Bez kategorii
Like

Klawo jak cholera – niestety!

30/08/2011
564 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

W dniu dzisiejszym upływał ostateczny termin rejestracji kandydatów na posłów i senatorów. W przypadku kandydata na senatora komitet wyborczy musiał przedstawić 2000 podpisów popierających kandydata. To był trudny do spełnienia warunek.

0


 

W dniu 30 sierpnia o godzinie 16:00 Komitet Wyborczy Wyborców Romualda Szeremietiewa zgłosił się do Komisji Wyborczej w Rzeszowie, aby zarejestrować mnie jako kandydata do senatu z okręgu nr 54 obejmującego powiaty Leżajsk, Nisko, Stalowa Wola, Tarnobrzeg. Mój Komitet dostarczył do komisji wymagane w ordynacji podpisy. Przygotowując dokumenty przeprowadziliśmy surową selekcję zebranych podpisów i skreśliliśmy wpisy nie odpowiadające zasadom określonym przez PKW, np. niewyraźnie zapisane nazwisko, braki w adresie osoby podpisującej, poprawiany PESEL. Po tej selekcji zostało 3565 podpisów. Komisja zakwestionowała 5 podpisów przyjmując pozostałe 3560 jako ważne i tym samym zostałem zarejestrowany jako kandydat na senatora. Urzędnik komisji przyjmujący dokumenty powiedział, że pierwszy raz widzi tak rzetelnie przygotowane listy popierające kandydata. No bo żeby komitet sam weryfikował własne listy – czegoś takiego jeszcze nie było.
 
Muszę przy tym podkreślić, że akcja zbierania podpisów podniosła mnie na duchu. W sobotę 27 sierpnia mój komitet miał nieco ponad 200 podpisów i nadzieję, że będzie jeszcze zebranych jakieś 500 podpisów. Kiedy w niedzielę 28 sierpnia zjawiłem się pod jednym z kościołów w Leżajsku i stanąłem przy stoliku z moimi listami wielu brało je do domu i po pewnym czasie dostawałem zapełnione nazwiskami kartki. Podpisywały się całe rodziny, krewni, sąsiedzi. Uczestniczyli w zbieraniu podpisów spontanicznie ludzie, którzy rozpoznawali mnie i zgłaszali swą pomoc. – Pan profesor jest nam potrzebny – słyszałem. Panie ministrze wygra pan!
Zaskoczyły mnie liczne objawy sympatii i życzenia wygranej. Padało też dość często pytanie dlaczego PiS nie zaproponował mi miejsca na swojej liście. Z drugiej strony słyszałem – to lepiej, że startuje pan jako bezpartyjny.
Kiedy po 24:00 liczba popierających moją kandydaturę przekroczyła 2500 nazwisk wiedziałem, że zostanę zarejestrowany. Jednak listy z wielu stron spływały nadal do mojego komitetu przez cały poniedziałek. Opóźniliśmy wyjazd do Rzeszowa we wtorek bowiem kilku zwolenników prosiło o trochę czasu, aby mogli dostarczyć kolejne listy.
To wszystko robili ludzie nie należący do żadnej struktury partyjnej, poświęcając swój czas, benzynę i własne samochody. To było prawdziwe pospolite ruszenie.
Skoro jednak tak było, to skąd w tytule słowo niestety? Przeczytałem w salonie24
http://emerytka.salon24.pl/336711,gang-olsena-z-ne-moze-jednak-szkodzic-pis-replay
„@wawa
On musi jeszcze zebrać podpisy pod swoją kandydaturą /chyba 5000/. Jeśli mu się nie uda, to problem rozwiąże się sam.
ELIG7745556 | 26.08.2011 20:53”
 
Ten „on’ to wg pani ELIG oczywiście ja. Niestety problem "nie rozwiązał się sam". Wyrażona w wpisie nadzieja była daremna. Autorka nie doczytała ordynacji i pomyliły się jej liczby. Potrzebowałem dwa, a nie pięć tysięcy podpisów i do tego zebrałem dużo więcej niż potrzebowałem.
Jak mawiają w gangu Olsena – klawo jak cholera. Niestety!
0

Szeremietiew

Jaki jestem każdy widzi (każdy kto zechce).

200 publikacje
107 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758