określenie tego zjawiska, przychodzi mi do głowy tylko jedno słowo: OBŁĘD.