Co robią wtedy „patrioci”. Jedni jadą do Paryża zabierając resztki złota jakie w kraju zostały, inni zaczynają szukać polskości „pod strzechami wieśniaczymi i warsztatach przy ulicach
Jaka mogła być Polska w roku 1816? No, zawężmy może rozważania do Kongresówki. Nadziei nie mogło być żadnej, choć car Aleksander I Romanow traktował Polaków jak rozbawione dzieci i wiele im naobiecywał. Chcecie konstytucję to ja macie, lepszą nawet niż wasza 3-majowa, chcecie Sejm no to go macie. Możecie się kłócić do woli jeśli takie jest wasze upodobanie. Jednak „żadnych marzeń panowie” egzekwowane było z bezwzględną skutecznością.
Kraj, który jeszcze 50 lat wcześniej żałował grosza na żołnierza, bardzo hojnie finansował wszystkie zachcianki korsykańskiego rzeźnika. Dla Napoleona było wszystko i złoto i krew posesjonatów na pstryknięcie palca. Jeśli by mówić o finansowej rozpaczy, to nigdy nie była ona większa jak po napoleońskim rajdzie na Moskwę. Dla cara ciężar finansowania tego zwasalizowanego państwa był tak dotkliwy, że nawet zgodził się obsadzić stanowisko ministra skarbu przez polaka Ksawerego Druckiego-Lubeckiego w zamian za obietnicę zaprzestania żebrania o kasę w Petersburgu.
Co robią wtedy „patrioci”. Jedni jadą do Paryża zabierając resztki złota jakie w kraju zostały, inni zaczynają szukać polskości „pod strzechami wieśniaczymi i warsztatach przy ulicach”.
Można się zastanawiać nad tym, co skłoniło Stanisława Staszica aby sfinansować ten – wyjątkowo ciekawy – eksperyment socjologiczny jakim było Towarzystwo Rolnicze Hrubieszowskie. W literaturze często określa się go jako twórcę „organizacji przedspółdzielczej” i jest to kardynalny błąd. Staszic swój prototyp klastra gospodarczego oparł na koncepcji personalistycznej i w tym tkwi jego geniusz. Żadnego wspólnego kapitału a jedynie promocja narzędzi integracyjnych. W budynku „zarządcówki” (na zdjęciu) głównie dbano o to, co jest potrzebne dla społeczności lokalnej i jak to osiągnąć najtańszym kosztem, aby sił niepotrzebnie nie tracić.
Znowu sięgnijmy do Wikipedii aby dowiedzieć się jaka była siła gospodarcza społeczności lokalnej nawet w czasach nie łatwych.
"…Towarzystwo Rolnicze Hrubieszowskie (inaczej Rolnicze Towarzystwo Wspólnego Ratowania się w Nieszczęściach) – fundacja o charakterze spółdzielczym założona w 1816 roku przez Stanisława Staszica na ziemiach powiatu hrubieszowskiego.
Obejmowało ono swym zasięgiem 9 wsi – Białoskóry, Brodzicę, Busieniec, Czerniczyn, Drohiczany, Dziekanów (stolica), Jarosławiec, Putnowice Górne i Szpikołosy, a także przedmieścia Hrubieszowa – Pobereżany, Podzamcze i Wójtostwo. Tereny te miały powierzchnię 6 000 hektarów (ok. 12 000 morgów), a zamieszkiwało je 4 000 mieszkańców (kontrakt o założeniu Towarzystwa podpisało 329 gospodarzy).
Na czele TRH stał dziedziczny prezes (pełniący jednocześnie funkcję wójta), jego zastępcą był burmistrz Hrubieszowa oraz obieralna Rada Gospodarcza (licząca 6 członków wybieranych przez delegatów z każdej wsi). Do prowadzenia gospodarstw osadził Staszic administratorów. Na mocy ustawy Towarzystwa, zamieszkali na jego terenie chłopi zwolnieni zostali z pańszczyzny i otrzymali prawo dziedzicznej własności osad i ziemi, z tym, że wielkość gospodarstw nie mogła przekroczyć 100 morgów. Wszyscy członkowie wspólnoty byli nadto zobowiązani do niesienia pomocy dotkniętym przez klęski żywiołowe współtowarzyszom, w wysokości stosownej do powierzchni użytkowej gospodarstwa.
W 1822 akt Towarzystwa podpisał car Aleksander I Romanow, a rząd rosyjski zatwierdził ponownie w roku 1882. Od początku istnienia fundacji, aż do 1885 r. stanowiska prezesów piastowała dziedzicznie rodzina Grotthusów (kolejno Józef, Krzysztof, Edward i Gustaw), jednak intrygi wewnątrz Rady Towarzystwa położyły temu kres, a na czele Towarzystwa postawiono komisarza rządowego, równocześnie zmieniając jego statut. W 1828 r. Towarzystwo miało aż 500 zakładów tkackich, a w 1856 r. Hrubieszów był większy od Zamościa.
Własnością TRH były 3 młyny – w Dziekanowie, Busieńcu i Pobereżanach (parowy), 2 stawy – w Dziekanowie i Busieńcu, tartak, cegielnia, kuźnia, folusze, browar, wytwórnia wódek i innych trunków w Hrubieszowie oraz karczmy w siedmiu wsiach. Przedsiębiorstwa te były wydzierżawiane na drodze licytacji. Z zysków dzierżawczych mieszkańcy zostali zobowiązani do prowadzenia szkół, kształcenia zdolniejszej młodzieży na poziomie wyższym niż podstawowy, prowadzenia szpitala, opieki nad sierotami i starcami. Zorganizowano też własną instytucję ubezpieczenia mienia i budynków, a także opracowano odrębne przepisy budowlane. Towarzystwo miało również swój bank pożyczkowy, udzielając kredytów m.in. na budowę murowanych domów.
Pomimo nasilenia rusyfikacji, wcielenia unitów do Kościoła prawosławnego oraz wykorzystywania Towarzystwa przez rosyjskich urzędników przetrwało ono okres zaborów. W dawnym kształcie odbudowano je w okresie międzywojennym, nadając charakter spółdzielni rolniczej. Pierwsza w Europie w pełni dojrzała organizacja przedspółdzielcza przestała istnieć w 1945 roku, a ostatecznie zlikwidował ją w roku 1951 dekret Bolesława Bieruta…"
Możemy jedynie zazdrościć Staszicowi, że nie było wtedy tyle ceregieli fiskalnych skutecznie studzące integracyjne zapały. Jednak to da się zmienić poprzez prawną instytucjonalizację kapitalizmu sojuszników